Prezydent USA Donald Trump przekazał, że Mike Waltz dotychczas pełniący rolę doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego, zostanie ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy ONZ. - Donald Trump i J.D. Vance sprzedają to nie jako wyrzucenie kogoś, to jest sprzedawane jako promocja - skomentował w "Rozmowach na szczycie" w TVN24+ Marcin Wrona. Według niego "trudno to interpretować jako awans", ponieważ "jeżeli znajdujesz się w administracji poza Białym Domem, to twoje znaczenie maleje". Reporter "Faktów" TVN zwrócił uwagę, że Waltz "naraził się całą aferą z czatem na Signalu, kiedy dołączył dziennikarza "The Atlantic", ale to był też człowiek mający dość zdecydowane, ostre podejście do Rosji i nie wpisywał się w to, co obserwujemy dzisiaj". Jacek Stawiski "ONZ może być miejscem, gdzie polityka amerykańska rozgrywa się na bardzo wysokim szczeblu, ale może to być trochę taki kop w górę". - Nie jest powiedziane, jak on długo tam pozostaje, bo przecież trwa dochodzenie w sprawie przecieku - powiedział. Wrona wspomniał też o Marco Rubio, który zastąpił Waltza i aktualnie pełni w sumie cztery funkcje. Jak wspomniał, "gdy Rubio był zatwierdzany przez Senat, dostał praktycznie jednogłośne poparcie i wszyscy myśleli, że będzie postacią tonującą różne zapędy Donalda Trumpa". - Tymczasem jest bardziej trumpowski niż Trump - dodał.