Zazwyczaj za poprzedniej władzy bywało tak, że na telefon to się ludzi zamykało. W tym przypadku mamy rzecz odwrotną: telefony dzwoniące z samej Prokuratury Krajowej, żeby kogoś wyciągnąć z aresztu, wycofać wniosek złożony do sądu i to wobec "płoteczki" w bardzo małej sprawie vatowskiej - mówił Jakub Stachowiak, współautor reportażu "Sąsiad ministra i prokuratura na telefon". Przypomniał przy tym o sprawie Kingi O., która była słupem w karuzeli vatowskiej i wypłacała w banku pieniądze wyłudzone od państwa polskiego. Jak wspomniał, ówczesny szef Prokuratury Okręgowej w Toruniu dostał telefon z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku od Teresy Rutkowskiej-Szmydyńskiej, żeby wycofać wniosek z aresztu. Pytany, skąd prokurator Szmydyńska mogła mieć informacje na temat tej sprawy, zwrócił uwagę, iż "po latach się okazało, że ona też nie miała wiedzy", ale "powiedziała najistotniejszy fakt w tej sprawie - dostała polecenie od Michała Ostrowskiego z Prokuratury Krajowej, który był odpowiedzialny za walkę z mafiami vatowskimi", a "po latach także mówił, że nie znał tej sprawy". - Dochodzimy tutaj do bardzo istotnej rzeczy. Informacja, która jest w prokuraturze i policji, brzmi tak: Dariusz O., czyli przyszły teść Kingi, jest znajomym pewnego ważnego polityka z PiS, ówczesnego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego - powiedział. Jak zaznaczył, "Dariusz O. chwalił się tą znajomością w swoim środowisku, a nie jest to środowisko ludzi krystalicznie czystych, że będzie można wiele rzeczy załatwić za pomocą ministra". - Miał także przechwalać się tym, że minister będzie gościem na ślubie jego syna Pawła, który też ma zarzuty w tej sprawie, i Kingi - dodał. Pytany o to, kto mógł kazać jednemu z pięciu najważniejszych prokuratorów wykonać taką operację, redaktor odparł, że Ostrowski miał dwóch szefów - Zbigniewa Ziobrę i Bogdana Święczkowskiego.