Przez Wielką Brytanię przechodzi fala niespotykanych od lat zamieszek, które rozpoczęły się po zabójstwie trzech kilkuletnich dziewczynek w Southport. Co sprawia, że setki ludzi wychodzą na ulice i że manifestacje są tak brutalne? Oto dziewięć kluczowych pytań.
Mija tydzień od wydarzenia, które doprowadziło do największych od lat zamieszek w Wielkiej Brytanii. We wtorek BBC podało, powołując się na policję, że od poprzedniego wtorku w kraju łącznie zatrzymano już 378 osób, uczestników pełnych przemocy demonstracji.
Dlaczego wybuchły zamieszki?
Wydarzeniem, które stanowiło punkt zapalny, był atak nożownika, do którego doszło 29 lipca w Southport w Anglii. Sprawca zaatakował dzieci, które uczestniczyły w zajęciach tanecznych w prywatnym ośrodku Hart Space. Łącznie ranił 13 osób - dwoje dorosłych i 11 dzieci. Zginęły trzy dziewczynki: 6-letnia Bebe King, 7-letnia Elsie Dot Stancombe i 9-letnia Alice Dasilva Aguiar. Do wtorku, 6 sierpnia, w szpitalu pozostawało jeszcze jedno dziecko.
Co wiadomo o nożowniku?
Policja zatrzymała 17-latka mieszkającego w Banks nieopodal Southport. Wiadomo, że nazywa się Axel Rudakubana, jego rodzice pochodzą z Rwandy, on sam urodził się w Cardiff w Walii w 2006 roku i przeprowadził w okolice Southport w 2013 roku. Postawiono mu zarzut morderstwa oraz próby morderstwa. Nieznane są do tej pory jego motywy.
Jakie informacje rozpowszechniano o sprawcy?
Po ataku w internecie zaczęły krążyć fałszywe informacje dotyczące tożsamości napastnika. Pojawiło się nazwisko - Ali Al-Shakati - które, jak podkreśliła policja, nie jest nazwiskiem nożownika z Southport. Co więcej, nieprawdziwe są według policji powielane informacje, jakoby mężczyzna był muzułmańskim azylantem, który przypłynął do Wielkiej Brytanii łodzią w 2023 roku.
Fałszywa informacja o jego "rzekomym muzułmańskim pochodzeniu" została opublikowana m.in. przez konto Europe Invasion w serwisie X i doczekała się milionów wyświetleń. "Independent" pisze tymczasem, że sąsiedzi opisali Rudakubanę jako spokojnego chłopca pochodzącego z rodziny, która regularnie chodziła do chrześcijańskiego kościoła.
Kto zainicjował zamieszki?
Kolejnego dnia po ataku w Southport zaczęło dochodzić do zamieszek. BBC podało, że gdy kilkaset osób zebrało się nieopodal miejsca ataku, by uczcić pamięć ofiar, sytuacja wymknęła się spod kontroli. Część osób - z maskami na twarzach - zaczęła rzucać kamieniami, cegłami i butelkami w stronę znajdującego się nieopodal meczetu. Mieszkańcy miasta ruszyli do ucieczki. Według stacji 39 policjantów zostało rannych, podpalono też policyjny wóz. Już wówczas policja przekazała, że według funkcjonariuszy napastnikami były osoby spoza Southport i hrabstwa Merseyside. Zdaniem policji zamieszki były inspirowane plotkami na temat tożsamości nożownika.
W jakich miastach jest niespokojnie?
W kolejnych dniach zamieszki przeniosły się do innych brytyjskich miast i miały charakter antyimigrancki i antyislamski. We środę, czyli w drugą noc po śmierci trzech dziewczynek, protestujący starli się z policją w pobliżu Downing Street w Londynie, gdzie mieści się rezydencja brytyjskiego premiera. Tysiące demonstrujących było zwolennikami skrajnej prawicy, w tym organizacji English Defence League (EDL). Część z tych osób rzucała racami przez bramę. Aresztowano co najmniej 12 osób.
W sobotę, 3 sierpnia, podczas zamieszek w różnych miastach kraju aresztowano ponad 90 osób. Ludzie wyszli na ulice w Liverpoolu, Bristolu, Nottingham, Leeds, Blackpool, Hull, Stoke-on-Trent, Manchesterze i Belfaście. W Hull uczestnicy protestu próbowali zaatakować hotel, w którym zakwaterowani są ubiegający się o azyl migranci.
W niedzielę demonstrującym w Rotherhamie udało się wedrzeć do hotelu, w którym zakwaterowani są migranci oczekujący m.in. na decyzję o przyznaniu azylu. W policjantów pilnujących budynku rzucano różnymi przedmiotami, a grupa weszła potem do środka, próbując podpalić hotel, wybiła także okna. Według BBC w czasie weekendu zatrzymano 150 osób. Ucierpiało co najmniej 10 policjantów. W poniedziałek protesty odbyły się m.in. w Plymouth i Birmingham.
Co mówią o sytuacji w kraju władze Wielkiej Brytanii?
W sobotę brytyjski premier Keir Starmer spotkał się z kilkoma ministrami. Po spotkaniu oświadczył że policjanci "mają pełne wsparcie w podejmowaniu działań przeciwko ekstremistom na naszych ulicach, którzy atakują funkcjonariuszy policji, zakłócają działalność lokalnych firm i próbują siać nienawiść poprzez zastraszanie społeczności". W poniedziałek odbyło się spotkanie komitetu kryzysowego, znanego jako COBRA. Po nim premier poinformował o powołaniu "stałej armii" składającej się z wyspecjalizowanych funkcjonariuszy, którzy mają się zająć zamieszkami. Później doprecyzowano, że jak na razie nie jest planowane zaangażowanie wojska.
We wtorek rzecznik premiera poinformował, że zauważono wzmożoną aktywność internetowych botów, a rząd przygląda się temu, czy do zamieszek nawołują zagraniczne tzw. państwowe podmioty, które mogą "wzmacniać dezinformację". Dodał, że istnieją przypuszczenia, iż w podsycaniu zamieszek mogą mieć udział także inne państwa.
Czy Rosja ingerowała w wydarzenia w Southport i pozostałych brytyjskich miastach?
Jak podał portal Politico, kilka dni temu w brytyjskim "Daily Mail" pojawiły się informacje o tym, że jako pierwszy fałszywe doniesienia o "muzułmańskim azylancie" przekazał serwis pod nazwą Channel3 Now. Te informacje przekazali dalej milionom odbiorców między innymi influencerzy, w tym Andrew Tate i Tommy Robinson, założyciel English Defence League. Później fałszywy wpis serwisu został usunięty.
Brytyjski "The Telegraph" opisuje, powołując się na rozmowę ze Stephenem Hutchingsem, profesorem studiów na temat Rosji na Uniwersytecie w Manchesterze, że Channel3 Now zaczął działać jako rosyjski kanał w serwisie YouTube ponad dekadę temu. Pierwsze filmy opublikowano na nim w 2012 roku. Były opatrzone napisami w języku rosyjskim i pokazywały wyścigi samochodowe w Iżewsku. Przez kolejnych kilka lat nie publikowano na nim żadnych treści, jednak jego nazwę zmieniono następnie na Funny Hours i ponownie zaczął być aktywny - publikowano na nim nagrania w jęz. angielskim na temat Pakistanu. Według eksperta kanał został przejęty przez powiązane z Rosją podmioty. Po latach ponownie został przemianowany na Channel3 Now.
"The Telegraph" podkreśla, że portal Channel3 Now stwarza pozory bycia legalnym amerykańskim portalem informacyjnym, choć w rzeczywistości obok prawdziwych informacji newsowych gromadzi też szeroko rozpowszechniane fałszywe twierdzenia. Brytyjski dziennik pisze, że plotka o rzekomym nazwisku nożownika szybko się rozprzestrzeniła w mediach społecznościowych, co dodatkowo wzmocniły inne powiązane z Rosją konta. Wkrótce miały to także powielić prawdziwe rosyjskie państwowe media, cytujące Channel3 Now w swoich artykułach.
Co mówią demonstrujący?
Brytyjska organizacja pozarządowa Biuro Dziennikarstwa Śledczego (The Bureau of Investigative Journalism - TBIJ), współpracująca m.in. z BBC, napisała w swojej analizie w piątek, że jej przedstawiciele poszli na manifestację w zeszłą środę, by porozmawiać z protestującymi przed Downing Street o powodach, dla których wyszli na ulice. Zwrócono uwagę, że osoby te kierowały się różnymi kwestiami, ale większość błędnie przypisywała tragedię z Southport i ogólnie przestępczość w kraju problemowi nielegalnej imigracji. Mówiąc o 17-letnim nożowniku, tylko niewielka liczba osób poprawnie powiedziała, że urodził się w Wielkiej Brytanii.
Dziennik "Independent" pisze z kolei, że "wydaje się, że źródło gniewu napędzającego protestujących - poza długotrwałą frustracją związaną z systemem, który według nich bezprawnie wpuszcza migrantów i muzułmanów do Wielkiej Brytanii - opiera się na niedokładnych informacjach i teoriach spiskowych". Zwrócono uwagę, że choć ujawniono prawdziwą tożsamość sprawcy, to nieprawdziwe dane na jego temat nadal krążą. Niektórzy sugerują, że przed opinią publiczną ukrywane są fakty, bo początkowo policja nie podawała tożsamości 17-latka. "Independent" zwraca jednak uwagę, że nie ujawniono jego nazwiska zgodnie z brytyjskim prawem dotyczącym nieletnich podejrzanych o przestępstwa. Policja nie mogła podać jego danych, póki nie skończyła go przesłuchiwać i póki nie postawiono mu zarzutów, potem zgodę na ujawnienie danych musiał wyrazić sąd i tak się stało w czwartek.
Dlaczego brytyjskie władze krytykują Elona Muska?
Do całej sprawy w poniedziałek w serwisie X włączył się jego właściciel, Elon Musk, który odpowiedział na jeden z wpisów, w którym zamieszczono nagranie z zamieszek. "Wojna domowa jest nieunikniona" - napisał miliarder. Jego wypowiedź skrytykował rzecznik premiera Keira Starmera, wskazując, że "nie ma uzasadnienia" wobec takich komentarzy oraz że firmy z branży mediów społecznościowych "mogą i powinny robić więcej". Minister sprawiedliwości Heidi Alexander również ocenił, że komentarz Muska był "godny ubolewania". Zaznaczył, że jako biznesmen, który włada tak ogromną platformą, ponosi odpowiedzialność.
To jednak niejedyny wpis Muska dotyczący sytuacji na Wyspach. W jednym z wpisów premier Starmer napisał, że "to nie protest, to czysta przemoc", dodając, że jego rząd "nie będzie tolerował ataków na meczety ani społeczności muzułmańskie".
"Czy nie powinieneś być zaniepokojony atakami na *wszystkie* społeczności?" - odpowiedział mu Musk. W innym z wpisów właściciel Tesli i SpaceX stwierdził też, że reakcja brytyjskiej policji "wydaje się jednostronna".
Źródło: tvn24.pl, Telegraph, Reuters, TBIJ, BBC, Independent
Źródło zdjęcia głównego: Drik/Getty Images