Audio: Jeden na jeden

Masza Makarowa

Rosjanką trudno być zawsze, ten kraj przeżywa najgorszy okres, lata haniebne - mówiła w programie "Jeden na jeden" w TVN24 Masza Makarowa, mieszkająca w Polsce rosyjska dziennikarka, która współpracuje między innymi z telewizją Biełsat. Jak zaznaczyła, "Rosja zrobiła ogromny skok, jeśli chodzi o prawo represyjne i za każdy przejaw wsparcia dla Ukrainy grozi ogromna kara". Przypomniała, że sama nie może wrócić do swojego kraju i rodziny, bo pracując w telewizji, wypowiada słowo "wojna" "sto razy dziennie". Podkreśliła, że jako Rosjanka chce uczciwie mówić, że ta wojna jest zbrodnią. Masza Makarowa przypomniała również, że Rosjanie, idąc do wojska, "wiedzą, że wszystko muszą kupić sami". Zwróciła przy tym uwagę, że często nie dostają obiecanych im pieniędzy, a "na nieoznakowanych cmentarzach ciągle pojawiają się nowe groby tych, którzy giną w Ukrainie". - Nie wszyscy w Rosji mogą sobie pozwolić na emigrację, większość żyje od wypłaty do wypłaty - powiedziała. Dziennikarka wypowiedziała się także na temat dzieci porywanych z Ukrainy w głąb Rosji, tłumacząc, że "Rosja stara się to przedstawiać jako ewakuację". - Nie wiemy nawet, ile dzieci trafiło do Rosji, ile pozostaje na terenach okupowanych - zaznaczyła. Makarowa poruszyła także temat nakazu aresztowania prezydenta Rosji, który "jest dużym upokorzeniem dla Putina". - W Rosji mówią o nim "dziadek z bunkru" - dodała.