W niedzielę na popularnej plaży Bondi w Sydney doszło do strzelaniny. Ogień otworzyło dwóch napastników. Zginęło co najmniej 12 osób, w tym jeden ze strzelców. Drugi jest w stanie krytycznym i przebywa w szpitalu. Rannych zostało też 11 innych osób, w tym dwóch funkcjonariuszy.
"Na ziemi leżało mnóstwo ciał"
Zdarzenie relacjonowali świadkowie. - Było to dość przerażające. Kilka osób pomogło starszym ludziom wstać i stamtąd uciec. Na ziemi leżało mnóstwo ciał - mówił Gil w rozmowie z Reutersem.
Dodał, że na plaży odbywała się impreza z okazji żydowskiego święta Chanuka. - Było tam pełno dziadków i wnuków świętujących razem swoje religijne święto. Przechodziłem obok. A potem padła seria strzałów - wspominał.
"Słyszałam strzały, to było tuż za mną"
Mieszkająca w pobliżu plaży Grace Mathew powiedziała Reutersowi, że "była tuż za rogiem i widziała, jak ludzie uciekają". - Na początku myślisz sobie, że to piękny dzień przy plaży, że ludzie po prostu dobrze się bawią - opowiadała.
- Potem więcej ludzi biegło obok i mówiło: jest strzelec, jest masowa strzelanina i zabijają ludzi. I słyszałam strzały, to było tuż za mną - dodała.
Nadmieniła, że "takie rzeczy przestały być niespotykane (...) po ataku nożownika w centrum handlowym Westfield Bondi Junction", do którego doszło w kwietniu zeszłego roku. Wówczas zginęło siedem osób, w tym napastnik, a kilkanaście zostało rannych.
"Brzmiało to jak fajerwerki". Po chwili "stało się jasne, że to strzelanina"
18-letni William Doliente Pettyi obsługiwał klientów pobliskiej restauracji, kiedy doszło do zdarzenia. - Chyba zabierałem talerze i usłyszałem strzały. Od razu wiedziałem, że to strzały z broni - opowiadał.
Klienci lokalu wstali i zaczęli biec do środka. - Wszyscy się przepychali. Nie było żadnego porządku, po prostu wbiegliśmy przez tylne drzwi - relacjonował Reutersowi.
Cytowana przez amerykańską telewizję CNN Belinda Clemens powiedziała, że siedziała na skałach po północnej stronie plaży Bondi, kiedy padły strzały - Brzmiało to jak fajerwerki, a potem w pewnym momencie stało się jasne, że to strzelanina, ponieważ ludzie zaczęli uciekać w obydwu kierunkach - przekazała. Mówiła również, że zobaczyła "rozprysk wody w powietrze", co jej zdaniem mogło świadczyć o tym, że napastnicy strzelali do kąpiących się osób.
Clemens powiedziała też, że pożyczyła swój telefon kilku spanikowanym dzieciom, które chciały poinformować swoich rodziców, że wszystko z nimi w porządku.
"Było tak wiele kul. Nie wiedzieliśmy, skąd nadlatują"
- Wszyscy po prostu biegli, było tak wiele kul. Byliśmy naprawdę przerażeni. Nie wiedzieliśmy, skąd nadlatują -przyznała Catherine Merchant.
- Myślałam, że nie damy rady się ukryć - dodała w rozmowie z Reutersem.
Inny świadek przekazał agencji, że widział wielu rannych, w tym dzieci. Mnóstwo osób uciekało. - Potem zobaczyłem mózg leżący na ziemi i to jest najbardziej traumatyczna rzecz, jaką w życiu widziałem - dodał.
"Widziałem co najmniej 10 osób leżących na ziemi i wszędzie krew"
Amy Gunia, współpracująca z amerykańską telewizją CNN, w niedzielę rano przyleciała do Sydney z Hongkongu na rodzinne wakacje. Była z mężem i dwójką małych dziećmi.
Przez jakiś czas byli na plaży, a później przebywali w jej pobliżu. Wtedy usłyszeli strzały. - Odwróciłam się, myśląc, że może to fajerwerki albo coś świątecznego - mówiła Gunia.
- Mieliśmy dwoje dzieci w wózkach i widzieliśmy ludzi, którzy biegli. Bardzo szybko sytuacja przerodziła się w panikę. Wszyscy biegli, a samochody jechały tak szybko, jak tylko mogły. Zatrzymaliśmy się, zanim cokolwiek zrobiliśmy. Pomyślałam, że to Australia. Tu coś takiego się nie zdarza - dodała.
- Widziałem co najmniej 10 osób leżących na ziemi i wszędzie krew - mówił zaś "Sydney Morning Herald" 30-letni Harry Wilson.
Autorka/Autor: tas/akr
Źródło: Reuters, CNN
Źródło zdjęcia głównego: JEREMY PIPER/EPA/PAP