Saudyjski dziennikarz Daham al-Enzi napisał w gazecie internetowej Al-Khaleeg, że w Jerozolimie powinna zostać otwarta ambasada saudyjska, a następca tronu Mohammad bin Salman powinien wystąpić w Knesecie. W niedzielę artykuł ten wywołał mieszane reakcje w mediach.
Daham al-Enzi, mający opinię prorządowego i blisko związanego z Mohammadem bin Salmanem, stwierdził w artykule "Tak dla izraelskiej ambasady w Rijadzie i normalizacji stosunków w ramach saudyjskiej inicjatywy", że z radością przeczytał o wezwaniu skierowanym przez izraelskiego deputowanego Josefa Jonę do premiera Benjamina Netanjahu, by ten zaprosił Mohammada bin Salmana do wystąpienia w Knesecie. Według relacji Dahama al-Enziego Josef Jona, który w Knesecie reprezentuje opozycyjną lewicową Unię Syjonistyczną, miał również apelować do izraelskiego premiera, by ten zaakceptował saudyjski plan pokojowy.
Enzi podkreślił, że Izrael jest krajem powszechnie uznawanym i należącym do ONZ, a także bardzo wpływowym, zatem w interesie Arabii Saudyjskiej jest zaakceptowanie normalnych z nim stosunków. "Jako muzułmanie nie mamy problemu z Żydami ani judaizmem jako religią" - podkreślił, nazywając z kolei Arabię Saudyjską "zwolennikiem pokoju i orędownikiem walki z terroryzmem".
"Mohammad bin Salman nie zawiedzie"
Saudyjski dziennikarz wyraził przy tym przekonanie, że jeśli Netanjahu pozytywnie odpowie na wezwanie Josefa Jony i zaakceptuje saudyjski plan pokojowy, to "Mohammad bin Salman go nie zawiedzie". Zgodnie z propozycją poprzedniego władcy saudyjskiego Abdullaha, zaakceptowaną w 2002 r. na szczycie Ligii Arabskiej w Bejrucie, Izrael w zamian za pokój miałby wycofać się z terenów zajętych w 1967 r., w tym Wschodniej Jerozolimy.
Enzi dodał, że "islamskie ruchy terrorystyczne", do których zaliczył Hamas, Fatah, Bractwo Muzułmańskie, Hezbollah, Al-Kaidę oraz tak zwane Państwo Islamskie, stosują "kłamliwą retorykę (...) oszukując naiwnych", gdyż nie chcą, by problem palestyński został rozwiązany.
Saudyjczyk podkreślił również, że Arabia Saudyjska i Izrael "są w jednym okopie, jeśli chodzi o walkę z terroryzmem, który jest produkowany i finansowany przez Iran". Również "w jednym okopie" oba państwa są przeciwko drugiemu zagrożeniu, jakim jest "osmański projekt kolonialny i mit islamskiego kalifatu". Według Enziego to właśnie wspólni wrogowie, jakimi są Iran i Turcja, powinni zjednoczyć Arabię Saudyjską i Izrael we wspólnej walce. "Potrzebujemy sprzymierzeńców takich jak Izrael, by stawić czoło wrogowi" - stwierdził, dodając, że "piłka jest teraz po stronie Izraela".
Enzi, podkreślając, że konsekwencją normalizacji stosunków powinno być otwarcie ambasad w stolicach obu krajów, wskazał jako stolicę Izraela Zachodnią Jerozolimę, a nie Tel Awiw, w którym większość krajów ma swoje ambasady. Podjęta w grudniu 2017 r. przez USA decyzja o przeniesieniu ambasady tego kraju do Jerozolimy wywołała gwałtowne protesty.
Negatywne reakcje w Arabii Saudyjskiej, pozytywne w Izraelu
Artykuł al-Enziego ukazał się w piątek, jednak reakcje na niego pojawiły się dopiero w niedzielę, gdyż zarówno w większości krajów arabskich, jak i w Izraelu piątek i sobota są dniami wolnymi od pracy. W mediach zarówno w Izraelu, jak i w krajach arabskich dominowało przy tym przeświadczenie, że artykuł ten został napisany w imieniu samego Mohammada bin Salmana.
"Daham al-Enzi nie śmiałby napisać ani słowa bez zgody Mohammada bin Salmana, który uwięził swoich kuzynów" - stwierdził inny saudyjski pisarz Turki Szalhub, który wyraził przekonanie, że Mohammad bin Salman testuje w ten sposób reakcje na planowane przez niego zbliżenie z Izraelem. W mediach społecznościowych dominowały jednak negatywne reakcje ze strony Arabów na artykuł al-Enziego.
Natomiast izraelskie media pozytywnie zareagowały na artykuł Dahama al-Enziego. Portal i24news przypomniał też, że Mohammad bin Salman jest pierwszym ważnym przedstawicielem Arabii Saudyjskiej, który uznał, że Izrael ma prawo do własnego terytorium. Saudyjski następca tronu powiedział to w marcu 2018 r. w wywiadzie dla magazynu "The Atlantic".
Autor: pk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru