|

Co powinni wiedzieć rodzice dzieci, które oglądały filmy w VR, i kto narażony jest na traumę

Uczestnik programu "Innowacyjna historia"
Uczestnik programu "Innowacyjna historia"
Źródło: Piotr Nowak/PAP

Będą osoby, które powiedzą: "no, moment, przecież młodzież dzisiaj gra w brutalne gry, ogląda horrory, jak taki film może komuś zaszkodzić?". Ale wychodzenie z takiego założenia, że dzięki temu młodzież na pewno jest odporna psychicznie, byłoby bardzo infantylne. Szczególnie jeśli chodzi o doświadczenie wirtualnej rzeczywistości - mówi psychotraumatolog. Dlatego Pola, u której zdiagnozowano PTSD, po obejrzeniu "Kartki z powstania" i "Wiktorii 1920" na lekcji, nie jest najpewniej jedyną.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Po projekcji na pewno czuła się samotna. Nie wiedziała, gdzie jest. Kręciło jej się w głowie, dotykała ścian, nie mogąc się odnaleźć na szkolnych korytarzach. W tym czasie dzieciaki z jej klasy mówiły: "świetny film". To poczucie odmienności jest jednym z czynników pogłębiających traumę.

Co jeszcze ma wpływ na to, że nasza córka doświadczy traumy, a syn koleżanki nie? Czym są objawy odroczone? Co robią nastolatki, kiedy maskują? A co, kiedy kompensują traumatyczne wydarzenia? Wyjaśnia Tomasz Bilicki, pedagog w Łodzi, absolwent psychotraumatologii na Uniwersytecie Gdańskim*.

Justyna Suchecka: Ósmoklasistka Pola ma zdiagnozowane PTSD po obejrzeniu w szkole filmów historycznych w VR. Widziała tortury, przemoc, "przystawiono" jej broń do skroni…

Tomasz Bilicki: To żart?

Nie.

Ile dzieci brało udział w tych lekcjach?

Kilkadziesiąt tysięcy.

Więc proponuję rozmawiać o tych tysiącach dzieci. A nie tylko o jednym dziecku, którego rodzice zauważyli problem. Bo to tysiące dzieci zostały skonfrontowane z przemocą w bardzo niebezpieczny sposób. Tak naprawdę możemy nie wiedzieć, ile osób na tym ucierpiało psychicznie.

To zacznijmy od początku. Jak to możliwe, że ktoś cierpi na syndrom stresu pourazowego po obejrzeniu filmu w VR?

Okoliczności powstania urazu psychicznego mogą być bardzo różne. I wiemy, że to nie musi być bezpośrednie uczestnictwo w jakimś potencjalnie traumatyzującym wydarzeniu. Uraz mogą mieć strażacy czy pielęgniarki pomagający ofiarom wypadku. Urazu mogą doświadczyć ci, którzy na wojnie nie byli, ale znają kogoś, kto jej doświadczył osobiście.

Nawet obejrzenie zwykłego thrillera czy horroru w zaciszu własnej sypialni, gdzie teoretycznie jesteśmy bezpieczni, może mieć taki negatywny wpływ na naszą psychikę.

Obrazy przedstawione w wirtualnej czy też rozszerzonej rzeczywistości są zaprojektowane tak, by były dla nas jak najbardziej realistyczne. One mają sprawiać, że czegoś doświadczamy - nie tylko oglądamy, ale czujemy, że bierzemy w tym udział. Zaangażowane są też inne zmysły niż wzrok, jak słuch czy dotyk. Jesteśmy uczestnikami wydarzeń, a nie tylko widzami.

Jeśli takie intensywne doznanie trafi na podatny grunt, czyli po prostu na wrażliwą, empatyczną osobę, to szansa, że to doprowadzi do urazu psychicznego jest naprawdę spora. Dużo też zależy od tego, jak osoba oglądająca zostanie przygotowana do takiej aktywności i co się stanie po obejrzeniu tak trudnego materiału.

Gogle do „wirtualnej rzeczywistości”
Gogle do „wirtualnej rzeczywistości”
Źródło: Maciej Zieliński/PAP

Czy granie w brutalne gry albo oglądanie takich filmów może jakoś stępić naszą wrażliwość na przemoc?

Przestrzegałbym przed takim myśleniem.

Na to, czy dojdzie do psychicznej krzywdy, wpływ ma między innymi siła wydarzenia, które nas spotyka. Oceniamy ją indywidualnie i bardzo subiektywnie. Dotyczy to także dzieci. Dla jednej osoby śmierć chomika jest mało ważnym wydarzeniem, dla innej powodem do silnej żałoby.

Dlatego zdaję sobie sprawę, że mogą być osoby, które powiedzą: "no, moment, przecież młodzież dzisiaj gra w brutalne gry, ogląda horrory, jak taki film może komuś zaszkodzić?"

Ale wychodzenie z takiego założenia, że dzięki temu młodzież na pewno jest odporna psychicznie, byłoby bardzo infantylne. Szczególnie jeśli chodzi o doświadczenie wirtualnej rzeczywistości. Bo przypomnę jeszcze raz: doświadczenia w niej wydają się naszym mózgom bardzo prawdziwe. W tym przypadku Pola mogła to przeżyć podobnie do udziału w wojnie.

Czyli mózg Poli zachowuje się, jakby był nie na lekcji w sali gimnastycznej, a właśnie na wojnie?

Tak, to jest możliwe. I wystarczy, że jest wrażliwą, dobrą osobą, żeby cierpieć z tego powodu. Jej reakcja pokazuje mi, że ona prawdopodobnie nie chce, żeby ludzie się zabijali, żeby byli torturowani. Właśnie dlatego tak mocno przeżywa to, co zobaczyła. To nie jest jej wina. Jej reakcja jest w jakimś sensie zdrowa, bo przejęła się tym, co zobaczyła.

Jej koledzy mówili, że to było "super doświadczenie".

Jasne, będą osoby, które po obejrzeniu wielu brutalnych scen powiedzą: "ale to było fajne". Ale to nie może unieważniać uczuć i emocji osób, które z tego powodu mają trudności.

I tu dochodzimy do drugiego czynnika, który decyduje o tym, czy dojdzie do traumatyzacji - to tak zwana rezyliencja, czyli odporność psychiczna odbiorców. Do tego to, że dziś im się podobało, nie oznacza, iż za jakiś czas nie będzie miało to na nich negatywnego wpływu.

Jestem dorosłą osobą i nie mam potrzeby oglądać tortur, choć uważam, że mam dość dużą rezyliencję. Dałbym sobie pewnie radę z tym, co widziała Pola, ale po co? Chcę być przyjacielem samego siebie, dobrze się czuć i spokojnie żyć, więc nie oglądam takich rzeczy. I nikogo bym do tego nie chciał zmuszać.

Dzieci na tych lekcjach nie mogły podjąć w tej kwestii świadomie tego wyboru.

I co równie ważne: dzieci rezyliencji dopiero się uczą. Dopiero tworzy się ich osobowość i z reguły nie są tak odporne jak dorośli. Nie możemy ich mierzyć swoją miarą.

Do tego dochodzi trzeci czynnik, który ma wpływ na nasz odbiór różnych sytuacji i jest to właśnie postawa środowiska. Traumatyzacji najczęściej towarzyszy poczucie bycia dziwnym, odmiennym. Kiedy więc koledzy mówią: "ekstra film", twoje wyobcowanie się pogłębia, bo czujesz coś zupełnie innego. Zakładasz, że nie masz prawa tego przeżywać i tak czuć. To nie czyni z rówieśników Poli złych ludzi, po prostu każdy jest inny.

Zastanawiam się też, czy wśród osób uczestniczących była młodzież rozwijająca się w spektrum autyzmu. Jeśli to były wydarzenia dla wszystkich, zapewne tak. To dla wielu bardzo wrażliwych autystów musiał być koszmar.

Czyli to poczucie samotności też ma znaczenie?

Olbrzymie. A ta samotność to nie tylko to, że rówieśnicy odbierają sprawę inaczej. To też opuszczenie przez dorosłych, którzy według mnie nie zadbali o przygotowanie dzieci do tak intensywnego doznania i nie porozmawiali o nim już po nim.

Mi oczywiście łatwo to komentować po fakcie, gdy już wiemy, jak trudny dla Poli jest finał tych lekcji. Ale jakiś czas temu moi uczniowie chcieli iść do kina na "Gladiatora". Od razu im zapowiedziałem, że dobrze, możemy to zrobić, skoro nie ma ograniczeń wiekowych, ale po seansie zrobimy co najmniej trzydziestominutowe spotkanie, na którym porozmawiamy o tym, co widzieliśmy. I o emocjach z tym związanych. Co czują, dlaczego tak czują. A mówimy o filmie, w którym aktorzy odgrywają sceny ze starożytności i uczniowie nie czują się bezpośrednimi uczestnikami wydarzeń.

Mieliśmy też czas, by porozmawiać przed. Dlaczego chcą to obejrzeć, czego się spodziewają, co zobaczą. Mogłem wprowadzić ich w kontekst. No i większość widziała pierwszą część i wiedziała, czego można się spodziewać.

To zadanie nas dorosłych, by zarówno o przygotowanie dzieci, jak i ich emocje dzieci zadbać. Między innymi dlatego od lat odmawiam uczniom z podstawówki wyjazdów na wycieczki szkolne do Auschwitz.

Bilicki: zadaniem nauczyciela jest zarówno dydaktyka, jak i zajęcie się emocjami uczniów
Źródło: TVN24

Pracujesz z najstarszymi klasami podstawówek, a więc dziećmi w wieku Poli. Uważasz, że są na to za młodzi?

Odmawiam ze względu na siłę tego przeżycia, tego doświadczenia, namacalność śmierci.

Mówię im na lekcjach o Auschwitz, natomiast nie chcę, żeby to oglądali, gdy ich rezyliencja jeszcze nie jest ukształtowana, gdy przynajmniej część z nich może nie być na to gotowa. W każdej szkole są również osoby z Ukrainy, które niosą ze sobą doświadczenie wojny, być może śmierci bliskich, cały czas są w procesach pośredniej traumatyzacji ze względu na pozostawioną tam rodzinę. Im rezyliencji może już nie starczyć.

Wybieram się za to z młodzieżą do obozu Gross-Rosen (były niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny nieopodal wsi Rogoźnica - red.), ale najpierw pojechałem tam sam, by zobaczyć, czy to miejsce właściwe dla nastolatków. I z mojego takiego psychotraumatologicznego punktu widzenia - tak, możemy tam pojechać. W Gross-Rosen również ginęli ludzie, szczególnie jeńcy radzieccy byli mordowani, ale to był przede wszystkim obóz pracy, a nie fabryka śmierci. Ale już na przykład w czasie wycieczki do Krakowa, po namyśle, byłem przeciwny odwiedzeniu fabryki Schindlera i oglądania z nimi filmu "Lista Schindlera". To jest film oparty na faktach i jest tam kilka scen, gdzie krew się leje i uznałem, że są inne sposoby, by z nimi o tych ważnych, ale trudnych tematach rozmawiać.

Staram się pamiętać, że wrażliwość dzieci jest bardzo różna i nie jest prawdą, że "co cię nie zabije, to cię wzmocni". I każde z nich ma prawo do swojej wrażliwości.

Jako dorosły rozumiem, że są dzieci, które wybierają pełne przemocy gry i mają do tego prawo. To jest ich indywidualna decyzja. Ale ja nie jestem od tego, żeby decydować za nich, gdzie powinni mieć granice wrażliwości. Za Polę i jej klasę ktoś podjął taką decyzję.

Czy dzieci z urazem psychicznym podobnym do Poli może być po lekcjach w VR więcej?

Gwarantuję, że takich nastolatków jest dużo więcej. Ich rodzice mogą tego nie widzieć, dlatego że młodzi traumę maskują i kompensują.

Co to znaczy?

Maskujesz, czyli udajesz, że nic ci nie jest. Nie chcesz, by inni zwracali na ciebie uwagę. Pokazujesz jak tylko możesz, że niczego od nich nie potrzebujesz.

A kompensowanie?

Zaczynasz wykazywać się w jakimś obszarze, który ma za zadanie odwrócić uwagę od tego, co jest problemem. Na przykład startujesz w olimpiadzie przedmiotowej i poświęcasz dużo czasu, by się przygotować. Albo udajesz duszę towarzystwa i co godzinę opowiadasz żarty. Uśmiechasz się częściej, żeby odwrócić uwagę od tej tragedii, którą przeżywasz w środku.

W przypadku traumy jednym z podstawowych objawów jest jej wypieranie i unikanie.

Czego?

Unikam rozmowy na ten temat, unikam ujawnienia faktu, że w ogóle mam jakiś uraz. W przypadku traumy ludzie intuicyjnie przypuszczają, że jak zaczną o tym rozmawiać, przyglądać się temu, co czują, to będzie związane z jeszcze większym cierpieniem. W rzeczywistości jest odwrotnie - to tłamszenie sprzyja procesom traumatyzacji. Urazy psychiczne warto przegadać i przepłakać.

Pola jest więc w bardzo trudnej sytuacji, ale w tragicznej są też ci młodzi ludzie, którzy po obejrzeniu tych filmów cierpią w samotności, maskując i kompensując swój uraz. A można to robić naprawdę genialnie.

Tak genialnie, że nawet kochający rodzice nie zauważą?

Oczywiście. Czasem potrzeba długich miesięcy, żeby się zorientować, że stało się coś złego.

Do tego możemy mieć do czynienia z tak zwanymi objawami odroczonymi. Ktoś przez pięć lat będzie wszystko maskował, aż nagle pojawią mu się objawy podobne do depresji, zaburzeń lękowych czy właśnie PTSD. Nikt tego nawet nie powiąże z filmem sprzed lat. Nawet ta osoba już będzie słabo pamiętała, co takiego widziała w podstawówce.

Objawy odroczone przy traumie u dzieci są dość częstym zjawiskiem. Symptomami mogą być na przykład spadek nastroju, wahania emocjonalne, silna wrażliwość, lękliwość, no i cały czas wypieranie, unikanie, wręcz zamrożenie, kiedy ktoś wywoła temat związany z doznaną krzywdą.  

Czym właściwie jest trauma i jak ma się do PTSD?

Trauma jest urazem psychicznym związanym z zagrożeniem życia lub zdrowia. Trauma nie jest wydarzeniem, ale skutkiem sytuacji powstałej w wyniku jednego zdarzenia, serii zdarzeń albo relacji. Taki uraz to coś względnie stałego. I to właśnie odróżnia traumę od kryzysu czy chandry, które przechodzą, są naturalną częścią życia, przepracowujemy je z reguły i potem odchodzą.

Trauma nie jest naturalną częścią życia i może prowadzić do zaburzeń psychicznych.

Jeśli nie zajmiemy się traumą, mogą wystąpić między innymi objawy syndromu stresu pourazowego, czyli PTSD. Jakie to objawy? Na przykład unikanie jakichkolwiek wspomnień i rozmów na temat tego urazu, drażliwość, bycie cały czas w emocjonalnym pobudzeniu i napięciu, wykazywanie lęku wobec tych sytuacji, które nie stanowią realnego zagrożenia.

PTSD diagnozuje lekarz psychiatra.

Pola ma więc w tej historii dużo szczęścia, bo jest zaopiekowana, pewnie psychoterapia z czasem pomoże jej ułożyć w głowie te wspomnienia. Oczywiście nie ma szczęścia, że ma PTSD, ale że ma opiekę specjalistów i wsparcie mamy.

Natomiast ja myślę, że jest dużo dzieci, które po obejrzeniu tego filmu powiedziały kolegom: "ale to było ekstra", opowiedziało jeszcze ze dwa dowcipy rodzicom po powrocie do domu, a potem zamknęło się w swoim pokoju i gdy wszyscy zasnęli, one płakały w poduszkę.

Co powiedziałbyś rodzicom tych tysięcy nastolatków, które widziały te filmy?

Fakty, myśli, uczucia. W oparciu o te filary trzeba porozmawiać z dziećmi.

Co to znaczy?

Powiedziałbym dziecku: "Słuchaj, pamiętam, że oglądałeś w szkole taki film, pamiętasz to? Czytałem teraz taki artykuł na ten temat i zastanawiam się, co myślisz o tym filmie? Pamiętasz, co czułeś, gdy go oglądałeś? Czy przypomina ci się coś związanego z tym filmem? Jakie zrobił na tobie wrażenie?"

To takie pytania zachęcające do podzielenia się tym, co dziecko myśli, ale też tym, co czuło wtedy i czuje teraz.

Jakie reakcje mogą zaniepokoić?

"Tak, pamiętam, widziałem, ale nie rozmawiajmy o tym". Ale też: "Pamiętam, widziałem, bardzo fajny film, ekstra". I szybka zmiana tematu.

Natomiast jeżeli dziecko jest w stanie spokojnie powiedzieć: "tak, widziałem, to i to było fajne, to i to było niefajne, ta scena mi się podobała, ta scena mi się nie podobała" i gdy w tych słowach dziecka nie znajdziemy nic niepokojącego, ale też w reakcjach jego ciała nie zobaczymy żadnego spięcia, napięcia myśli, jakichś nagłych tików czy niespotykanych u dziecka dotąd gestów i zachowań… to prawdopodobnie wszystko jest okej.

A gdy mamy podejrzenie, że okej nie było?

To może być sytuacja, w której warto byłoby pomyśleć o konsultacji z psychologiem, psychotraumatologiem, który byłby w stanie zweryfikować, czy naszemu dziecku nie stała się krzywda. Ale nie panikowałbym z góry, najważniejsze to rozmawiać z dzieckiem. Myślę, że ci milczący, płaczący tylko w nocy, to grupa w bardzo trudnej sytuacji i ważne, żeby do niej dotrzeć i pomóc.

I pamiętać cały czas, że czymś zupełnie innym jest usiąść przy biurku, w swoim pokoju, włączyć nawet bardzo brutalną grę, rozmawiać w tym czasie ze znajomymi na Discordzie. Wtedy wszyscy wiemy, że to jest gra, nie zabijamy nikogo naprawdę, nie jesteśmy zagrożeni. Móc w każdej chwili odejść, wyłączyć się, stwierdzić: "to nie dla mnie". A czymś zupełnie innym jest być zebranym na sali gimnastycznej, brać tam udział w wojnie, wiedzieć, że to wydarzyło się naprawdę, a potem rozejść się do swoich zajęć jakby nigdy nic. To drugie jest naprawdę niebezpieczne, chociaż ja jestem za rozmawianiem także o brutalnych grach i pytaniu dzieci, dlaczego w nie grają i jak to na nie wpływa.

***

TOMASZ BILICKI - pedagog, absolwent psychotraumatologii na Uniwersytecie Gdańskim. Od 2000 roku pracuje w Łodzi na rzecz wsparcia osób w sytuacji kryzysowej, a od roku 2015 specjalizuje się we współpracy z nastolatkami. W latach 2015-2023 prowadził interwencję kryzysową oraz psychoterapię między innymi w Punkcie Interwencji Kryzysowej Fundacji Innopolis, Pracowni Wsparcia Psychologicznego PoMoc, Centrum Medycznym "Szpital św. Rodziny", Regionalnym Interwencyjnym Telefonie Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. Uczy wiedzy o społeczeństwie w szkole podstawowej.

Czytaj także: