Elżbieta Witek po pierwsze ucieka od odpowiedzialności, a po drugie albo boi się Jarosława Kaczyńskiego, albo naprawdę była tylko i wyłącznie wykonawcą poleceń swojego szefa - tak zeznania przed komisją śledczą byłej marszałek Sejmu komentowała w "Faktach po Faktach" TVN24 Marta Wcisło z Koalicji Obywatelskiej. Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z PSL-Trzeciej Drogi, mówił, że "jest przekonany co do tego", że w sprawie wyborów kopertowych winnych uda się pociągnąć do odpowiedzialności.
Członkowie sejmowej komisji śledczej ds. wyborów kopertowych przesłuchiwali w środę byłą marszałek Sejmu Elżbietę Witek.
Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) pytał byłą marszałek Sejmu, kiedy i od kogo pierwszy raz usłyszała o pomyśle wyborów korespondencyjnych dla wszystkich głosujących. - Absolutnie nie wiem i nie pamiętam, od kogo i kiedy dowiedziałam się o wyborach korespondencyjnych - powiedziała Witek. Pytana, dlaczego Poczta Polska miała organizować wybory zamiast PKW, odpowiedziała, że nikt nie wiedział, jak długo potrwa pandemia COVID-19 i jak sobie z nią poradzić. Była marszałek Sejmu powiedziała też, że nawet teraz, po czterech latach, nie zna żadnej opinii, jak zgodnie z konstytucją można było przeprowadzić wybory prezydenta w czasie pandemii.
Wcisło: druga osoba w państwie nic nie wie, w niczym nie uczestniczyła albo nie pamięta
O zeznaniach marszałek Witek dyskutowali w "Faktach po Faktach" w TVN24 Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z PSL-Trzeciej Drogi oraz Marta Wcisło, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
- Druga osoba w państwie nic nie wie, w niczym nie uczestniczyła albo nie pamięta - tak de facto można stwierdzić, że pani marszałek Sejmu prowadziła sekretariat partii rządzącej i swojego szefa, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Można postawić pytanie, czy zatem nie była sekretarką pana premiera Kaczyńskiego, a później zwykłego posła - skomentowała posłanka Wcisło.
- Druga osoba w państwie, która mówi, że nawet jeśli uczestniczyła w spotkaniu na Nowogrodzkiej, to nie pamięta treści tego spotkania i nie pamięta, kto w nim uczestniczył - to jest po prostu kpina. To świadczy o tym, że pani marszałek Witek po pierwsze ucieka od odpowiedzialności, a po drugie albo boi się Jarosława Kaczyńskiego, albo naprawdę była wykonawcą tylko i wyłącznie poleceń swojego szefa, co jest straszną rzeczą, bo pełniła bardzo ważną funkcję - kontynuowała.
Mówiła także o tym, jakich efektów należy spodziewać się po pracach komisji śledczej. - Jeśli się okaże, że przed komisją śledczą, podczas zeznań, Mateusz Morawiecki stwierdzi, że nie podejmował decyzji, czyli jednym słowem nie ma winnego. To będzie oznaczać, że przez osiem lat niestety nie żyliśmy w demokratycznym państwie, tylko w zarządzanym przez osobę z Nowogrodzkiej, przez pana prezesa. I należy postawić tezę, czy organy państwa, instytucje państwa należycie pracowały - powiedziała.
Zgorzelski: nikt, kto zawinił, nie umknie przed odpowiedzialnością
Sprawę komentował też wicemarszałek Zgorzelski. - Osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości to było coś, co akurat pani marszałek Witek w jednym z wcześniejszych swoich tweetów określiła słusznie: życie w alternatywnej rzeczywistości. Bo przecież wiemy dobrze, że to nie lokator pałacu na Krakowskim Przedmieściu, czy też lokator urzędu w Alejach Ujazdowskich, czy w końcu sama pani marszałek Witek, (...), nie oni podejmowali decyzje - stwierdził.
Jak mówił dalej, "decyzje zapadały zupełnie gdzie indziej - w pozakonstytucyjnym ośrodku dyspozycji politycznej przy ulicy Nowogrodzkiej".
Mówił także, że "jest przekonany co do tego", że w sprawie wyborów kopertowych winnych uda się pociągnąć do odpowiedzialności. Dodał, że "nikt, kto zawinił, nie umknie przed odpowiedzialnością". - Widzę, że bardzo dobrze przygotowują się członkowie tej komisji do tego, aby zadawać bardzo trudne pytania swoim świadkom, czy też osobom wezwanym. Oczywiście ci, którzy są ze strony Prawa i Sprawiedliwości, robią wszystko, żeby im to utrudnić, ale bądźmy spokojni - mówił wicemarszałek Sejmu.
Zgorzelski: Polska w ostatnim czasie była krajem na podsłuchu
Goście "Faktów po Faktach" odnieśli się także do przebiegu wtorkowej Rady Gabinetowej, podczas której premier Donald Tusk poruszył temat inwigilacji Pegasusem.
Jak mówił Zgorzelski, szef rządu "pokazał obywatelom, że Polska w ostatnim czasie była krajem na podsłuchu, że instytucja uniewinnienia wobec osób, które stosowały inwigilację, stała się, (...) licencją na bezkarność". - To doprowadziło, że ci panowie, kiedy zostali uniewinnieni w 2015 roku, uznali, że są już bezkarni i mogą robić wszystko. Na szczęście dla demokracji podobno podsłuchiwani także byli sami swoi - dodał Zgorzelski, nawiązując w ten sposób do sprawy skazanych i uniewinnionych Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Wcisło o sprawie Pegasusa: na polityków PiS-u naprawdę padł strach
Sprawę inwigilacji Pegasusem komentowała także posłanka Wcisło. Mówiła też o tym, że wśród inwigilowanych mogli być przedstawiciele PiS-u. - W kuluarach się mówi "ciekawe, kto z nas był podsłuchiwany". Dodała, że "na polityków PiS-u naprawdę padł strach".
- Donald Tusk ujawnił to, o czym mówiliśmy, że Pegasus był używany legalnie i nielegalnie. Został kupiony z pieniędzy, które miały służyć ofiarom przestępstw, a stał się narzędziem właśnie do popełniania przestępstw. Stał się cybernarzędziem w rękach ludzi niebezpiecznych - kontynuowała.
Dodała, że "Pegasus i to, co wykreował PiS, to jest takie cybernarzędzie w rękach piromana, który trzyma zapałki i może w każdej chwili podpalić".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24