Nigdy nie uczestniczyłam w spotkaniach na Parkowej w sprawie wyborów korespondencyjnych. Natomiast na spotkaniu szefostwa partii o tej sprawie mówiło się przynajmniej na jednym z posiedzeń - mówiła podczas środowego przesłuchania przed sejmową komisją śledczą do spraw wyborów kopertowych była marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Członkowie sejmowej komisji śledczej ds. wyborów kopertowych przesłuchiwali w środę byłą marszałek Sejmu Elżbietę Witek.
Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) pytał byłą marszałek Sejmu, kiedy i od kogo pierwszy raz usłyszała o pomyśle wyborów korespondencyjnych dla wszystkich głosujących. - Absolutnie nie wiem i nie pamiętam, od kogo i kiedy dowiedziałam się o wyborach korespondencyjnych - powiedziała Witek.
Pytana, dlaczego Poczta Polska miała organizować wybory zamiast PKW, odpowiedziała, że nikt nie wiedział, jak długo potrwa pandemia COVID-19 i jak sobie z nią poradzić. Była marszałek Sejmu powiedziała też, że nawet teraz, po czterech latach, nie zna żadnej opinii, jak zgodnie z konstytucją można było przeprowadzić wybory prezydenta w czasie pandemii.
Wcześniej w środę biegły komisji, były przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński zauważył, że "można było poczekać do 6 sierpnia, kiedy nastąpiło opróżnienie fotela prezydenta i marszałek Sejmu w ciągu 14 dni musiał wyznaczyć termin wyborów", który musiałby przypaść w ciągu 60 dni. W ocenie Hermelińskiego to wyjście, albo wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, to rozwiązania, którym nie można zarzucić naruszenia konstytucji.
Czytaj również: Były szef PKW o "niewątpliwej fikcji prawnej" i decyzji "bezprzedmiotowej, ale też bezpodstawnej"
"To wszystko wynikało z terminów określonych w moim zarządzeniu"
Witek pytana była o tempo prac nad ustawą o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r. przyjętą przez Sejm 6 kwietnia, która - jak zauważył Joński - była procedowana w ciągu trzech godzin. - To wszystko związane było z terminem wyborów 10 maja. To wszystko wynikało z terminów określonych w moim zarządzeniu - powiedziała.
Pytana, dlaczego nie zasięgnęła opinii komisji, odpowiedziała: - Mam prawo do takich działań jako marszałek Sejmu. Dzisiaj w Sejmie robi się bardzo podobnie albo jeszcze gorzej, nie widzę w tym nic złego. Wykonywałam wszystko zgodnie z regulaminem. Czas był potrzebny. Szybki czas na procedowanie ustaw był potrzebny - dodała.
Na pytanie, czy ktoś sugerował jej, że Sejm powinien szybko pracować nad tą ustawą, odpowiedziała, że nikt jej niczego nie sugerował. - Ja wiedziałam, że ustawa musi być procedowana szybko, chodziło o terminy, o których przed chwilą mówiłam - dodała.
Witek powiedziała, że kierowało nią przede wszystkim zobowiązanie wynikające z konstytucji. - Nie ma w Konstytucji RP żadnego przepisu, który pozwalałby w jakikolwiek sposób zmieniać terminy. Nikt z tych, którzy tę konstytucję uchwalali, nie przewidział takiej sytuacji - zaznaczyła.
"Uważałam, że to jest jedyna możliwość"
Joński pytał też, czy Witek uczestniczyła w spotkaniach w willi premiera przy ul. Parkowej lub w siedzibie PiS dotyczących wyborów korespondencyjnych. - Nigdy nie uczestniczyłam w spotkaniach na Parkowej w sprawie wyborów korespondencyjnych. Natomiast na spotkaniu szefostwa partii o tej sprawie mówiło się przynajmniej na jednym z posiedzeń - odpowiedziała. - Dyskutowaliśmy o tym, że wybory korespondencyjne są jedyną możliwością przeprowadzenia wyborów w konstytucyjnym terminie - dodała.
Na pytanie przewodniczącego komisji, czy szef PiS Jarosław Kaczyński naciskał na nią, zaprzeczyła. - Nie nalegał, nie było żadnego wymuszania. Była wspólna praca nad tym, co zrobić, żeby to było skuteczne, żeby wybory na prezydenta RP się odbyły - powiedziała Witek.
Była marszałek Sejmu sugerowała, że odpowiedzialność za przełożenie wyborów prezydenckich w 2020 roku ponosi ówczesna opozycja. - Gdyby notowania ówczesnej kandydatki PO Kidawy-Błońskiej były wyższe, a nie niższe, to dzisiaj byśmy tej komisji nie mieli, bo państwo robilibyście wszystko, żeby te wybory się odbyły - powiedziała Elżbieta Witek.
W odpowiedzi na słowa byłej marszałek Sejmu Dariusz Joński, przewodniczący komisji, stwierdził: "żałuję, że wówczas, kiedy wszystko było pozamykane, nie poprosiła pani o opinię tych, którzy znają się na zdrowiu i życiu".
Źródło: PAP