Nie tylko Grenlandia. Wszystkie terytoria, które chciałby przejąć Donald Trump

shutterstock_2438561121
Trump zapytany o "aneksję Grenlandii": myślę, że to się wydarzy
Źródło: TVN24/Reuters

Plany wizyty delegacji USA na Grenlandii wywołały ogromne emocje z powodu wcześniejszych sugestii Donalda Trumpa, że chciałby przejąć kontrolę nad tą wyspą. Grenlandia nie jest jednak jedynym terytorium, którego przejęcie sugerował w ostatnich miesiącach prezydent USA. Jest ich kilka na trzech różnych kontynentach.

Planowana wizyta amerykańskiej delegacji na Grenlandii - pomimo braku zaproszenia przez lokalne władze - wywołała ogromne emocje i protesty na wyspie. Ostatecznie wizyta została odwołana i zastąpiona wizytą wiceprezydenta USA w amerykańskiej bazie wojskowej na Grenlandii. Wszystko z powodu wcześniejszych deklaracji Donalda Trumpa, że chce on przejąć kontrolę nad tą ogromną wyspą należącą obecnie do Danii.

Grenlandia nie jest tymczasem jedynym obszarem, którego przejęcie prezydent USA sugerował lub deklarował wprost. Oto wszystkie terytoria, o kontroli nad którymi mówił w ostatnich miesiącach Donald Trump.

Grenlandia

"Stany Zjednoczone Ameryki uważają, że posiadanie i kontrola Grenlandii są absolutną koniecznością" - Donald Trump stwierdził pod koniec grudnia. W kolejnych tygodniach wielokrotnie powtarzał, że przejęcie tej wyspy, będącej obecnie terytorium autonomicznym należącym do Danii, jest konieczne dla bezpieczeństwa USA.

W styczniu prezydent USA dodał, że nie może wykluczyć nawet użycia przymusu militarnego lub gospodarczego, aby odebrać wyspę Danii. O przejęciu Grenlandii mówił także w marcu w swoim orędziu prezydenckim przed Kongresem. Podkreślił, że jego administracja współpracuje "ze wszystkimi zaangażowanymi" w celu przejęcia Grenlandii. - Myślę, że ją dostaniemy w ten czy inny sposób - dodał.

ZOBACZ TEŻ: Popyt na Grenlandię. Dlaczego Trump (i nie tylko on) pragnie wyspy

Kanada

O aneksji Kanady Donald Trump bardzo otwarcie zaczął mówić w trakcie swojej kampanii wyborczej. Do tematu, już jako 47. prezydent USA, wrócił w grudniu stwierdzając, że obecnie Stany Zjednoczone "subsydiują Kanadę kwotą ponad 100 miliardów dolarów rocznie". "Wielu Kanadyjczyków chce, aby Kanada stała się 51. stanem. Potężnie zaoszczędziliby na podatkach i ochronie wojskowej. Uważam, że to świetny pomysł. 51. stan!!!" - pisał wówczas w mediach społecznościowych.

Trump nie wyjaśnił, co dokładnie ma na myśli mówiąc o subsydiach dla Kanady, jednak jego kolejne wypowiedzi wskazywały, że chodzi o amerykański deficyt handlowy z tym państwem. "Bez tej ogromnej dotacji Kanada przestaje istnieć jako kraj zdolny do przetrwania. Brutalne, ale prawdziwe! Dlatego Kanada powinna stać się naszym ukochanym 51. stanem" - argumentował w lutym w mediach społecznościowych. Według doniesień medialnych, prezydent USA miał także całkiem otwarcie proponować aneksję kanadyjskiemu premierowi Justinowi Trudeau.

Kanał Panamski

W kampanii wyborczej Donald Trump wielokrotnie oskarżał Panamę, że pobiera zbyt wysokie opłaty od amerykańskich statków oraz pozwala Chinom na zarządzanie Kanałem Panamskim. Zapowiedział "odebranie" tego kanału, nad którym kontrolę USA przekazały panamskim władzom w 1999 roku, na co jego zdaniem pozwalają podpisane traktaty. "Jeśli zasady moralne i prawne tego wspaniałomyślnego gestu darowizny nie będą przestrzegane, zażądamy, aby Kanał Panamski został nam zwrócony w całości i bez zadawania pytań" - pisał w mediach społecznościowych. W styczniu Trump nie wykluczył również użycia przymusu militarnego lub gospodarczego, aby przejąć nad nim kontrolę.

W marcu nastąpiła ewolucja tej narracji. - Moja administracja odbierze Kanał Panamski, już zaczęliśmy to robić - ogłosił prezydent USA, dodając: "przejmujemy go z powrotem". Trump skomentował w ten sposób fakt, że amerykańskie przedsiębiorstwo inwestycyjne BlackRock uzgodniło zakup udziałów większościowych w portach po obu stronach Kanału Panamskiego. W praktyce zakup ten nic nie zmienia jednak w kwestii praw własności Kanału, ponieważ porty te nie są nawet jego częścią. Kanał Panamski wraz z całą swoją infrastrukturą pozostaje w całości kontrolowany przez panamski rząd poprzez autonomiczną agencję o nazwie Administracja Kanału Panamskiego (ACP).

ZOBACZ TEŻ: Czy Kanał Panamski przejęli Chińczycy? I czy USA mają prawo go "odebrać"?

Strefa Gazy

O przejęciu kontroli nad należącą do Państwa Palestyna Strefą Gazy Donald Trump po raz pierwszy powiedział na początku lutego. - USA przejmą Strefę Gazy - zapowiedział podczas konferencji prasowej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu. Powtórzył wówczas także swój styczniowy pomysł, by przesiedlić do innych państw mieszkających tam Palestyńczyków. Przejęta przez USA Strefa Gazy miałaby zostać zamieniona w "riwierę Bliskiego Wschodu", zamieszkaną przez "międzynarodowych ludzi".

Pod koniec lutego prezydent USA opublikował także w mediach społecznościowych wygenerowany przez sztuczną inteligencję film z artystyczną wizją odbudowanej Strefy Gazy, nazwanej "Trump Gaza". Film okazał się później jednak "satyrą na megalomański pomysł Trumpa", wykorzystaną bez wiedzy i zgody jej autorów.

ZOBACZ TEŻ: Historia nieistniejącego państwa. Prawdziwa przyczyna konfliktu o Strefę Gazy

Meksyk

Donald Trump sugerował możliwość bombardowania Meksyku albo inwazji na ten kraj w ramach walki z tamtejszymi gangami narkotykowymi już w czasie kampanii wyborczej w 2024 roku. W grudniu w wywiadzie dla stacji NBC News Donald Trump wysunął natomiast wobec Meksyku podobne zarzuty jak wobec Kanady. Stwierdził, że USA "subsydiują" (dotują - red.) to państwo, w związku z czym powinno ono stać się częścią Stanów Zjednoczonych. "Subsydiujemy Kanadę kwotą ponad 100 miliardów dolarów rocznie. Subsydiujemy Meksyk niemal 300 miliardami dolarów. Nie powinniśmy tego robić - dlaczego subsydiujemy te państwa? Jeśli mamy je subsydiować, pozwólmy im stać się (amerykańskimi - red.) stanami - powiedział.

W marcu Donald Trump umieścił sześć meksykańskich karteli narkotykowych na liście zagranicznych organizacji terrorystycznych, co - jak wyjaśniało wówczas CNN - mogłoby potencjalnie być podstawą do przeprowadzenia bezpośrednich ataków USA na terytorium Meksyku. Pojawiły się wówczas także doniesienia medialne, że nad Meksykiem zaczęły potajemnie krążyć drony szpiegowskie. W reakcji na te wydarzenia Meksyk dokonał zmian w konstytucji, które mają mu pomóc chronić suwerenność kraju, a prezydentka tego kraju ostrzegła, że jej kraj nie będzie akceptować amerykańskiej "inwazji" pod pretekstem walki z handlem narkotykami.

Wenezuela

O tym, że zbrojna interwencja w Wenezueli jest jedną z rozważanych "opcji", Donald Trump mówił już w czasie swojej pierwszej kadencji jako prezydenta USA. Jego ówczesny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton twierdził w wydanej później książce, że zdaniem Trumpa Wenezuela "jest tak naprawdę częścią Stanów Zjednoczonych". Sugerowano jednak wówczas, że celem interwencji byłoby nie formalne przejęcie kontroli nad terytorium Wenezueli, ale siłowa zmiana władzy i obalenie wenezuelskiego dyktatora Nicolasa Maduro.

Do wspominania o działaniach mogących stanowić ingerencję w integralność i suwerenność Wenezueli Donald Trump wrócił w czasie ubiegania się o republikańską nominację prezydencką w 2023 roku. Zarzucając wówczas Joe Bidenowi bogacenie dyktatora Wenezueli poprzez kupowanie od niego ropy naftowej, stwierdził: "Kiedy odchodziłem, Wenezuela była na skraju upadku. (Gdyby Biden nie przejął Białego Domu - red.) Przejęlibyśmy to, zatrzymalibyśmy całą tę ropę" - stwierdził na konferencji prasowej w Karolinie Północnej, nie precyzując co ma na myśli. W styczniu tego roku portal Axios informował natomiast, że formowana jeszcze wówczas nowa administracja Donalda Trumpa nadal chce zmiany reżimu w Wenezueli, "ale zmiana reżimu niekoniecznie oznacza interwencję zbrojną".

Powrót ekspansjonizmu USA?

W styczniu szeroko odnotowany został fakt, że Donald Trump w swojej mowie inauguracyjnej użył historycznego zwrotu "boskie przeznaczenie" (ang. Manifest Destiny), który ma długą historię w USA. W XIX wieku miał on oznaczać "domniemaną nieuchronną ekspansję terytorialną Stanów Zjednoczonych" na kolejne obszary Ameryki Północnej w kierunku Pacyfiku i dalej - czytamy w Encyklopedii Britannica. Termin ponownie zyskał na popularności po zakupie Alaski po wojnie secesyjnej oraz w okresie aneksji Hawajów pod koniec XIX stulecia. Trump użył go natomiast mówiąc o amerykańskich planach podboju planety Mars.

"Ekspansjonizm Donalda Trumpa zagraża opartemu na zasadach porządkowi, który istnieje od drugiej wojny światowej", ocenia Peter Beaumont w swojej analizie na łamach brytyjskiego "Guardiana". Jedna z podstawowych jego zasad sformułowana została w artykule 2 Karty Narodów Zjednoczonych z 1945 roku, stanowiącym, że "wszyscy członkowie powstrzymają się w swych stosunkach międzynarodowych od groźby użycia siły lub użycia jej przeciwko integralności terytorialnej lub niezawisłości politycznej któregokolwiek państwa".

Zdaniem autora "Guardiana", ekspansjonistyczne groźby Donalda Trumpa zagrażają istniejącemu od dekad "tabu dotyczącego zdobywania terytoriów siłą lub groźbą jej użycia". "Eksperci ostrzegają, że połączenie rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie oraz wypowiedzi Trumpa, w których wprost nawołuje on do pozyskania przez USA Grenlandii, Kanady, Kanału Panamskiego i Strefy Gazy", napędzają "środowisko, w którym zagrożone są od dawna uznane granice".

Autor zwraca przy tym uwagę, że o ile groźby Trumpa jak dotąd pozostają tylko groźbami, "nowe ekspansjonistyczne dążenia są wyraźniej widoczne w innych miejscach". W Afryce przywódca Rwandy wspiera rebeliantów w sąsiedniej Demokratycznej Republice Konga, mówiąc o "Wielkiej Rwandzie". Na Bliskim Wschodzie "izraelska skrajna prawica agresywnie dąży do formalnej aneksji okupowanego Zachodniego Brzegu", zaś izraelskie wojsko stacjonuje w częściach Syrii i Libanu. Na Dalekim Wschodzie Chiny zwiększają presję, aby przejąć kontrolę nad Tajwanem, zaś w Europie, "co było wcześniej nie do pomyślenia, to, że Rosja może fizycznie zagrozić krajom bałtyckim i wschodnim, nie jest już tylko wyobrażalne, ale stało się pilną sprawą bezpieczeństwa". "Podbój powrócił", brzmi komentujący to wszystko artykuł, który ukazał się niedawno na łamach prestiżowego "Foreign Affairs".

Oglądaj TVN24 na żywo
Dowiedz się więcej:

Oglądaj TVN24 na żywo

Czytaj także: