Anna Maria Dyner, Agnieszka Legucka, Bartosz Węglarczyk, Tomasz Stawiszyński
Jak duże jest prawdopodobieństwo, że Władimir Putin użyje broni nuklearnej? - pytał swoich gości Marcin Meller w programie "Drugie śniadanie mistrzów" w TVN24. - Oczywiście, że zagrożenie jest, bo być może w pewnym momencie Władimir Putin uzna, że nie ma innego wyboru - stwierdził Bartosz Węglarczyk z Onet.pl. Zaznaczył jednocześnie, że "prawdopodobieństwo wojny nuklearnej pomiędzy mocarstwami jest bardzo niewielkie, ale użycie taktycznej broni nuklearnej w Ukrainie jest prawdopodobne". Zdaniem filozofa Tomasza Stawiszyńskiego "to prawdopodobieństwo wcale nie jest takie małe, jak nam się wydaje". - Mam wrażenie, że kalkulacja ekonomiczna, polityczna i pragmatyczna nie raz już zawiodła, w przypadku tego, co robi Władimir Putin - mówił Stawiszyński. Przywołał opinie ekspertów, którzy przed lutym 2022 roku przewidywali, że prezydent Rosji "nie zrobi kroku za granicę ukraińską, że to mu się nie opłaca". Agnieszka Legucka z Akademia Finansów i Biznesu Vistula dodała, że "my kierujemy się naszą racjonalnością, natomiast nie potrafimy przeszacować Putina, ponieważ on się kieruje swoją racjonalnością". - Teraz rosyjska armia jest w najsłabszym momencie. Putin stosuje broń atomową jako parasol ochronny nad nowo anektowanymi terytoriami, strasząc tym samym Zachód i Ukraińców - oceniła Legucka. Według Anny Marii Dyner, analityczki ds. Białorusi i polityki bezpieczeństwa Rosji, "z wojskowego punktu widzenia użycie taktycznej broni jądrowej na froncie nie ma sensu". - Prościej jest paradoksalnie użyć broni konwencjonalnej niż taktycznej broni atomowej - powiedziała Dyner.