W centrum Mogadiszu, w pobliżu hotelu w którym zbierają się somalijcy parlamentarzyści, wybuchła silna bomba zdetonowana przez samobójcę. Zamachowiec najprawdopodobniej chciał zabić polityków, co mu się nie udało. Zabił jednak co najmniej dziewięciu przypadkowych przechodniów.
- Jest też 34 rannych. Na razie nie stwierdziliśmy ofiar wśród parlamentarzystów. Liczba zabitych może wzrosnąć - powiedział agencji Reuters funkcjonariusz policji Hassan Ali.
Jak podała policja, zamachowiec wjechał samochodem w kawiarnię znajdującą się przed hotelem po czym zdetonował ładunek. Wcześniej miał jeszcze otworzyć ogień z karabinu do ludzi siedzących przed budynkiem.
Do zamachu przyznali się rebelianci z islamistycznego ugrupowania Al-Shabaab, którzy od wielu lat prowadzą wojnę o kontrolę nad Somalią z rządem wspieranym przez społeczność międzynarodową. Islamiści już raz zaatakowali ten sam hotel. W 2010 roku ubrani w mundury wojskowe zamachowcy wtargnęli do budynku i zabili ponad 30 osób.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/(PAP/EPA)