Brytyjski aktor Fabien Frankel międzynarodową rozpoznawalność zdobył dzięki roli Sera Cristona Cole'a w "Rodzie Smoka". W najnowszym serialu Brada Inglesby'ego - twórcy między innymi "Mare z Easttown" - Frankel wcielił się w filadelfijskiego policjanta - Anthony'ego Grassa. Grasso dołącza do specjalnej grupy FBI, nadzorowanej przez Toma Brandisa (w tej roli Mark Ruffalo).
"Grupa zadaniowa" to wielowymiarowa historia o przebaczaniu, szukaniu poczucia sprawiedliwości i refleksją nad sensem cierpienia. Były ksiądz, obecnie agent FBI, Tom Brandis obejmuje kierownictwo nad grupą zadaniową, która ma wyjaśnić serie napadów na domy lokalnych gangów narkotykowych. Wraz z czasem sprawa coraz bardziej komplikuje i okazuje się, że jej rozwiązanie nie jest w interesie wszystkich.
Miniserial "Grupa zadaniowa" dostępny jest w serwisie HBO Max, którego właścicielem jest Warner Bros. Discovery (do którego należą również między innymi TVN24 i portal tvn24.pl).
Tomasz-Marcin Wrona: Postać Anthony'ego przez większość tej historii pozostaje dość tajemnicza. Przez długi czas niewiele o niej wiemy, aż w pewnym momencie następuje duży zwrot akcji. Wcielenie się w detektywa filadelfijskiej policji wiązało dużym aktorskim wyzwaniem?
Fabien Frankel: Z jednej strony scenariusz "Grupy zadaniowej" jest misternie dopracowany. Z drugiej - dużo rozmawiałem z Bradem Inglesbym - twórcą serialu - na temat mojej postaci, jak on sobie wyobraża Anthony'ego, kim jest, skąd pochodzi. Miałem więc bardzo wyraźną wizję tego, kim jest ta postać. Nawet jeśli coś nie wynikało wprost ze scenariusza, mogłem uzupełnić z rozmów z Bradem.
Ta rola wymagała od ciebie jakichś szczególnych przygotowań?
Wywodzę się z tradycji teatralnych, studiowałem aktorstwo teatralne. Dlatego też skupiam się w dużej mierze na pracy ze scenariuszem. Spędziłem sporo czasu nad rozkładaniem scenariusza na drobne części, żeby zrozumieć motywację tej skomplikowanej postaci.
W Pensylwanii mieliśmy dużo treningów z tamtejszymi policjantami, żeby przygotować się z perspektywy fizycznej. Dave Ozbud, szef policji w Easttown Township (zachodnie przedmieścia Filadelfii - red.), był cały czas z nami na planie. Dzięki jego pomocy łatwiej było nam zrozumieć fizyczny aspekt pracy policjanta, tego jak reagować w sytuacjach wysokiego ryzyka. Poza tym dużo czasu spędziłem w Filadelfii, poznawałem to miasto, ludzi. W ten sposób też chciałem jak najlepiej wyobrazić sobie kogoś, kto pochodzi z południowej części Filadelfii.
Ważną warstwą tej opowieści - także dla twojej postaci - stanowi religia. Czy ten aspekt wymagał od ciebie dodatkowych przygotowań?
Sam nie jestem osobą religijną, ale moja mama jest katoliczką. Miałem okazję porozmawiać z nią o jej relacji z katolicyzmem i skorzystać z jej doświadczenia. Zresztą, sam Brad dorastał w bardzo katolickiej rodzinie i czerpałem z jego przekonań. Mam wrażenie, że wielu amerykańskich Włochów z południowej Filadelfii to społeczność katolicka, co miało dla Brada ogromne znaczenie przy tworzeniu tego serialu.
Tym ciekawsze było dla mnie doświadczenie, że mogłem zgłębić się w kwestie religii, po którą jako prywatna osoba raczej nie sięgałem.
Co było dla ciebie większym wyzwaniem w roli policjanta z Filadelfii: tamtejszy akcent, kulisy działania FBI czy jego własne nastawienie?
Wszystkie te aspekty były trudne. Nie wiem, czy udało mi się temu sprostać, ale starałem się w najszczerszy sposób uchwycić portret takiego człowieka. U Brada wszystkie postaci osadzone są w pewnym stopniu w rzeczywistości. Wynikająca z tego trudność polega na tym, czy w końcowy efekt będzie wiarygodny. W szczególności dla osób, na których serialowi bohaterowie mogą być wzorowani.
Wspomniałeś, że w Pensylwanii spędziliście sporo czasu. Jak pracowało ci się z pozostałą częścią obsady?
Było to jedno z najlepszych doświadczeń w mojej karierze. To był niesamowicie gościnny plan zdjęciowy. Było mnóstwo śmiechu, rozmów, wspólnych posiłków, bardzo dobrego jedzenia zresztą. Znalazłem przyjaciół i mam nadzieję, że będą to przyjaźnie na lata.
Zwróciłeś uwagę na to, że postać Grasso jest niejednoznaczna, skomplikowana. Zdarzało ci się z nim sympatyzować, czy był dla ciebie typowym czarnym charakterem?
Zdecydowanie nie jest w moim przekonaniu złoczyńcą, naprawdę. Zresztą, byłoby to sprzeczne z tym jak pracuję nad jakąkolwiek rolą, gdybym postrzegał swojego bohatera w ten sposób. W każdej postaci staram się odnaleźć człowieka. Brad jest doskonały w konstruowaniu bardzo ludzkich bohaterów. Oczywiście, nie chcę usprawiedliwiać działań Grassa, ale kreując go, starałem się, aby go nie demonizować.
Oglądałeś "Mare z Easttown" przed wejściem na plan "Grupy zadaniowej"? Dostrzegłeś jakieś podobieństwa i różnice pomiędzy tymi serialowymi światami Brada Inglesby'ego?
Widziałem i uwielbiam ten serial. I "Mare z Easttown", i "Grupa zadaniowa" osadzone są w tym samym świecie, który Brad doskonale zna. Ale w każdym z nich mamy zupełnie inną historię. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że postaci z jednego serialu, mogłyby swobodnie odnaleźć się w rzeczywistości tego drugiego.
Jestem ogromnym fanem "Mare z Easttown" i tym bardziej byłem podekscytowany tym, że wezmę udział w tworzeniu "Grupy zadaniowej".
A co wyróżnia wizję Brada Inglesby'ego i "Grupę zadaniową" spośród produkcji kryminalnych, jakie się obecnie pojawiają?
Mam wrażenie, że jesteśmy w bardzo ciekawym momencie popkulturowym. Gdy dorastałem, thrillery były bardzo ważną częścią kina. Chociażby "Infiltracja" Martina Scorsese czy dzieła w stylu Davida Finchera. Dzisiaj tego typu filmy zeszły na drugi plan, przynajmniej w kinie głównego nurtu. Obecnie kinematografię zdominowały produkcje wywodzące się z istniejących już wytworów kultury. Wyjątkowość tego, co robi Brad, polega przede wszystkim na tym, że zawsze tworzy autentycznie oryginalne opowieści, które w całości pochodzą od niego. Nie adaptuje literatury, powieści graficznych czy istniejących już filmów. Nie tworzy prequeli, sequeli. Myślę, że zwłaszcza teraz powinniśmy jak najbardziej wspierać takich twórców. Dzięki nim mam wrażenie, że otwiera się dobry czas dla autorskich pomysłów i opowieści.
Niedawno znowu obejrzałem "Poprzednie życie" (w reżyserii Celine Song - red.). Sądzę, że wszyscy powinniśmy wspierać młodych filmowców, tworzących oryginalne historie.
"Grupa zadaniowa" to historia o przebaczeniu, poszukiwaniu poczucia sprawiedliwości. Skłania do refleksji nad celowością cierpienia. Jest w tej opowieści coś, co szczególnie do ciebie przemawia?
Myślę, że całość jest wyjątkowa. Brad wykazał się niezwykłym talentem, pisząc bardzo ludzkie historie, pełne empatii. Jestem szczęśliwy, że mogę być częścią tego świata. Nawet z perspektywy głównych motywów tego serialu odnalazłem wiele bliskich mi rzeczy. W tym między innymi kwestie dotyczące relacji, przyjaźni, poczucia przynależności, jakie daje młodym policjantom praca w grupie zadaniowej.
W serialu udało się wam znaleźć świetną równowagę, łącząc bardzo mroczne wątki z elementami humoru.
Znowu wrócę do Brada, ale naprawdę to on poprowadził cały projekt od początku do końca. Równowaga, o której wspominasz, to też zasługa świetnego scenariusza, bo Brad wie, jak tworzyć bardzo ludzkie historie. Przecież życie każdego z nas to równowaga między dramatem i komedią. Nawet w najtrudniejszych momentach pojawiają się sytuacje komiczne. I odwrotnie: gdy wydaje się, że życie staje się już prostsze, nagle stajemy w obliczu jakichś trudności. Jeśli o mnie chodzi, skupiałem się na jak najlepszy oddaniu ducha scenariusza i wizji Brada.
Jest scena, w której z Anthony'ego Grassy stajesz się "DJ Grassanovą". Bycie dj-em to jakiś twój ukryty talent? Hobby?
Nie, nie jestem dj-em. Raczej nikt nie chciałby, żebym zbliżał się do konsoli dj-skiej. Zawsze z zazdrością patrzyłem na znajomych, którzy to potrafili. Jeden z moich najlepszych przyjaciół - zresztą Polak - Alex Braczyk był świenym dj-em, gdy byliśmy młodzi. Przesiadywaliśmy w jego pokoju godzinami i słuchaliśmy jak gra.
A co jako aktor wyniosłeś z tego wyzwania?
Miałem okazję spróbowania nowych rzeczy, okazję do rozwoju pod każdym względem. Rzadko zdarza się możliwość przeprowadzenia się do innego miasta na pół roku i rola pensylwańskiego policjanta, nie mówiąc już o postaci agenta FBI. To wszystko przyniosło mi ogromną radość.
Przełomową w twojej karierze stała się rola Sera Cristona Cole'a w "Rodzie smoka". Która z tych postaci: Ser Cristna Cole'a czy Anthony'ego Grassy była dla ciebie większym wyzwaniem aktorskim?
Obie te postaci stanowiły zupełnie inne wyzwania, a co za tym idzie - trudność w ich tworzeniu polegała na czymś innym. "Ród smoka" osadzony jest w świecie wymyślonym, więc postać tworzona jest na wyobrażeniu rzeczy, które nie istnieją. W przypadku "Grupy zadaniowej" bardzo ważny jest aspekt realizmu, a zatem trzeba pamiętać o tym, że historia wpisana jest w świat rzeczywisty, że ludzie, jakich gramy, istnieją naprawdę. W efekcie obie te role wymagały zupełnie innego podejścia, innych przygotowań. Ostatecznie jednak zgłębianie obu tych światów było fascynującymi doświadczeniami.
Grasz w "Rodzie smoka", teraz współtworzyłeś thriller kryminalny, chciałbyś spróbować swoich sił w produkcji komediowej, na przykład w "Białym Lotosie"?
Oczywiście! Jestem w stanie zrobić wszystko, żeby móc współpracować z Mikem Whitem. On jest niesamowity. Znasz jego dorobek, prawda?
Tak.
To wszystko, co osiągnął, cała jego droga od "Szkoły rocka" po "Biały Lotos" jest imponująca. Bardzo chciałbym wziąć udział w "Białym Lotosie". Uwielbiam wszystkie trzy dotychczasowe sezony.
Autorka/Autor: Tomasz-Marcin Wrona
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: HBO Max Polska