Apel w sprawie ukraińskich medyków. Będzie weto prezydenta?

Łukasz Jankowski, prezes NIL
Ukraińscy lekarze w polskich szpitalach
Źródło: TVN24
- Lekarz, który nie ma zweryfikowanej znajomości języka polskiego, nie ma sprawdzonej autentyczności dyplomu, któremu Izba Lekarska odmawia przyznania nawet warunkowego prawa wykonywania zawodu, nie powinien leczyć polskich pacjentów - uważa Naczelna Rada Lekarska i zwraca się do prezydenta o weto ustawy, przywracającej tak zwany uproszczony tryb wykonywania zawodu lekarza i lekarza dentysty.
Kluczowe fakty:
  • Uproszczony tryb wykonywania zawodu lekarza najpierw tłumaczono pandemią, potem wojną na Ukrainie. Niedawna decyzja Sejmu umożliwiła wydłużenie jego funkcjonowania do 4 czerwca 2026 roku.
  • - Stworzono ogromny bałagan legislacyjny - alarmuje Naczelna Rada Lekarska i zwraca uwagę na zagrożenia związane z brakiem weryfikacji lekarzy z Ukrainy.
  • Stanowisko samorządu lekarskiego nie znajduje zrozumienia u polityków. - Zgłaszamy się po weto do prezydenta, ale rozmowy na temat uproszczonych trybów toczyliśmy z oboma stronami sporu politycznego - deklaruje prezes NIL.
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl i w "Wywiadzie Medycznym" Joanny Kryńskiej w TVN24+.

Batalia Naczelnej Izby Lekarskiej o zmianę zapisów, które umożliwiają uzyskanie w uproszczonym trybie warunkowego prawa do wykonywania zawodu dla lekarza i lekarza dentysty, trwa już 5 lat. Specjalny tryb utworzono najpierw ze względu na pandemię i potrzebne ręce do pracy, a potem wbrew woli samorządu lekarskiego, został on przedłużony z powodu wojny w Ukrainie.

Bałagan legislacyjny

Od 24 października ubiegłego roku nie można już ubiegać się wprawdzie o przyznanie w trybie warunkowym prawa wykonywania zawodu lekarza, ale wciąż funkcjonuje tryb przyznawania takiego prawa na tak zwany zakres obowiązków. Na początku sierpnia Sejm przyjął nowelizację ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. W konsekwencji funkcjonowanie trybu uproszczonego ma zostać wydłużone do 4 czerwca 2026 roku. Pisaliśmy o tym na tvn24.pl.

- Na każdym etapie interweniowaliśmy i pokazywaliśmy absurdy sytuacji. Kolejne rządy, zarówno PiS i PO, utrzymywały tryby warunkowego prawa wykonywania zawodu. Ten tryb wprowadzono w 2020 roku i był przedłużony na kolejne 18 miesięcy, czemu sprzeciwialiśmy się ze względu na obniżenie bezpieczeństwa pacjentów. Potem kolejne wydłużenia - do 32 miesięcy dla obywateli Ukrainy, (...) do 28 miesięcy i kolejny apel Naczelnej Izby Lekarskiej do Ministerstwa Zdrowia. Odbyliśmy dziesiątki rozmów z decydentami o tym, że to już czas na to, żebyśmy wrócili do stanu sprzed pandemii, czyli że jedyny lekarz, który pracuje w Polsce, to ten zweryfikowany, z pełnym prawem wykonywania zawodu przyznanym przez Izbę Lekarską - podkreślał Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NIL), podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami.

Projekt ustawy o reformie szpitalnictwa, który miał uchylić tryby uproszczone, został odrzucony przez rząd 8 kwietnia 2024 roku.

- Słyszeliśmy, że to tylko na chwilę i że warunkowe prawo i tak za chwilę wygaśnie. To prawo wygasło 24 października 2024 roku, dlatego tym bardziej jesteśmy zdziwieni i zasmuceni tym, że w nowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, który bez konsultacji z nami przeszedł przez Sejm i Senat, wprowadza się powrót do warunkowego prawa wykonywania zawodu - mówił Jankowski.

"Czy te osoby w ogóle są lekarzami?"

Dzisiaj w Polsce pracują cztery grupy lekarzy:
  • Lekarze z pełnym prawem wykonywania zawodu, którzy podlegają pod Izbę Lekarską i są w jej rejestrze;
  • Lekarze z warunkowym prawem wykonywania zawodu, czyli ci, którzy uzyskali zgodę Ministerstwa Zdrowia, potem zgłosili się do Izby Lekarskiej i otrzymali warunkowe prawo wykonywania zawodu;
  • Lekarze, którzy nie otrzymali warunkowego prawa wykonywania zawodu, ale pracują w ramach zgody Ministerstwa Zdrowia. Nie są oni członkami NIL, więc liczba tych lekarzy jest nieznana samorządowi;
  • Lekarze z prawem wykonywania zawodu na określony zakres czynności. Ono dotyczy bardziej osób, które były specjalistami za granicą i próbują uznać swoje kwalifikacje.

Naczelna Izba Lekarska zwróciła się do Ministerstwa Zdrowia z pytaniem, czy urzędnicy wiedzą, ilu takich lekarzy, którym nie wydano zgody na warunkowe wykonywanie zawodu, rzeczywiście pracuje w Polsce.

- Dla nas najważniejsze są te osoby, które składają dokumenty do Ministerstwa Zdrowia, a ministerstwo przesyła je do nas. Wiemy, że ministerstwo nie ma narzędzi do weryfikacji dyplomu i jego autentyczności, dlatego pytamy, czy te osoby w ogóle są lekarzami, czy wśród nich nie ma osób, które za granicą miały tytuł felczera, a dziś pracują z naszymi pacjentami. Co do języka, to ustawa nałożyła na te osoby wymóg posiadania znajomości języka polskiego na poziomie B1, ale dopiero za kilkanaście miesięcy (w 2026 roku) - tłumaczył Jankowski. Dodał, że na izbach przyjęć, SOR-ach i na oddziałach szpitalnych wśród personelu są dziś osoby, które nie posługują się językiem polskim w stopniu takim, żeby umożliwiło to dobrą opiekę nad pacjentem. - Ta współpraca jest wtedy nie tylko trudna, ale zwyczajnie niebezpieczna - alarmuje prezes NIL.

Dyskryminacja polskich lekarzy i problemy z komunikacją

Według Łukasza Jankowskiego system uproszczonego trybu dyskryminuje polskich obywateli i polskich lekarzy. - Łatwiej jest zostać lekarzem, jeżeli jest się osobą z zagranicy, niż lekarzem polskim, który przechodzi pełną ścieżkę weryfikacji i pełną ścieżkę kształcenia. Po drugie nie mamy możliwości zbadania kwalifikacji tych osób. Po trzecie do naszego systemu informatycznego są wpuszczane osoby niezweryfikowane. Systemy informatyczne, do których my jako lekarze mamy dostęp na podstawie numeru PESEL, umożliwiają ściągnięcie i dostęp do informacji wrażliwych. Jeżeli dziś pracują w Polsce osoby, które są niezweryfikowane, a Izba Lekarska odmawia im tego dostępu do danych, to znaczy, że widzimy tutaj zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych obywateli. Po trzecie znajomość języka polskiego, wciąż niepotwierdzona formalnymi kwalifikacjami, oznacza, że każdy z nas na dyżurach może spotkać się z lekarzem, który po prostu po polsku nie mówi, a tylko zadeklarował, że zna język polski - tłumaczył Jankowski.

Prezes NIL sądzi, że ponowne wprowadzanie uproszczonego trybu wykonywania zawodu w Polsce, po jego wcześniejszej likwidacji, jest wprost "drenażem mózgów". - Uważamy, że rząd próbuje ściągnąć lekarzy z Ukrainy. Zadajemy więc pytanie o etyczność takiego działania w momencie, kiedy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, a sama Ukraina mówi o tym, że lekarze są jej zasobem krytycznym - zastanawia się Jankowski.

Weto do prezydenta i ministry zdrowia

- Wiemy, że strony polityczne będą próbować zaszeregowywać nas. Zgłaszamy się po weto do prezydenta, ale rozmowy na temat uproszczonych trybów toczyliśmy z oboma stronami sporu politycznego, odbijając się za każdym razem od ściany. Walimy głową w mur, w mur walą głową nasi pacjenci, którzy nie mogą dogadać się z lekarzem na izbie przyjęć czy w poradni, a skargi tego typu wpływają do Naczelnej Izby Lekarskiej. Nie mamy więc wyboru i chcemy działać dwutorowo - tłumaczył Jankowski.

- Po pierwsze apelujemy do prezydenta RP, aby zawetował tzw. ustawę ukraińską, ze względu na to, że przedłużenie ukraińskiego trybu wykonywania zawodu naraża naszych pacjentów na utratę życia lub zdrowia, i jest dalszym ryzykiem utrzymywanie tej ustawy. Prosimy również, żeby prezydent RP podjął inicjatywę legislacyjną celem likwidacji wszystkich uproszczonych trybów dostępu do zawodu lekarza i zawodu dentysty w Polsce. A z drugiej strony zwracamy się do pani minister o to, aby stała się naszym sojusznikiem w procesie stanowienia prawa ze strony rządowej. Rozumiemy, że na dziś ustawa przeszła przez Sejm i Senat, ale to nie koniec batalii o uproszczony tryb wykonywania zawodu i o bezpieczeństwo pacjentów. Mamy nadzieję, że pani minister przyłączy się i będzie wręcz lobbowała w rządzie za absolutnym skasowaniem uproszczonych trybów - dodał prezes NIL.

Dlaczego politycy nie pomagają?

Według Jankowskiego politycy nie chcą na poważnie pochylić się nad tym problemem. - Być może wygodnym jest utrzymywanie stanu, w którym dostęp do zawodu lekarza jest aż tak ułatwiony. Naszym zdaniem te drzwi do zawodu otwarto zbyt szeroko. Dlatego weto prezydenta, inicjatywa legislacyjna minister zdrowia jest tym, czego dziś oczekujemy - tłumaczył Jankowski.

Minister Izabela Leszczyna również podejmowała w tym kierunku starania, rząd jednak odrzucił te propozycje. - Chcemy rozmawiać, chcemy przedstawiać argumenty, jesteśmy zmęczeni tym, że od 5 lat kolejnym osobom musimy mówić w zasadzie to samo, a sytuacja jest klarowana. Lekarz w Polsce musi mówić po polsku, musi mieć kwalifikacje, musi umieć leczyć. Chcemy też, żeby to wyraźnie wybrzmiało - w Polsce jest wielu lekarzy, z zagranicy, lekarzy narodowości ukraińskiej, lekarzy z Białorusi, którzy leczą naprawdę dobrze, przeszli ścieżkę uznawania kwalifikacji, nostryfikowali dyplom i leczą razem z nami, pracując ramię w ramię przy łóżku pacjenta - mówił prezes NIL.

Nostryfikacja to weryfikacja

- Jeżeli lekarz jest przygotowany, to przez procedurę nostryfikacji przechodzi przez kilka miesięcy. Stała się dziś prostsza i bardziej przejrzysta niż zagmatwane legislacyjne pajęczyny, które zafundowało wszystkim Ministerstwo Zdrowia i rząd - zauważył Łukasz Jankowski.

Czym grozi brak weryfikacji? Na takiego specjalistę wpływają skargi. Są też przykłady, kiedy prokuratura zgłasza się do NIL, prowadząc postępowania, na przykład w związku z tym, że lekarz zlecił pielęgniarce nieprawidłowy lek albo nieprawidłową dawkę, bo się nie dogadali po polsku. - To historie tragiczne, które nie powinny zdarzyć się. Dlatego chcielibyśmy, żeby wrócił stan sprzed 2020 roku i żeby to Izba Lekarska wydawało pełne prawo do wykonywania zawodu, żeby nie było czterech grup lekarzy, tylko jedna. Dziś pacjent nie wie, jaki lekarz się nim zajmuje, jakie są jego kwalifikacje - mówi prezes Jankowski. Dodaje, że prokuratura prowadzi postępowanie w stosunku do lekarza, który pracował "tylko na oświadczenie". Doszło do zgonu pacjentki, a zaistniała sytuacja jest łączona z brakiem znajomości języka i brakiem komunikacji z innym członkami zespołu. - Ta sprawa się toczy i nie jest to jedyny przypadek tego typu - tłumaczył w rozmowie z tvn24.pl prezes NIL.

Lekarze, którzy pracują za zgodą Ministerstwa Zdrowia albo którym odmawia się prawa wykonywania zawodu, nie widnieją w rejestrze Izby Lekarskiej. NIL nie ma ich danych i traktuje się ich nie jako lekarzy, tylko jako osoby, które posiadają numer i prawo wykonywania zawodu na odpowiedzialność Ministerstwa Zdrowia.

Apele Naczelnej Rady Lekarskiej były w czwartek przedmiotem rozmów prezesa NIL z minister zdrowia.

Czytaj także: