Pierwsze wybory prezydenckie po upadku komunizmu o mały włos zakończyłyby się polityczną sensacją. Oto nieznany nikomu przybysz z dalekiego Peru rzucił wyzwanie legendzie Solidarności Lechowi Wałęsie i prawie go pokonał! Jak to możliwe, że człowiek znikąd, bez żadnego zaplecza i doświadczenia politycznego, porwał za sobą miliony Polaków? Po prostu trafił w swój czas? A może pojawienie się Stanisława Tymińskiego i jego start w wyborach w 1990 roku był precyzyjnie zaplanowaną operacją służb specjalnych - polskich lub zagranicznych?