Oscary 2025 na ostatniej prostej. Po raz pierwszy w historii Nagród Akademii, w gronie nominowanych w kategorii najlepszy film są dwa musicale. Łączny czas trwania wszystkich filmów, nominowanych w tej kategorii, wynosi 24 godziny i 45 minut. To nowy oscarowy rekord. Oto krótkie opisy filmów, które mają szansę na najważniejszą Nagrodę Akademii roku.
97. ceremonia wręczenia Oscarów coraz bliżej. Tegoroczne nominacje ogłoszone zostały 23 stycznia po tym, jak amerykańska Akademia Wiedzy i Sztuki Filmowej (AMPAS, znana również jako Akademia Filmowa) dwukrotnie przesuwała termin ogłoszenia nominacji. Decyzje te były konsekwencją tragicznych pożarów, jakie na początku stycznia wybuchły w południowej Kalifornii. Akademia podjęła decyzję o przedłużeniu okresu głosowania, które wyłoniło listę nominowanych.
RELACJA NA ŻYWO Z 97. GALI WRĘCZENIA OSCARÓW W PORTALU TVN24.PL W NIEDZIELĘ 2 MARCA OD 23.30.
Dwa musicale, jeden body horror, dwie filmowe biografie, historia watykańskiej polityki, opowieść o amerykańskim śnie, druga odsłona "Diuny", zaskakująca odpowiedź na "Kopciuszka" oraz opowieść o czarnoskórych uczniach szkoły resocjalizacyjnej, gdzie stosowano brutalne i drastyczne metody wychowawcze - tak wygląda tegoroczna dziesiątka, nominowana w kategorii najlepszy film. Żeby zobaczyć wszystkie te filmy, trzeba poświęcić 24 godziny i 45 minut. To nowy rekord w historii Nagród Akademii.
Po raz pierwszy w historii Nagród Akademii, w tym samym roku nominowano dwa musicale: "Emilia Perez" i "Wicked". Oczywiście, chodzi o musicale, a nie filmy muzyczne, jak na przykład "Bohemian Rhapsody".
OSCARY 2025: >> NAJLEPSZA REŻYSERIA >> NAJLEPSZE AKTORKI I NAJLPESZE AKTORKI W ROLI DRUGOPLANOWEJ >> NAJLEPSI AKTORZY I NAJLPESI AKTORZY W ROLI DRUGOPLANOWEJ
Po raz czwarty w historii wśród nominowanych w tej kategorii jest dziewięć kobiet. To rekord ustanowiony w 2016 roku. Współproducentka "Nickel Boys" - Dede Gardner - otrzymała swoją ósmą nominację w tej kategorii, wyrównując rekord Kathleen Kennedy - najczęściej nominowanej kobiety w kategorii najlepszy film.
Oto krótkie opisy tytułów, nominowanych w kategorii najlepszy film.
"Anora" - Alex Coco, Samantha Quan i Sean Baker
Po 25 latach od reżyserskiego debiutu, Sean Baker doczekał się wreszcie uznania, na jakie zasługiwał przynajmniej od czasu "Mandarynki" (2015). Baker wypracował własny język filmowy, łączący realizm społeczny z elementami realizmu magicznego. Skupia się na opowiadaniu historii osób narażonych na marginalizację bądź postrzeganych jako społeczni wyrzutkowie. Często są to sexworkerki/sexworkerzy.
"Anora" to współczesna, bakerowska odpowiedź na "Kopciuszka" i jednocześnie opowieść o jej dalszych losach. Z tą różnicą, że tytułowa bohaterka to tancerka egzotyczna, a jej wymarzony książę szybko okazuje się być kimś innym. Każdy, kto zna dotychczasową twórczość Bakera, nie powinien być zaskoczony tym, że Amerykanin nie bawi się w "żyli długo i szczęśliwie". O wiele ważniejsze dla niego jest ludzkie spojrzenie w kierunku sexworkerek i sexworkerów. Pozwala zrozumieć, że społeczeństwu o wiele łatwiej przychodzi uprzedmiotowienie innych, niż próba wyjścia poza własną perspektywę.
"The Brutalist" - Nick Gordon, Brian Young, Andrew Morrison, D.J. Gugenheim i Brady Corbet
"The Brutalist" stał się jednym z najgłośniejszych tytułów Konkursu Głównego Międzynarodowego Festiwalu FIlmowego w Wenecji 2024. Sam jego twórca - Brady Corbet - nagrodzony został Srebrnym Lwem za najlepszą reżyserię i międzynarodową rozpoznawalność.
"The Brutalist" to fikcyjna opowieść, autorstwa Corbeta i jego żony Mony Fastvold, której głównym bohaterem jest węgierski Żyd László Tóth (Adrien Brody) - architekt, który wykształcenie zdobywał w Bauhausie. W czasie II wojny światowej był więźniem obozu koncentracyjnego Buchenwald. Po odzyskaniu wolności, zdecydował się na emigrację do Stanów Zjednoczonych, w poszukiwaniu nowego życia i żeby spełnić własne "amerykańskie marzenie".
Chociaż postać Tótha jest fikcyjna, to można w niej odnaleźć sylwetki wielu wybitnych architektów tamtego okresu. Sam tytuł odnosi się nie tylko do nurtu architektonicznego (lata 40.-70. XX wieku), ale także do tego, jak brutalne bywa zderzenie imigranta z amerykańską rzeczywistością. Film Corbeta można czytać na wiele sposobów, a każdy będzie właściwy, bo to epickie dzieło, jest niezwykle aktualną filmową parabolą, która unika prostych rozwiązań i odpowiedzi.
"Diuna: Część druga" - Mary Parent, Cale Boyter, Tanya Lapointe i Denis Villeneuve
"Diuna: Część druga" Denisa Villeneuve'a wciąga totalnie. Nawet tych, którzy do kina sci-fi podchodzą sceptycznie. Kanadyjczyk kolejny raz udowodnił, że z literatury sci-fi można stworzyć fenomenalne widowisko, skłaniające do głębszej refleksji. W prawie trzygodzinnej opowieści jest wszystko, co najlepsze we współczesnym kinie. Mało tego: film pozostawia poczucie niedosytu, budząc apetyt na to, co wydarzy się dalej. Niedosytu, jaki towarzyszy oczekiwaniu kolejnego sezonu najlepszych seriali.
"Diuna: Część druga" jest 10. sequelem, nominowanym w kategorii najlepszy film. Jednocześnie jest siódmym sequelem, którego pierwsza część również miała szansę na na Oscara w tej kategorii.
"Emilia Pérez" - Pascal Caucheteux i Jacques Audiard
"Emilia Perez" jest kompletnym dziełem filmowym. Jeden z najważniejszych filmowców w historii francuskiego kina, stworzył coś, czego dotychczas nie było: wybuchową mieszankę thrillera, filmu gangsterskiego, telenoweli i musicalu. Pierwszy hiszpańskojęzyczny film Francuza osadzony został w "realiach" współczesnego Meksyku.
Dlaczego w "realiach"? Film wywołał oburzenie w mediach meksykańskich, zarzucając Audiardowi, że upraszcza i trywializuje wyzwania społeczne, związane z handlem narkotykami oraz licznymi przypadkami zaginięć. Również organizacje reprezentujące osoby transpłciowe, oceniły, że "Emilia Perez" uwstecznia sposób portretowania transpłciowości. Pojawiły się również krytyczne głosy o tym, że Audiard jest kolejnym twórcą, który utrwala nieprawdziwe, krzywdzące stereotypy o osobach transpłciowych i wykorzystuje transpłciowość w sposób instrumentalny, sprowadzając ją do metafory.
Nic nie usprawiedliwia twórców "Emilii Perez" w kontekście tych głosów oburzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że z perspektywy czysto fabularnej, Audiard stworzył wybitny przykład współczesnej paraboli filmowej, pozbawionej taniego moralizatorstwa czy protekcjonalnego spojrzenia na świat. Francuz opowiada w pełni fikcyjną, stworzoną przez siebie historię, której punktem wyjścia były pytania: "czy człowiek rzeczywiście może stać się kimś innym?" oraz "czy da się zmienić ludzką naturę?". Pozostając przy perspektywie czysto artystycznej, na poziomie wizualnym, narracyjnym, warsztatowym i emocjonalnym, Audiardowi udało się zachwycić również część tych, którzy krytycznie ocenili sposób, w jaki zobrazował transpłciowość czy realia meksykańskie.
"I'm Still Here" - Maria Carlota Bruno i Rodrigo Teixeira
Walter Salles - jeden z najwybitniejszych przedstawicieli kina brazylijskiego - zachwyca kolejny raz. "Obca ziemia", "Dworzec nadziei", "W cieniu słońca", "Dzienniki motocyklowe" czy "Linha de Passe" - to tylko niektóre z jego słynnych tytułów, które ugruntowały jego pozycję na arenie międzynarodowej. Polityczny dramat biograficzny "I'm Still Here" powstał na podstawie książki Marcelo Rubensa Paivy, syna Eunice i Rubensa Paivy, o których jest film.
Jest 1971 rok, a Brazylią rządzi junta wojskowa. Siły reżimowe porywają, torturują i w końcu mordują jednego z byłych parlamentarzystów federalnych - Rubensa Paivę, który publicznie sprzeciwiał się reżimowi. Jego żona Eunice zaczyna publicznie upominać o męża, którego losu nie znała. Trafiła za to do aresztu na 12 dni, gdzie była torturowana. Jej postać w filmie Sallesa stworzyła wybitna Fernanda Torres, która jako druga Brazylijka w historii (pierwszą była jej matka Fernanda Montenegro) otrzymała nominację dla najlepszej aktorki w roli głównej.
Eunice Paiva - po stracie męża - swoje życie poświęciła w walce o sprawiedliwość dla ofiar reżimu. W wieku 47 lat ukończyła studia prawnicze, a w kolejnych dekadach stała się jedną z najważniejszych osób, zaangażowanych na rzecz praw człowieka w Brazylii, była również zaangażowana w obronę praw człowieka brazylijskiej ludności rdzennej.
"I'm Still Here" powstał przy budżecie szacowanym na 1,5 miliona dolarów. Wcześniej tylko dwa inne filmy z budżetem, nieprzekraczającym 1,5 miliona dolarów, były nominowane w tej najważniejszej kategorii i ostatecznie zdobyły nagrody. Był to "Rocky" (budżet - około miliona dolarów, zwycięzca z 1977 roku) oraz "Moonlight" (budżet - około 1,5 miliona dolarów, zwycięzca z 2017 roku).
"I’m Still Here" jest pierwszym filmem w języku portugalskim i pierwszym, wyprodukowanym w całości w którymkolwiek z państw Ameryki Południowej, nominowanym w kategorii najlepszy film. Jednocześnie, jest to piąty brazylijski kandydat do Oscara, który zdobył nominację w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Ostatni raz Brazylia otrzymała nominację w 1999 roku za film Sallesa "Dworzec nadziei".
"Kompletnie nieznany" - Fred Berger, James Mangold i Alex Heineman
W "Kompletnie nieznanym" Mangold snuje fabularyzowaną opowieść o początkach kariery Boba Dylana - od przyjazdu do Nowego Jorku, po moment, gdy Dylan "zdradził" amerykański folk, występując z grupą rockową i grając na gitarze elektrycznej.
Już sam pomysł, żeby porwać się na fabularny portret postaci takiej jak Dylan, jest ogromnym ryzykiem. Szczególnie że filmowiec ma już na koncie "Spacer po linie" (2005) o Johnnym Cashu, w którym nie uniknął typowych dla Hollywoodu schematycznych rozwiązań. Próbując zmierzyć się z postacią Dylana, Mangold nie wyciągnął wniosków z własnych potknięć sprzed dwóch dekad. Już na poziomie scenariusza "Kompletnie nieznany" sprawia wrażenie w wielu aspektach bardzo bezpiecznie rozegranej historii.
Na całe szczęście, "Kompletnie nieznany" nie jest filmową laurką dla Dylana. Główny bohater jest postacią skomplikowaną: obsesyjnym artystą, który wiedziony pasją, bywa momentami chamem, a jednocześnie przyciąga uwagę swoją charyzmą. Motorem napędowym filmu Mangolda jest jego obsada: Timothee Chalamet, Monica Barbaro, Elle Fanning i Edward Norton.
Można dyskutować, czy "Kompletnie nieznany" jest filmem wybitnym. Jedno jest pewne: filmowy Dylan pozostaje swojemu pierwowzorowi, a to już wybitne dokonanie.
"Konklawe" - Tessa Ross, Juliette Howell i Michael A. Jackman
"Konklawe" to drugi z rzędu film w reżyserii Edwarda Bergera, który nominowano w kategorii najlepszy film. Poprzednia jego fabuła "Na Zachodzie bez zmian" z 2022 roku zdobył cztery Oscary na dziewięć nominacji. Aż trudno uwierzyć, że urodzony w Niemczech austriacko-szwajcarski filmowiec, w dorobku ma jedynie nominację za najlepszy scenariusz adaptowany za "Na Zachodzie bez zmian".
Tym razem Berger stworzył thriller polityczny na podstawie książki Richarda Harrisa z 2016 roku o tym samym tytule. Kluczowa część fabuły tego dwugodzinnego widowiska toczy się za zamkniętymi drzwiami Domu Świętej Marty i Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie odcięci od świata kardynałowie mają wybrać nowego papieża. Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem konklawe, ujawniają się główne frakcje, których liderzy są kandydatami do zajęcia tronu papieskiego. I chociaż jest to fikcyjna opowieść, to nie brakuje w niej wielu odniesień do rzeczywistości oraz do realnie pogłębiających się podziałów w Kościele katolickim.
"Nickel Boys" - Dede Gardner, Jeremy Kleiner i Joslyn Barnes
Chociaż "Nickel Boys" nie trafił jeszcze do Polski, bez wątpienia jest jednym z najważniejszych amerykańskich filmów ostatniego roku, na który warto czekać.
"Nickel Boys" - debiutancka pełnometrażowa fabuła RaMella Rossa - powstała na podstawie powieści Colsona Whiteheada "The Nickel Boys", inspirowanej historią Dozier School - szkołą resocjalizacyjną dla czarnoskórych chłopców. Szkoła ta funkcjonowałą na Florydzie i "zasłynęła" z drastycznych, przemocowych sposobów traktowania uczniów.
Jednocześnie "Nickel Boys" nie jest kolejnym filmem, "dokumentującym" doświadczenia systemowego rasizmu i traumatycznych przeżyć osób czarnych, żyjących w południowych stanach USA. Rossowi udało się znaleźć własną stylistykę, która pozwoliła mu ocenę moralną opowiadanej historii pozostawić widzom.
"Substancja" - Coralie Fargeat, Tim Bevan i Eric Fellner
Druga pełnometrażowa fabuła w reżyserskim dorobku Coralie Fargeat stała się międzynarodowym przebojem. "Substancja" premierowo zaprezentowana została w ramach Konkursu Głównego Cannes '24, gdzie Fargeat nagrodzona została za najlepszy scenariusz. Nic dziwnego. "Substancja" to wyjątkowe połączenie horroru i społecznej groteski. Jest filmem przerażającym, skrajnie zabawnym i mądrym jednocześnie.
Przede wszystkim film Fargeat, to jej autorska odpowiedź na presję społeczną, związaną z kultem młodości, fiksacji na temat kobiecego ciała. Reżyserka zastanawia się nad tym, co oznacza być kobietą we współczesnym świecie. Nic więc dziwnego, że jedną z głównych ról powierzyła Demi Moore, która w filmie jest fenomenalna. Mało tego. Moore u Fargeat bezbłędnie parodiuje również własny wizerunek publiczny.
"Substancja" w reżyserii Coralie Fargeat jest pierwszym body horrorem i siódmym w historii horrorem nominowanym w kategorii najlepszy film. Jego reżyserka natomiast jest dopiero dziewiątą filmowczynią z nominacją za reżyserię (jedyną kobietą w tym roku w kategorii reżyserskiej).
"Wicked" - Marc Platt
"Wicked" w reżyserii Jona M. Chu to adaptacja pierwszego aktu legendarnego już broadwayowskiego musicalu z 2003 roku. Zarówno sceniczna, jak i filmowa odsłona luźno nawiązują do powieści Gregory'ego Maguire'a z 1995, w której autor tworzy własne historie postaci z "Czarnoksiężnika z krainy Oz". Filmowa wersja drugiego aktu musicalu wejdzie do kin końcem bieżącego roku.
"Wicked" stał się najlepiej zarabiającą filmową adaptacją musicalu scenicznego wszech czasów. Przenosimy się do Krainy Oz, gdzie poznajemy dwie studentki Uniwersytetu Shiz Elfabę (Cynthia Erivo) i Galindę, która później staje się Glindą (Ariana Grande). Łączy je trudna relacja. Ostatecznie ich przyjaźń w pewnym momencie stanie pod znakiem zapytania.
Film Chu jest nie tylko rewelacyjnym widowiskiem muzycznym. Jednocześnie, to bardzo ambitna, inteligentna opowieść o życzliwości, przyjaźni i akceptacji. I jak wielu krytyków przekonuje, "Wicked" to nowa jakość w filmowych musicalach, która będzie rezonować na długo.
Warto dodać, że "Wicked" jest pierwszym w historii filmem, który otrzymał 10 nominacji, a jednocześnie nie zdobył nominacji w kategoriach najlepsza reżyseria i najlepszy scenariusz (w tym przypadku byłby to najlepszy scenariusz adaptowany).
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: UIP