Opinie i wydarzenia
"Mieliśmy obiecane, że Poczta Polska będzie mogła zarobić dużo pieniędzy"
Były wiceprezes Poczty Polskiej Grzegorz Kurdziel podczas wtorkowego posiedzenia komisji śledczej do spraw wyborów korespondencyjnych zeznał, że z radia dowiedział się, że Poczta Polska ma uczestniczyć w wyborach. Zaznaczył, że "nikt nie zapytał Poczty Polskiej o możliwość przeprowadzenia". - Gdyby ten proces był realizowany w trybie przesyłki poleconej dla wszystkich głosujących, to z naszych analiz wynikało, że mogło to trwać 6-8 tygodni - dodał. Były wiceprezes PP przyznał, że "była presja czasu, aby szybko pozyskać spisy wyborców" do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Przyznał także, że gdyby "nie przygotowali pakietów [wyborczych - przyp. red.], to nie byłoby czego doręczać". - Czas był bardzo krótki - zaznaczył. Mówił także, że wobec tego, iż PP nie zarobiła, a państwo straciło na wyborach, to prawdopodobnie "podwykonawcy musieli zarobić". Następnie powiedział, iż wobec straty "została uruchomiona przez pocztę procedura windykacyjna wobec ministerstwa finansów". - Pozostała bez rozpoznania - dodał. Finalnie Poczta Polska miała otrzymać zwrot w wysokości 53 milionów, a obecny spór sądowy dotyczy zwrotu kosztów magazynowania. - W mojej ocenie kuriozum było to, że osoby, które myślały o przeprowadzaniu wyborów korespondencyjnych powszechnych, nie zaprosiły na rozmowę ludzi, które się na tym znają z samej Poczty, która miała to realizować - stwierdził Kurdziel. Kurdziel zeznał także, że Jacek Sasin miał podjąć decyzję o przeprowadzeniu wyborów w imieniu Poczty Polskiej, a Artur Soboń miał obiecać zwrot kosztów Poczcie z budżetu państwa. - Mieliśmy obiecane, że Poczta Polska będzie mogła zarobić dużo pieniędzy - dodał.