Jeszcze do niedawna w ciepłe, letnie wieczory łąki, parki i ogrody były rozświetlone przez świetliki. Przyrodnicy alarmują jednak, że populacja tych owadów drastycznie maleje, a nawet pojawia się ryzyko ich wyginięcia. Są jednak sposoby na to, aby zatrzymać ten negatywny trend.
Świetliki, zwane też robaczkami świętojańskimi, to chrząszcze z rodziny świetlikowatych (Lampyridae). Zgodnie z nazwą potrafią emitować światło z wykorzystaniem zjawiska bioluminescencji. W Polsce występują trzy gatunki świetlikowatych: najczęściej spotykany świetlik świętojański (Lampyris noctiluca) oraz rzadsze iskrzyk (Lamprohiza splendidula) i świeciuch (Phosphaenus hemipterus).
Przyrodnik Mikołaj Siemaszko ostrzegł, że obecne pokolenie może być ostatnim, które zna świetliki. Populacja wszystkich trzech gatunków znacząco spada w ostatnich dekadach.
- W zależności od regionu jest to od 30 do nawet 70 procent. Niestety, dane naukowe są dość skąpe, bo niewielu badaczy w Polsce zajmuje się tymi owadami - zaznaczył przyrodnik. - Obecnie da się je (świetliki - red.) zaobserwować jedynie punktowo. Jeśli obecne tempo spadku ich liczebności się utrzyma, mogą praktycznie zniknąć w ciągu kilku dekad - dodał.
Trzy powody wymierania świetlików
Siemaszko dodał, że winę za masowe ginięcie świetlików ponosi człowiek. Główne przyczyny są dwie: niszczenie siedlisk owadów i nocne zanieczyszczenie światłem.
- One (świetliki - red.) potrzebują wilgotnych łąk, skrajów lasów i dzikich ogrodów, czyli miejsc naturalnych, jak najmniej zmienionych przez człowieka, niewykoszonych. Niestety wiele takich nieużytków zostało przekształconych pod zabudowę lub jest intensywnie koszonych i osuszanych - wytłumaczył Siemaszko.
Trzecim czynnikiem zagrażającym świetlikom jest chemizacja środowiska. Jak wyjaśnił ekspert, w rolnictwie i w przydomowych ogrodach stosuje się środki owadobójcze, które nie działają wybiórczo, ale oddziałują na wszystkie owady. Preparaty na komary czy mszyce zabijają również świetliki oraz ich larwy, dewastując całe lokalne ekosystemy.
Jak odwrócić zły trend?
Zdaniem Siemaszko, z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że jeśli nic się nie zmieni, nasze pokolenie może być ostatnim, które zna świetliki. Można jednak podjąć próby poprawy ich sytuacji. - Możemy ograniczyć nocne oświetlenie wokół swoich domów: wyłączać niepotrzebne lampy lub używać takich z czujnikami ruchu zamiast stale świecących. Nie ustawiajmy dekoracyjnych światełek, stosujmy ciepłe barwy oświetlenia zamiast zimnych. Poza tym warto zostawiać niewykoszone fragmenty ogrodu, które są cenne nie tylko dla świetlików, ale też motyli, dzikich pszczół i wielu innych gatunków owadów. Nie osuszajmy wilgotnych miejsc, ponieważ świetliki lubią wilgoć. I na koniec - ograniczmy użycie chemikaliów: herbicydów, pestycydów i sztucznych nawozów - wymienił Siemaszko. Przyrodnik zwrócił uwagę, że malejąca liczba świetlików to zjawisko notowane również poza granicami Polski, wynikające z tych samych czynników. Spadek ten wpisuje się w ogólną tendencję spadku populacji wielu grup owadów, w tym dzikich pszczół i motyli. Szacuje się, że w Polsce około połowa gatunków dzikich pszczół należy do rzadkich lub zagrożonych wyginięciem.
W 2024 roku w czasopiśmie naukowym "Science of The Total Environment" opublikowano wyniki 24 tysięcy ankiet przeprowadzonych w Ameryce Północnej w ramach obywatelskiej inicjatywy naukowej Firefly Watch. Naukowcy na ich podstawie doszli do wniosku, że populacje świetlików w Ameryce Północnej maleją. Za jedną z przyczyn wskazano zmiany klimatu
Źródło: PAP, Discover Magazine
Źródło zdjęcia głównego: Kozma/AdobeStock