Rosyjski dron trafił w przedszkole w jednej z dzielnic Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy. Początkowo mer miasta Ihor Terechow informował o rannych dzieciach, ale ostatecznie te informacje się nie potwierdziły. Na miejscu wybuchł pożar.
"Wszystkie dzieci zostały ewakuowane i znajdują się w schronach. Według wstępnych informacji wiele doznało ostrej reakcji na stres" - przekazał szef władz wojskowych obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow.
"Nie może być żadnego usprawiedliwienia"
Terehow początkowo informował o czterech rannych, później przekazał, że "liczba poszkodowanych wzrosła do siedmiu". "Wśród nich jest jeden zabity mężczyzna" - dodał.
"Nie ma i nie może być żadnego usprawiedliwienia dla uderzenia dronem w przedszkole. Jasne jest, że Rosja staje się coraz bardziej bezczelna. Te uderzenia to splunięcie Rosji w twarz każdego, kto opowiada się za pokojowym rozwiązaniem. Bandytów i terrorystów można ustawić tylko siłą" - oświadczył szef państwa ukraińskiego.
Ataki na Charków
Wcześniej Terechow informował, że Charków od wtorkowego wieczoru atakowany był dronami i kierowanymi bombami lotniczymi. Uszkodziły co najmniej 15 domów jednorodzinnych. W środę po północy mer powiadomił o dziewięciu osobach rannych.
W godzinach porannych Terechow poinformował o kolejnym ataku, tym razem ponownie z użyciem ciężkich dronów uderzeniowych. Szef władz wojskowych obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow powiadomił wówczas o sześciu osobach rannych i jednej ofierze śmiertelnej.
Autorka/Autor: kkop/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: dsns.gov.ua