Rozmowa Piaseckiego
Bartosz Cichocki
W poniedziałek rano doszło do zmasowanego ataku rakietowego Rosji na kilkanaście miast Ukrainy. Celem stała się między innymi stolica (pierwszy raz od czerwca). Czy Kijów znów wszedł w tryb życia wojennego, czy tak naprawdę nigdy z niego nie wyszedł? - pytał swojego gościa Konrad Piasecki. - Nie było ucieczki z Kijowa. Być może kilka miesięcy wojny powoduje, że ludzie się dostosowują - mówił przebywający na miejscu Bartosz Cichocki, ambasador Polski w Ukrainie. Dodał, że myślał, że "poniedziałkowe ostrzały wywołają większą reakcję społeczną, a nic takiego się nie stało". - Od maja do sierpnia ludzie przestali zwracać uwagę na alarmy. Od poniedziałku schodzą do schronu - powiedział Cichocki. Jego zdaniem bez względu na to, co wydarzyło się z mostem Krymskim, Kijów czy Winnica i tak byłyby ostrzelane, bo takich zmasowanych działań nie planuje się w zaledwie trzy dni. Zaznaczył również, że mieszkańcy bardzo zwracają uwagę na to, czy dyplomaci i cudzoziemcy są w Kijowie. - Traktują to jako prognozę na przyszłość - podkreślił. Podał też, że społeczeństwo ukraińskie oczekuje od władz kontynuowania walki. - Za dużo stracili, by teraz się cofać - mówił Cichocki.