|

Ene, due, rabe. A co u was Chińczyk zrobił żabie?

Dziecięce zabawy w piasku
Dziecięce zabawy w piasku
Źródło: Justyna Suchecka
Gdy nie ma internetu, działa głuchy telefon. Tego lata sprawdzam, jak po piaskownicach, placach zabaw, podwórkach i wakacyjnych koloniach - nadal - niosą się rymy i rytmy z naszego dzieciństwa.Artykuł dostępny w subskrypcji

- Babko, babko udaj się, jak się nie udasz, to cię zjem. Jak się udasz, to cię nie zjem, babko, babko udaj się - Ewa, mama półtorarocznej dziewczynki uderza łopatką o foremkę. 

Siedzimy razem w jednej z olsztyńskich piaskownic. Patrzę na nią jak zahipnotyzowana. 

Czy to na pewno tak szło? Pamiętam to nieco inaczej - myślę. Ale nic nie mówię.

Babka się udała, nie ma co psuć zaklęcia.

Kilka tygodni później leżę w łóżku z moją niespełna dwuletnią córką. Do snu czytamy o Jadzi Pętelce, bohaterce serii dziecięcych książeczek stworzonej przez Barbarę Supeł i narysowanej przez Agatę Łukszę. To akurat odcinek o tym, że Jadzia nie chcę oddać innym dzieciom łopatki.

"Babko, babko, udaj się, bo jak nie - będzie źle" - mówi książkowy Bartuś. 

A ja znów myślę po cichu: Nie, to szło jeszcze jakoś inaczej.

Zasypiam i znów zapominam o sprawie. Aż pewnego słonecznego dnia moja córka uderza łopatką o wiaderko. - Babo, babo - powtarza rytmicznie.

I jeszcze nie ma ciągu dalszego. Ale nie mogę przestać zastanawiać się, jaka wersja rymowanki zagości w jej głowie. Olsztyńska, Jadziowa, a może jeszcze jakaś inna, którą ona usłyszała w żłobku, a ja nawet nie zdaję sobie z tego sprawy?

Temat przykleja się do mnie jak te ziarenka piasku. Muszę wiedzieć, jak niosą się przez świat i piaskownice dziecięce rymy, rytmy i żarty. I jak to jest, że niektóre wciąż się nie starzeją, a jedynie obrastają w nowsze wersje.

Co się mówi, by babka z piasku się udała?
Co się mówi, by babka z piasku się udała?
Źródło: AdobeStock

Zatem: "palec pod budkę, bo za minutkę budka się zamyka, gości nie przymyka". 

Zapraszam do czytania.

Gdzie są te dzieci?

Najpierw szukam w książkach i publikacjach naukowych. 

Ku mojemu zaskoczeniu odkrywam, że wcale nie ma tego za dużo. Tak jakby wierszyki miały na zawsze zostać w piaskownicach i broniono im wstępu na salony oraz uniwersytety.

Na dłużej zatrzymuje mnie tekst polonisty i medioznawcy dr. Jacka Lindera, który postanowił przyjrzeć się "zapomnianemu światowi wyliczanek".

Czytaj także: