Urząd opublikował w sieci dane mieszkańców

Myślenice dane mieszkańców
Myślenice (woj. małopolskie)
Źródło: Google Earth
Przez kilka tygodni na stronie Urzędu Miasta i Gminy Myślenice (Małopolskie) można było znaleźć listę blisko 750 nazwisk mieszkańców wraz z ich adresami zamieszkania i wzorami podpisów. Sprawę bada Urząd Ochrony Danych Osobowych.

Biuletyn Informacji Publicznej (BIP) to podstawa internetowej obecności publicznych instytucji. To z niego przede wszystkim dowiadujemy się o działalności samorządów, inspektoratów, służb, o uchwałach gmin, o strukturze urzędów i przepisach. To, czego co do zasady nie powinniśmy tam jednak znaleźć, to nasze dane, wystawione na publiczny widok jak na sieciowej tablicy ogłoszeń.

Urząd Miasta i Gminy Myślenice w BIP opublikował we wrześniu ubiegłego roku petycję mieszkańców dotyczącą budowy połączenia kolejowego Kraków-Myślenice. Do dokumentu dołączona była lista 746 osób, które sprzeciwiły się proponowanej wówczas trasie linii kolejowej przez miejscowość Krzyszkowice. Upubliczniono wszystko: imiona, nazwiska, adresy zamieszkania i wzory podpisów.

Według informacji przekazanych nam przez jednego z mieszkańców, dane "wisiały" na stronie niespełna miesiąc, choć urząd miasta twierdzi, że czas ten był krótszy. Obecnie w BIP można znaleźć już zanonimizowaną wersję dokumentu.

Sprawę bada UODO, prokuratura umorzyła dochodzenie

- Gdy zauważyłem, że na stronie opublikowano moje dane, od razu zgłosiłem to do urzędu. Urzędnicy zamietli to pod dywan, zignorowali, nikogo nie informując. Choć mieli obowiązek zgłosić incydent do Urzędu Ochrony Danych Osobowych i do osób, które podpisały się pod petycją, nie zrobili tego - powiedział nam jeden z mieszkańców gminy, który miał podpisać się pod petycją.

Sprawą zajmuje się Urząd Ochrony Danych Osobowych. Jak poinformował nas rzecznik UODO Karol Witowski, postępowanie zostało wszczęte "na skutek skargi osoby, której dane zostały ujawnione w związku z publikacją przez Urząd Miasta i Gminy w Myślenicach informacji dotyczącej jednej z petycji". Rzecznik przekazał, że nie może udzielić w tej sprawie bardziej szczegółowych informacji.

Publikacji danych mieszkańców przyglądała się też Prokuratura Rejonowa w Suchej Beskidzkiej. Śledczy analizowali tę sprawę pod kątem nielegalnego przetwarzania danych osobowych, za co grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub nawet dwóch lat więzienia. Postępowanie zostało wszczęte na początku stycznia. Jak poinformowała nas suska prokuratura, z końcem marca dochodzenie zostało umorzone "z uwagi na brak znamion czynu zabronionego".

"Dane osobowe znajdujące się w załączniku do petycji mieszkańców jednej z miejscowości zostaly ujawnione na stronie BIP przez omyłkowe przesłanie do publikacji petycji wraz z niezanonimizowaną wersją załącznika" - czytamy w odpowiedzi Prokuratury Rejonowej w Suchej Beskidzkiej na nasze pytania.

Podpatrzyli urzędników wojewody. Bo powinni "świecić przykładem"

Z odpowiedzi władz miasta wynika jednak co innego - publikacja danych nie była efektem niedopatrzenia. Sekretarz gminy Myślenice Robert Pitala w rozmowie z tvn24.pl zwrócił uwagę, że samorząd ma obowiązek publikowania petycji w Biuletynie Informacji Publicznej. - Znaleźliśmy na stronie Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie taką petycję, w której był podany taki sam zakres danych, czyli nazwisko, adres i podpis. W związku z tym udostępniliśmy (listę podpisów - red.) w takiej samej formie. Przy kolejnej petycji stwierdziliśmy już, że może na wyrost lepiej będzie wszędzie usuwać (dane - red.) i nie publikować już takich niezasłoniętych petycji - stwierdził urzędnik.

Urząd Miasta i Gminy Myślenice
Urząd Miasta i Gminy Myślenice
Źródło: Bartłomiej Plewnia, tvn24.pl

Rzeczywiście, na oficjalnej stronie Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie można znaleźć petycję sprzed kilku lat, w której podane są wszystkie dane mieszkańców. Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do biura prasowego wojewody - czekamy na odpowiedź. - Urząd wojewódzki jest jednostką nadzorczą w stosunku do samorządów w niektórych zagadnieniach. Jeżeli mamy patrzeć, jak się pewne rzeczy robi, to na urząd wojewódzki, który powinien świecić przykładem - wyjaśnił sekretarz gminy.

Robert Pitala podkreślił, że pełne dane sygnatariuszy petycji w sprawie kolei były dostępne na stronie Myślenic krócej niż przez miesiąc, jednak nie był w stanie wskazać dokładnego okresu.

Spytaliśmy sekretarza, dlaczego urzędnicy nie zareagowali na pismo mieszkańca, który miał zaprotestować przeciwko publikacji danych w BIP. - Do naszego urzędu nie wpłynęła żadna informacja, żeby ktoś czuł się w tej sprawie poszkodowany - stwierdził Pitala.

Myślenicki urzędnik podkreślił, że petycja mieszkańców Krzyszkowic zawierała klauzulę RODO, a "nie ma jednej stałej klauzuli" - wzoru, który wskazywałby, jak należy postępować z danymi. - Ciężko nam rozszyfrować, czy dana klauzula pozwala nam na udostępnienie danych, bo nieraz mieszkańcy sobie tego wręcz życzą. Chcą, żeby było widać, kto popiera daną sprawę - wyjaśnił Robert Pitala. - Za każdym razem podchodzimy do sprawy indywidualnie, ale trzymamy się tego, by te dane anonimizować - dodał urzędnik.

Watchdog Polska: mogło dojść do wielkiego nieporozumienia

Szymon Osowski, prezes zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska i prawnik, przyznał, że przepisy dotyczące danych wykorzystywanych w petycjach nie jednoznaczne. Zwrócił uwagę, że urzędy mogą publikować dane sygnatariuszy petycji, jeśli tylko wyrażą oni na to zgodę.

- Wszystko rozbija się o to, jak inicjator petycji sporządził klauzulę informacyjną i w jaki sposób były zbierane podpisy. Może dojść do sytuacji, że osoba wnosząca petycję i zbierająca podpisy, sporządza daną petycję w dosyć nieprecyzyjny sposób i to może powodować po stronie urzędu takie przekonanie, że wszyscy się zgodzili, żeby ujawnić ich dane - powiedział Szymon Osowski.

Szef Watchdog Polska ocenił, że przepisy powinny zostać zmienione, tak by nie było wątpliwości co do możliwości publikacji danych osobowych. - Jeśli jednak urząd miał jakiekolwiek wątpliwości, to moim zdaniem ze względów bezpieczeństwa powinien albo od razu zanonimizować dane, albo zwrócić się do inicjatorów petycji. Uważam, że w tej sprawie mogło dojść do wielkiego nieporozumienia - zaznaczył prawnik.

Dlaczego to ważne? - Wielokrotnie dochodzi do represji wobec osób, które występują z petycjami. Urzędnikom powinna zapalić się czerwona lampka, bo ludzie często nie wiedzą, na co się zgadzają - powiedział nam Szymon Osowski.

Zdaniem prezesa Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska samorządy we współpracy z organizacjami pozarządowymi powinny przeprowadzić kampanię informacyjną w sprawie reguł dotyczących zbierania podpisów pod petycjami. - To leży w interesie nas wszystkich, właśnie ze względu na ochronę prywatności i danych osobowych. Uczulamy ludzi na oszustwa metodą "na wnuczka", więc powinniśmy również tego uczyć - zaznaczył Szymon Osowski.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: