Loża prasowa

Bartosz Wieliński, Andrzej Stankiewicz, Mariusz Janicki, Aleksandra Pawlicka

Pół miliona osób w samej Warszawie wzięło udział w opozycyjnym marszu w obronie demokratycznych wartości. Manifestacje organizowano także w innych miastach Polski oraz poza granicami kraju, m.in. w Niemczech, Włoszech, Francji, Belgii, USA. - Ta demonstracja była skierowana do zewnątrz, żeby pokazać PiS-owi siłę opozycji, ale i do wewnątrz. Opozycji bardzo brakowało takiego impulsu - ocenił Mariusz Janicki ("Polityka") w programie "Loża prasowa" w TVN24. Aleksandra Pawlicka ("Newsweek") wskazała, że "dziś wydarzyły się dwie ważne rzeczy". - Przemówienie Donalda Tuska, było dobrym przemówieniem lidera opozycji. To nie są tylko wielkie, piękne puste słowa, które jak się wyciśnie, to nic nie zostaje. Tusk złożył tam zobowiązanie, nazwał to swoim ślubowaniem - wyjaśniła. Bartosz Wieliński ("Gazeta Wyborcza") zwrócił uwagę na uczestnictwo w marszu młodych ludzi. - Jak nie ma ich być, skoro w tych protestach już nie chodzi o praworządność, Trybunał Konstytucyjny. Teraz są problemy prawa kobiet, neutralność światopoglądowa państwa, wolność badań naukowych, przecież minister Czarnek idzie jak taran, grozi profesorom, którzy z nim się nie zgadzają - powiedział. Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) ocenił, że "to jest osobiste zwycięstwo Donalda Tuska", a "Jarosław Kaczyński pierwszy raz ma z kim przegrać". - Ten marsz jest konsekwencją gigantycznej pracy, którą Tusk wykonał w terenie przez ostatnie miesiące - powiedział. W dalszej części programu rozmówcy Małgorzaty Łaszcz komentowali decyzję prezydenta Andrzeja Dudy odnośnie projektu nowelizacji ustawy o powołaniu komisji do spraw badania rosyjskich wpływów, zwaną "lex Tusk".