|

Oni nagrywali zbrodnię na UW. A co powinno się robić w obliczu zagrożenia?

Działania służb na kampusie UW
Działania służb na kampusie UW
Źródło: Radek Pietruszka/PAP
Drastyczne nagrania z brutalnego ataku na Uniwersytecie Warszawskim, w którym zginęła pracowniczka uczelni i poważnie raniony został strażnik, obiegły media społecznościowe. Gdy jedni są tym oburzeni, inni podrzucają znajomym film, jak zwykle robią to z memami czy śmiesznymi nagraniami. Dlaczego? O tym, jak reagujemy, a jak powinniśmy reagować w obliczu agresji i zagrożenia w miejscach publicznych - rozmawiamy z ekspertami.Artykuł dostępny w subskrypcji

Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i potrzebujesz porady lub wsparcia, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.

Na kilka tygodni przed morderstwem na Uniwersytecie Warszawskim uczelnia przestrzegała członków i członkinie społeczności:

Nie nagrywaj telefonem w sytuacji zagrożenia. Twoje życie i zdrowie są cenniejsze niż film do wstawienia w mediach społecznościowych.

A mimo to w ostatnich dniach platformy są pełne nagrań z dramatu, który rozegrał się na terenie uniwersytetu.

- Masę osób, które były świadkami tego zdarzenia, nie podejmowało interwencji. Wręcz odnotowaliśmy też takie dziwne zachowania, że część osób kręciła sobie filmy, nagrywając całe zdarzenie - powiedział w czwartek Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych i administracji, odnosząc się do zabójstwa na kampusie UW.

Zapytaliśmy, jak w jego ocenie powinna wyglądać prawidłowa reakcja świadków tragedii. Stwierdził, że w takich sytuacjach należy "mierzyć siły na zamiary". - Albo bronię, albo dzwonię na 112, zawiadamiam policję. Można też krzyknąć, zareagować - wskazał Dobrzyński. Zaznaczył, że są to "bezwarunkowe i naturalne" reakcje.

TVN24 Clean_20250508143510(6096)_aac
Rzecznik MSWiA o zachowaniu świadków zbrodni na UW
Źródło: TVN24

Bestie czy ofiary?

A jaką reakcją jest nagrywanie dramatycznych zdarzeń telefonem? 

Psychoterapeutka Joanna Sokolińska zauważa, odnosząc się do częstych i pełnych oburzenia komentarzy w mediach społecznościowych, że sprawa nie jest taka czarno-biała. W jednym z komentarzy zauważyła, że ktoś zastanawiał się, jaką trzeba być "bestią".

- Niekoniecznie trzeba być bestią - komentuje Sokolińska. I dodaje: - To, jakim językiem opisujemy osoby, które te straszne obrazy wrzuciły do mediów, pokazuje, jak jesteśmy wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. "To", czyli brutalną zbrodnię w bezpiecznie się kojarzącym i dobrze znanym miejscu i to drugie - uwiecznienie i udostępnienie jej zapisu. 

Czytaj także: