W Brukseli toczy się gra o wielkie pieniądze. Omawiane propozycje obejmują bowiem budżet Unii Europejskiej na lata 2021-2027 w wysokości ponad biliona euro oraz fundusz odbudowy o wartości 750 miliardów euro. Do zakończenia negocjacji jeszcze daleka droga, a lista głównych kwestii, w których należy dojść do porozumienia, bardzo długa. Oto najważniejsze z nich.
Po godzinie 11 w sobotę rozpoczął się drugi dzień obrad. Dwie godziny później szef Rady Europejskiej Charles Michel zarządził przerwę, by zorganizować konsultacje między przywódcami. W piątek, pomimo 14 godzin rozmów w różnych formatach, liderzy państw członkowskich nie zdołali porozumieć się w sprawie wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy po kryzysie związanym z koronawirusem. W sobotę Michel przedstawił nową propozycję, niezmieniającą jednak zapisów w dwóch punktach, do których Polska zgłaszała zastrzeżenia - kwestii neutralności klimatycznej i powiązania dostępu do unijnych funduszy z praworządnością w kraju członkowskim.
Po godzinie 15 w sobotę na Twitterze Stałego Przedstawicielstwa RP przy Unii Europejskiej zamieszczono zdjęcie premiera Mateusza Morawieckiego i Charlesa Michela, którzy "dyskutują o szczegółach proponowanego porozumienia".
Główne linie sporów
Poniżej przedstawiamy najważniejsze kwestie, będące przedmiotem negocjacji na nadzwyczajnym unijnym szczycie w Brukseli.
1. Wielkość funduszu
Unijne państwa podzielone są przede wszystkim w sprawie wielkości budżetu. Tak zwana oszczędna czwórka - Holandia, Austria, Dania i Szwecja - chce unijnego budżetu mniejszego niż 1,074 biliona euro, zaproponowanego przez Komisję Europejską.
Tymczasem beneficjenci unijnych programów rozwojowych i dopłat dla gospodarstw rolnych - w tym Polska, Francja, Włochy i Hiszpania - chcą zachować duże korzyści. Co więcej, kraje te chcą, aby do osiągnięcia porozumienia doszło jak najszybciej, tak aby można było zacząć już planować wydawanie pieniędzy. Tej grupie przewodzą Włochy oraz Hiszpania.
Wschodnie kraje członkowskie, w tym Litwa i Bułgaria, sprzeciwiają się propozycji KE, aby skierować większość środków z funduszu odbudowy do krajów południa, takich jak Hiszpania, Włochy i Portugalia, które notowały wysokie bezrobocie już przed pandemią. W ocenie państw wschodnich pod uwagę powinny być brane inne kryteria, takie jak skala załamania gospodarczego w każdym państwie członkowskim z powodu COVID-19.
Z wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego wynika, że rozmowy w sprawie wielkości budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027 i funduszu odbudowy w zasadzie nie ruszyły z miejsca.
2. Kształt funduszu odbudowy
Zgodnie z propozycją KE 500 miliardów euro z funduszu odbudowy ma mieć formę bezzwrotnych subwencji, a 250 miliardów formę pożyczek. Takie proporcje nie podobają się jednak kanclerzowi Austrii Sebastianowi Kurzowi oraz premierowi Holandii Markowi Ruttemu. To właśnie szef niderlandzkiego rządu od początku negocjacji stawia twarde warunki i jest nieformalnym liderem grupy oszczędnych.
"Oszczędne" stolice wolałyby, żeby więcej środków miało formę kredytów. Według tej grupy, taki mechanizm nie powodowałby spłaty długu ze składek członkowskich. Dodatkowo miałby stanowić motywację do wydawania środków zgodnie z przeznaczeniem, czyli na ratowanie gospodarki. Kraje południa chcą bezzwrotnych grantów.
Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel przedstawił w sobotę rano nową propozycję funduszu odbudowy. Całkowita suma 750 miliardów euro miałaby się nie zmienić, ale inna byłaby jego konstrukcja. Kwota, jaka w sumie mogłaby trafić do krajów w formie grantów, miałaby sięgnąć 450 miliardów euro, natomiast 300 miliardów euro w tym samym funduszu miałoby formę pożyczek.
Poza zmianą proporcji między grantami i pożyczkami szef Rady Europejskiej zaproponował też zmodyfikowanie klucza rozdziału środków, tak by 40 procent było wydawanych w oparciu o dane dotyczące PKB i bezrobocia z lat 2015-2019, a 40 procent w oparciu o dane z lat kryzysowych. Takie przesunięcie może być niekorzystne dla Polski, która ma mieć najpłytszą recesję w tym roku z całej UE. Po przedstawieniu nowego projektu, który przewiduje cięcia w kilku obszarach, teraz szczegółowymi wyliczeniami zajmują się eksperci z państw członkowskich.
3. Warunki
Ponadto Haga stawia warunek, że kraje otrzymujące unijne wsparcie z funduszu muszą się zgodzić na reformy gospodarcze, w tym ich rynków pracy i systemów emerytalnych. Rutte bardzo mocno naciska, żeby plany w sprawie reform, od których ma zależeć przyznanie danemu państwu środków na odbudowę, były akceptowane przez wszystkie kraje członkowskie jednomyślnie. W razie niewywiązywania się ze zobowiązań wypłata kolejnych transz pomocy miałaby zostać wstrzymana.
Według źródeł Agencji Reutera, szef Rady Europejskiej zaproponował w sobotę, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom tak zwanych państw oszczędnych, a zwłaszcza Holandii. Mechanizm wypłaty funduszu na odbudowę miałby być wyposażony w "hamulec awaryjny", aby jeden kraj mógł zablokować transfer środków, jeśli plan reform byłby za mało ambitny.
Takie propozycje nie podobają się jednak krajom południa Europy, które obawiają się dyktowania im przez Brukselę reform i polityki. Polsce jest bliżej do drugiej grupy. - Dla Polski im większy budżet, tym lepiej, bo będzie to oznaczać więcej pieniędzy do podziału - wyjaśniał Maciej Sokołowski.
4. Rabaty od składek
Kontrowersje budzi również przyszłość rabatów od składek, czyli zwrotów, jakie otrzymują z budżetu unijni płatnicy netto: Austria, Dania, Holandia, Niemcy i Szwecja.
Komisja Europejska chciała, aby po brexicie rabaty zniknęły, tymczasem propozycja szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela zakłada ich pozostawienie na kolejne lata. To nie podoba się Francji i Polsce, a także szeregu innych państw, które domagają się likwidacji rabatów. Za ich pozostawieniem mocno optuje premier Holandii Mark Rutte.
Co więcej, zgodnie z informacjami Agencji Reutera nowy projekt szefa RE zwiększa sumę rabatów dla Austrii, Danii i Szwecji, które wraz z Holandią tworzą grupę tak zwanej oszczędnej czwórki.
5. Ramy czasowe
Między krajami północy i południa nie ma porozumienia co do tego, kiedy rozpocznie się i zakończy wypłata środków z funduszu odbudowy.
6. Praworządność a fundusze
Innym, niezwiązanym z wielkością funduszy problemem, jest powiązanie dostępu do funduszy z praworządnością. Dla Parlamentu Europejskiego, który musi wyrazić ostateczną zgodę na kształt wieloletniego budżetu UE, warunek dotyczący rządów prawa jest jedną z czerwonych linii. Zdecydowana większość krajów członkowskich jest zdeterminowana, by wprowadzić to rozwiązanie, ale Węgry oraz Polska sprzeciwiają mu się w obecnej formie.
W Radzie jasno wyraziłem się w imieniu Parlamentu Europejskiego (...). Oczywiście musimy mieć mechanizm, który będzie gwarantował poszanowanie naszych wartości. UE to nie jest bankomat.
Premier Mateusz Morawiecki przed rozpoczęciem szczytu UE mówił w Brukseli, że rząd nie zgadza się "na arbitralne ujęcie kwestii praworządności". - Uważamy, że jest artykuł 7. i on się toczy. Niech się toczy swoim rytmem. Już od długiego czasu niestety optujemy tutaj za zamknięciem tego artykułu. Natomiast łączenie tych dwóch dziedzin życia, dwóch zupełnie innych obszarów prawnych, również rodzi ogromne zagrożenie dla pewności prawa i na to nie ma naszej zgody – podkreślił Morawiecki.
Jeszcze dalej idą Węgry, które grożą, że zawetują porozumienie w sprawie budżetu, jeśli będzie w nim "uzależnianie finansowania od warunków politycznych i ideologicznych pod dewizą 'praworządności'".
Łączenie tych dwóch dziedzin życia (praworządności i funduszy - red.), dwóch zupełnie innych obszarów prawnych rodzi ogromne zagrożenie dla pewności prawa i na to nie ma naszej zgody.
Większość stolic unijnych popiera jednak zaproponowany przez przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela mechanizm. Zakłada on, że stroną inicjującą i nadzorującą przebieg procedury stosowanej w razie zagrożenia dla funduszy będzie Komisja Europejska, jednak o ostatecznym zastosowaniu środków dyscyplinujących będą decydowały państwa członkowskie.
Propozycja ta jest łagodniejsza niż zaproponowana wcześniej przez KE, bo przewiduje, że do decyzji o ewentualnych sankcjach potrzebne będzie zebranie większości kwalifikowanej państw członkowskich. Komisja proponowała, by była to tzw. odwrócona większość kwalifikowana, co oznaczałoby konieczność znalezienia odpowiedniej liczby państw nie po to, by przyjąć decyzję, lecz by ją odrzucić.
7. Neutralność klimatyczna
Dla Polski kłopotem jest też warunkowość dotycząca osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 roku. Warszawa jest jedyną stolicą, która do tej pory nie przyłączyła się do unijnej deklaracji w tej sprawie.
Sprawa może nie być taka prosta, bo zniecierpliwione stolice zachodnie stawiają sprawę jasno: pieniądze na transformację energetyczną mogą iść tylko do krajów, które będą zbliżały się do celu neutralności klimatycznej. Polska z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji miałaby dostać najwięcej z całej UE - aż 8 miliardów euro. Niewykluczone jednak, że właśnie ten fundusz padnie ofiarą cięć na szczycie.
Źródło: tvn24.pl, PAP, Reuters