|

Matura 2025. "Nie da się przejść całego życia w okularach z czatem GPT"

30 kwietnia: ostatnie przygotowania do egzaminów maturalnych w II LO w Gorzowie Wielkopolskim
30 kwietnia: ostatnie przygotowania do egzaminów maturalnych w II LO w Gorzowie Wielkopolskim
Źródło: Lech Muszyński/PAP

Gdy pytamy, czy tylko ci, którzy uczyli się systematycznie przez całe liceum, mogą przed maturą spać spokojnie, odpowiada, że "niekoniecznie". O tym, czym tegoroczna matura będzie się różnić od tych z ostatnich lat, opowiada TVN24+ doktor habilitowany Robert Zakrzewski, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Dla niego to pierwsza matura w tej roli.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Dr hab. Robert Zakrzewski jest z wykształcenia chemikiem, specjalistą w zakresie chemii analitycznej. Dotąd był przede wszystkim profesorem na Uniwersytecie Łódzkim, a przez cztery minione lata pełnił tam funkcję prorektora do spraw studentów i jakości kształcenia.

To właśnie w Łodzi mieszka na co dzień, stąd dojeżdża do swojej "ulubionej pracy", jak mówi o kierowaniu Centralną Komisją Egzaminacyjną. Jej dyrektorem został we wrześniu 2024 roku, zastępując na stanowisku wieloletniego szefa CKE - doktora Marcina Smolika, anglistę.

Zakrzewski ma zwykle nastawiony budzik już na godzinę 4.30, tak by "ze wszystkim zdążyć" i jeszcze dojechać pociągiem do biura CKE w Warszawie. Jednak na czas startującego 5 maja maratonu maturalnego, który zaczyna się egzaminem z języka polskiego, zamieszka w stolicy, by "trzymać rękę na pulsie". I panować nad przebiegiem egzaminu dojrzałości, do którego podchodzi w tym roku około 275 tysięcy abiturientów.

Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej dr hab. Robert Zakrzewski
Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej dr hab. Robert Zakrzewski
Źródło: Albert Zawada/PAP

Justyna Suchecka: Tuż przed rozpoczęciem matur media społecznościowe obiegły filmy z okularami - do złudzenia przypominającymi te korekcyjne - w które wmontowana była sztuczna inteligencja, pomagająca w rozwiązywaniu testów. Czy w 2025 roku matura w takim kształcie jak dotąd ma jeszcze sens?

Dr hab. Robert Zakrzewski, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej: Stawiam na uczciwość. System edukacji powinien opierać się na tym, że chcemy uczyć i wychowywać ludzi uczciwych. W podstawie programowej też są zapisy o tym, by kształcić ludzi etycznych i uczciwych. I również nad tym każdego dnia nauczyciele w Polsce pracują.

A jednak nie wszyscy są uczciwi…

Będę to powtarzał do znudzenia: nawet jeśli zdobędziesz niesłuszny wynik, to nie jest tylko historia o tym, że "oszukałeś system". Tak naprawdę oszukałeś siebie, swoich bliskich, kolegów i koleżanki. Nie wykazałeś się umiejętnościami i wiedzą, które były od ciebie oczekiwane. Pójdziesz na studia z wynikiem nieuczciwie zdobytym, jasne, ale szybko może się okazać, że tych umiejętności, których zabrakło ci na egzaminie maturalnym, zabraknie też na uczelni. Nie poradzisz sobie. Więc co będziesz miał z tego oszustwa? Nie da się przejść przez całe życie w okularach z czatem GPT czy jakąś inną sztuczną inteligencją.

Uważa pan, że młodzi ludzie w Polsce są uczciwi?

Tak. Przez lata pracowałem ze studentami. Ludzie, których spotykałem na uczelni, byli uczciwi.

Pamiętam, jak kiedyś w komisji rektorskiej pracowaliśmy nad regulaminem studiów. Wszyscy dziekani mówili wtedy: "Robimy to dla naprawdę niewielkiego odsetka tych nieuczciwych, którzy kombinują. Dla garstki. Bo większość wie, że uczy się dla siebie i musi się uczyć, by zaliczyć".

I dla tego niewielkiego odsetka nieuczciwych ludzi dziś musimy wkładać do kopert z zadaniami nadajniki, które ostrzegą komisję, gdy ktoś przed czasem zechce poznać treść zadań?

Tak, to dla tej garstki. To dobra praktyka moich poprzedników i będziemy to kontynuować.

Nadajniki trafiają do losowo wybranych szkół. Dodatkowo prowadzimy taki wewnętrzny monitoring - rano, przed egzaminem, ktoś z CKE może zadzwonić do wybranej szkoły i na wideokonferencji poprosić o pokazanie pakietów maturalnych. Tak żeby dyrektorzy pokazali, czy materiały rzeczywiście wciąż są utajnione.

W ostatnich latach komuś zdarzyło się już uruchomić taki alarm?

Nie mam takich informacji.

A co jest najczęstszym powodem unieważniania matur?

Ze statystyk z minionych lat wynika, że wniesienie na salę urządzeń teleinformacyjnych. Dlatego opublikowaliśmy komunikat, w którym przypominamy maturzystom, żeby zostawić telefony komórkowe, bo to o nich najczęściej mowa, poza salą egzaminacyjną. Ale to też inteligentne zegarki, tablety. Wszystko, co może być połączone z internetem lub ma technologię bluetooth, w tym kalkulatory naukowe.

A jeśli komuś komórka zadzwoni w kieszeni?

To czeka go unieważnienie egzaminu. I będzie mógł do niego podejść dopiero za rok. W takim przypadku sierpniowa poprawka zdającemu nie przysługuje.

Wiem, że nauczyciele dbają o tych swoich zdających, pracowali z nimi przez te cztery lata, więc mam nadzieję, że będą im jeszcze o tej kwestii przypominać. Szkoda byłoby, żeby głupi, niewyłączony dzwonek pozbawił kogoś szansy na zdanie matury w tym roku. Ale podkreślam: już samo wniesienie na salę egzaminacyjną jest powodem do unieważnienia egzaminu.

Kiedy ja zdawałam maturę, przeciwnikiem egzaminatorów mogły być ściągi ukryte w toalecie. Dziś ta walka jest dużo trudniejsza, bo ścigacie się z najnowszymi technologiami.

Prawda. Ale ja wolę myśleć, że te technologie też nam pomagają. Na przykład karty odpowiedzi są skanowane i komputer rozpoznaje miejsca, w których są odpowiedzi, a egzaminator zaznaczył liczbę punktów. Systemy informatyczne pomagają nam opracowywać wyniki, liczyć średnie, skale centylowe. Bardzo prosto przesyłać te wyniki i drukować świadectwa.

Wchodzimy też w system e-oceniania.

Na czym polega?

W tym roku nie zastosujemy go jeszcze na maturach, ale najprawdopodobniej po raz drugi na języku niemieckim i rosyjskim na egzaminie ósmoklasisty. Przygotowujemy się do e-oceniania dla egzaminu z matematyki.

A polega to w uproszczeniu na tym, że prace są wożone w jedno miejsce, skanowane na specjalnych maszynach i w takiej formie trafiają do egzaminatorów.

Czyli mogą sprawdzać je w domach?

Takie jest założenie, że już nie wszyscy egzaminatorzy będą musieli być "koszarowani", czyli sprawdzać prace w jednym miejscu, w tym samym czasie.

Oszczędzicie tak czas, pieniądze?

To mogłoby skrócić czas sprawdzania prac, ale już widzę, że nie tak bardzo, jak to sobie wyobrażałem. Skanowanie też zajmuje czas. W dodatku prace trzeba do tego odpowiednio przygotować, zabezpieczyć. Żeby nic nie zginęło, nie pomieszało się.

Co na tym e-ocenianiu zyskacie?

To pozwoli usprawnić sprawdzanie prac. Arkusze trafią do egzaminatorów w takiej formie, że oni będą mogli je sprawdzać w dogodnym czasie i miejscu. Nie będą musieli przyjeżdżać do ośrodka egzaminacyjnego. Teraz to się robi zwykle w weekendy i jest to bardzo obciążające. Wiem to z własnego doświadczenia, bo byłem egzaminatorem. To nawet półtora miesiąca wycięte z życiorysu, jeśli ktoś uczestniczy jeszcze w weryfikacji, czyli ponownym sprawdzeniu prac.

W przyszłości takie zeskanowane prace mogłyby też posłużyć do tak zwanych wglądów w prace. Maturzyści mogliby zobaczyć, jak zostały sprawdzone, bez konieczności osobistego przyjeżdżania do komisji egzaminacyjnych. Oczywiście trzeba by było jeszcze do tego dostosować prawo, ale możliwości techniczne będą.

Na naukę nigdy za późno. Udowadnia to 86-letni pan Józef, tegoroczny maturzysta
Źródło: Jarosław Kostkowski/Fakty TVN

Piszę o edukacji od kilkunastu lat i mam wrażenie, że co roku muszę zadawać to pytanie: czym tegoroczna matura będzie się różnić od poprzednich?

Wracamy do egzaminowania z całej podstawy programowej. Na maturze będzie sprawdzane to, czego licealiści uczyli się przez cztery lata. Kilka ostatnich matur było okrojonych ze względu na pandemię i edukację zdalną.

Czyli będzie trudniej?

Nie powiedziałbym tak.

Pani minister Barbara Nowacka zainicjowała okrojenie podstaw programowych o przynajmniej 20 procent z każdego przedmiotu, więc choć egzamin obejmie całość podstawy, to i tak będzie łatwiejszy, niż zapowiadano, gdy wchodziła w życie (w 2019 roku - red.), a tegoroczni maturzyści zaczynali naukę w liceach.

Politycy PiS dużo mówili, że w końcu podniosą poprzeczkę i matura będzie trudna.

I na poziomie rozszerzonym rzeczywiście trudna będzie. Musimy pamiętać, że to są egzaminy rekrutacyjne na studia. Jak ktoś chce studiować na przykład medycynę, to musi się wykazać naprawdę obszerną wiedzą i umiejętnościami.

Czyli rektorzy nie będą narzekać na poziom kandydatów na studia?

Niektórzy będą, inni nie.

Chciałbym rozpocząć rozmowy z rektorami o tym, jak oni widzą maturę. Czy to jest narzędzie dobrze dopasowane do ich potrzeb? Co można zrobić, aby było dopasowane lepiej? Spójrzmy na chemię - zupełnie inna jest rola tego egzaminu na uczelniach medycznych, a inna na kierunkach technicznych czy samej chemii.

Okazja do takich rozmów jest naturalna, bo trwają prace nad nowymi podstawami programowymi. Możemy wymyślić egzaminy od nowa. Jest czas, by myśleć o tym systemowo i ja na pewno będę namawiał rektorów, by aktywnie brali udział w tych pracach.

Czytałam w innych mediach, że pan rozwiązał już tegoroczne arkusze maturalne. Jak poszło?

Tylko arkusze podstawowe i nie pisałem wypracowania. Jestem z siebie zadowolony.

A wypracowania nie pisałem, bo nie chciałam obciążać ekspertów sprawdzaniem mojej pracy i realizacji tematu. Ale test historyczno-literacki rozwiązałem. Było nieźle.

Jaki pan miał wpływ na arkusze?

Przyszedłem do CKE, gdy już powstawały. Praca nad egzaminem trwa około trzech lat.

Czyli nie mógł pan przyjść i powiedzieć: lubię Prusa, dajcie im "Lalkę"?

Nie mogłem. I uważam, że kształt egzaminu nigdy nie powinien być decyzją jednego człowieka. Dziś pracuje nad tym szereg ludzi: recenzentów, autorów, ewaluatorów. Kilkanaście osób.

Wszystkich obowiązują procedury tajności, znają fragmenty arkuszy, tak zwane wiązki. I trzeba pamiętać, że co roku szykujemy trzy arkusze: majowy, czerwcowy (dla tych, którzy z powodów losowych nie mogli pisać w pierwszym terminie) i sierpniowy, poprawkowy.

Decyzje o kształcie arkuszy podejmowane są kolegialnie, choć ostatecznie odpowiedzialność oczywiście biorę ja.

Kto się nie musi martwić o maturę w poniedziałek?

Nikt się nie musi martwić. Maturzyści mogą zaufać autorom i recenzentom. Wszystko jest dobrze przygotowane. Pytania jednoznaczne.

Czyli klasycznie: kto się uczył przez cztery lata, może spać spokojnie…

A nie, tu przyznam, że nie tylko. Bo wiem, że ludzie mają różne sposoby uczenia się. Jedni skutecznie i efektywnie uczą się przez cztery lata, robiąc to systematycznie, a inni intensywnie w ostatnim roku nauki.

A pan się stresuje maturą?

Tak, bo to moja pierwsza matura. Oczywiście w nowej roli.

Pozwolę sobie na dygresję. Kiedyś miałem wystąpienie dla grona kolegów i koleżanek - chemików i chemiczek - nauczycieli akademickich. Rozmawialiśmy o umiejętnościach potrzebnych do prowadzenia badań naukowych i o tym, że treści z tym związane również znajdują się w arkuszu maturalnym z chemii. Zacząłem tamten wykład od tego, że każdemu życzę, żeby mógł zdawać w życiu maturę trzy razy.

Dlaczego trzy?

Na sali byli chemicy, ale to też rodzice i dziadkowie. Stresowali się wynikami. Cieszyli, gdy były dobre. To są silne emocje i można je przeżywać jako maturzyści, ale też ich rodzice, a kiedyś właśnie dziadkowie. I myślę, że to mogą być piękne rodzinne przeżycia.

Ale wracając do głównego wątku, stresuję się, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Wiem, że w arkuszach każdy przecinek, podkreślenie, umieszczenie zdjęcia czy rysunku w tym, a nie innym miejscu, może mieć wpływ na przebieg i wynik egzaminu. Różne detale mogą pomagać lub rozpraszać. A ja chciałbym, żeby maturzyści nie byli rozproszeni czy wystawiani na niepotrzebne próby.

A co pana najbardziej zaskoczyło w dotychczasowej pracy w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej?

Znałem już system z różnych stron. Byłem w przeszłości: egzaminatorem, weryfikatorem, przewodniczącym zespołu, koordynatorem przedmiotowym, recenzentem, arbitrem maturalnym.

Oczywiście życie niesie różne problemy, które trzeba rozwiązywać. W CKE dzieją się trzy rzeczy naraz, które są pilne i wszystkie należy robić równolegle, a nie po kolei. Najlepiej między godziną 10 i 12. Ale nie jestem w tym sam. Wierzę, że zdamy ten egzamin.

Czytaj także: