#bezfiltra
Marianna Gierszewska: wyszłam ze śmierci dzięki stomii
ZOBACZ TAKŻE ODCINEK PROGRAMU Z TŁUMACZENIEM NA POLSKI JĘZYK MIGOWY
Mówi o sobie, że jest pasją, zakochaną w życiu, ludziach i we własnym ciele. Na co dzień pracuje z kobietami, prowadząc warsztaty z ciałomiłości, wstydu i komunikacji. Gra w serialach, filmach i na deskach teatru. Jest też właścicielką firmy produkującej bieliznę dla stomiczek. Marianna Gierszewska niedługo zostanie mamą. Gdy miała piętnaście lat usłyszała diagnozę: wrzodziejące zapalenie jelita. Zaczęło się dość typowo: bóle brzucha, biegunki i krew na papierze toaletowym. Nikt nie przypuszczał, że to może być coś poważnego. Jak wyglądało jej życie w chorobie? - Biegasz 40-50 razy dziennie na dobę do toalety. W toalecie jest właściwie sama krew i ropa. Ból brzucha jest nie do wytrzymania. Nie masz miesiączki. Nie czujesz się młodą dziewczyną. Musiałaś wyjść ze studniówki, bo miałaś biegunki. Nie udało ci się zdać matury z matematyki, bo miałaś biegunki. Nikt na ciebie nie patrzy z rodzajem miłości czy pożądania, bo umierasz. Żyjesz w bólu, samotności. Właściwie nie żyjesz za życia - wspomina w programie "#bezfiltra". Jak sama przyznaje ze stomią zaprzyjaźniła się od razu, bo dzięki niej "wyszła ze śmierci". - Jak zobaczyłam stomię pierwszy raz po operacji, sobie pomyślałam: to jest tak mała rzecz, woreczek wielkości dłoni, o czym my w ogóle rozmawiamy? Po operacji zaczęło się życie - mówi Marianna Gierszewska w rozmowie z Klaudią Nawrocką z "Faktów" TVN. Stomia, prócz zdrowia i pewności siebie, przyniosła jej także miłość.