Sąd zajął się kolizją marszałka na S3. Polityk nie czuje się winny

Polityk przed sądem
Zderzenie na trasie S3. Kierowcą był marszałek województwa, zrobił awanturę policji
Źródło: newslubuski.pl 
W gmachu sądu w Sulechowie (woj. lubuskie), w którym mieści się wydział zamiejscowy Sądu Rejonowego w Świebodzinie, ruszył proces do niedawna marszałka województwa lubelskiego Marcina Jabłońskiego (PO). Polityk - jak oceniła policja - spowodował niebezpieczną kolizję na S3, kiedy najpierw wyprzedził inne auto prawym pasem, a potem zajechał mu drogę. Jabłoński przed sądem przekonywał, że jest niewinny.

Przebieg zdarzenia, do którego doszło 26 czerwca 2025 roku na 183. kilometrze trasy S3 na odcinku Sulechów-Zielona Góra, widać na nagraniu, które niedługo potem trafiło do sieci. Na filmie, które opublikował NewsLubuski.pl, marszałek najpierw podjeżdża blisko poprzedzającego go auta, a następnie wyprzedza je prawym pasem. Potem z ujęcia z przodu widać, jak skoda przy powrocie na lewy pas ma kontakt z wyprzedzanym autem, po czym ociera się o bariery energochłonne po lewej stronie jezdni, wzbijając w powietrze tumany kurzu. Zdaniem polityka Platformy Obywatelskiej, nagranie zostało "zmanipulowane" w taki sposób, żeby to on wyglądał na sprawcę. Tak przynajmniej przekonywał w czwartek w sądzie.

Polityk stanął przed nim, bo nie przyjął mandatu, który po kolizji chcieli mu wręczyć funkcjonariusze. Jak ustalił po zdarzeniu nasz reporter śledczy Robert Zieliński, ówczesny marszałek zrobił funkcjonariuszom awanturę, uważając, że policja źle przeprowadza interwencję.

Wersja polityka

W tym miejscu trzeba podkreślić, że nagranie, które trafiło do sieci, pokazywaliśmy ekspertom z zakresu bezpieczeństwa w ruchu drogowym i byli oni zgodni: to polityk odpowiada za spowodowanie kolizji. Dlaczego zatem sam zainteresowany uważa inaczej?

Przede wszystkim zaznaczał, że to kierowca bmw, z którym potem się zderzył, przez wiele kilometrów zachowywał się w prowokacyjny sposób wobec niego i innych kierowców na S3. - Przyspieszał, zwalniał, próbował wyprzedzać, pokazywał siłę swojego samochodu, odjeżdżał i zajeżdżał mi drogę - mówił przed sądem.

Polityk zapewniał, że "nie chciał rywalizować" z kierowcą z bmw. - Nie miałem przecież z nim żadnego konfliktu, nie znałem tego człowieka, nie wiedziałem nawet, kto jedzie tym autem. Chciałem pojechał do pracy i zająć się swoimi obowiązkami - mówił.

- Po prostu chciałem w sposób normalny, zgodnie z przepisami prawa, bo nie przekraczałem prędkości, ominąć ten samochód, pojechać spokojnie bez problemu do pracy. Nie mogę sobie zarzucić, że zrobiłem coś nieodpowiedzialnego, niedojrzałego - zapewniał.

"Do głowy mi to nie przyszło"

Co się zatem stało, że doszło do zderzenia? Marcin Jabłoński twierdził, że zdecydował się wyprzedzić bmw prawym pasem, bo "nie jest to zabronione".

- Do głowy mi nie przyszło, że ktoś w takiej sytuacji może wcisnąć pedał gazu do oporu - mówił.

Zaznaczył, że drugi kierowca miał silniejsze auto i musiał mieć świadomość, że bez problemu utrudni proces wyprzedzania.

- Później się dowiedziałem, że ta osoba ćwiczyła taką jazdę na torze. Konfigurując swój pojazd, ten człowiek wiedział, czym jeździ. Zresztą pracuje on w serwisie, zna takie samochody jak ten, którym ja jechałem. Wiedział, jakie parametry miało jego auto i jakie miało moje - zaznaczył.

Polityk o stresie i budowaniu wizerunku

W dalszej kolejności polityk Platformy Obywatelskiej mówił o tym, jak negatywny wpływ na jego zdrowie miało zamieszanie po zdarzeniu na S3.

- Od kilkudziesięciu lat ciężko pracuję na swoje dobre imię. Wskutek tego, że do mediów trafił film ze zdarzenia, zastanawiałem się, dlaczego ten film tak szybko ktoś udostępnił. Myślę, że chciał po prostu wskazać na mnie jako winnego w tej sytuacji - zaznaczał.

Potem Marcin Jabłoński przekonywał sąd, że "nie ma oryginalnych nagrań ze zdarzenia".

- Taki jest przynajmniej mój stan wiedzy. Ekspert, który zajmował się sprawą, ocenił, że film został poddany obróbce, manipulacji. Zaznaczam, że ja tego eksperta nie znam, zarekomendowany on został mi jako osoba wyróżniająca się w swojej fachowości w kraju - podkreślał.

Sąd nie oddał prawa jazdy

Polityk podkreślił w swojej wypowiedzi, iż "ubolewa, że doszło do zdarzenia".

- Z całą pewnością nigdy tego nie zapomnę, nigdy więcej. Wykorzystam to doświadczenie, żeby bezpiecznie poruszać się po drogach - zapewniał. Niedługo po tych słowach zawnioskował do sądu o zwrócenie mu prawa jazdy.

- Chciałbym i muszę jakoś funkcjonować (...), muszę pracować dalej, muszę zadbać o przyszłość swoją, moich najbliższych. Myślę, że nie ma żadnych powodów, by sądzić, że będę na drodze zachowywał się w sposób nieodpowiedzialny - podkreślał.

Ostatecznie sąd nie zgodził się na zwrócenie dokumentu politykowi, podkreślając, że już w 2022 roku zdawał egzamin kwalifikacyjny ze względu na zgromadzone punkty karne.

Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się w grudniu.

Już nie marszałek

W sierpniu podczas sesji sejmiku województwa lubuskiego głosami wszystkich obecnych 29 radnych została przyjęta uchwała o odwołaniu Jabłońskiego wraz z całym zarządem województwa, którym kierował. Wniosek złożył sam Marcin Jabłoński.

Marszałek lubuski rezygnuje z funkcji
Źródło: TVN24
OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: