W Afganistanie zamilkła żeńska orkiestra. Muzycy ukrywają się, zamknięto narodowy instytut

Źródło:
Reuters, PAP

Rzeczywistość po objęciu władzy przez talibów budzi obawy wśród wielu Afgańczyków. Kiedy członkinie żeńskiej orkiestry Zohra usłyszały podczas próby o wkroczeniu talibów do Kabulu, rzuciły się do ucieczki, porzucając instrumenty. Dziś uzbrojeni talibowie stoją przed zamkniętym Afgańskim Narodowym Instytucie Muzyki (ANIM), zabraniając tam wstępu. Wprowadzono częściowo zakaz organizowania wydarzeń muzycznych i imprez kulturalnych. - Dziewczyny z orkiestry Zohra oraz innych orkiestr i zespołów szkolnych boją się o swoje życie i ukrywają się - mówił założyciel ANIM. Była dyrygentka spaliła wszystkie fotografie związane z jej życiem artystycznym. - Jeżeli będzie tak dalej, nie będzie muzyki w Afganistanie - oceniła inna członkini grupy.

Talibowie, którzy przejęli władzę niemal w całym Afganistanie zapewniają, że ich rządy będą pokojowe, a nie tak restrykcyjne jak w latach 1996-2001. Zanim wojska USA weszły do Afganistanu, rozrywka w tym kraju była zabroniona i surowo karana. Ponadto przepisy, zakładające między innymi zakaz podejmowania przez kobiety pracy zarobkowej i zdobywania przez nie edukacji, zakaz słuchania muzyki i obowiązek noszenia przez kobiety zakrywających całą twarz burek były brutalnie egzekwowane. Sunniccy talibowie prześladowali też mniejszości religijne, głównie szyitów.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO

Według islamistycznych bojowników, którzy po prawie 20 latach odzyskali kontrolę nad Kabulem, wydarzenia kulturalne mają być dozwolone, o ile "nie będą sprzeczne" z prawem szariatu.

Ze strony talibów płyną sygnały sugerujące jednak coś odmiennego. Jednym z nich są słowa rzecznika talibów Zabihullaha Mudżahida, który wskazywał, że w islamie muzyka jest zakazana. Wyraził przy tym nadzieję, że uda się raczej przekonać ludzi do tego stanowiska, niż zmuszać ich siłą do rezygnacji z muzyki.

W położonym na południu Afganistanu Kandaharze, gdzie powstał ruch talibów, wydano oficjalny zakaz puszczania utworów w radiu. Ponadto na antenie nie mogą pracować kobiety - informował Reuters. Afgańczycy zaczęli już dostosowywać się do rządów szariatu. Zamalowują szyldy salonów urody, przestali nosić dżinsy, noszą tradycyjne ubrania.

Dziewczyny z orkiestry "boją się o swoje życie i ukrywają się"

Wiele obaw ogarnęło członków żeńskiej afgańskiej orkiestry Zohra. Nazwa ta została jej nadana na cześć perskiej bogini muzyki. Grupa składała się z dziewcząt i kobiet z sierocińca w Kabulu, w wieku od 13 do 20 lat. Została utworzona w 2014 roku i stała się symbolem wolności. Afgańczycy cieszyli się z niej przez ostatnie 20 lat, pomimo wrogości, z jaką stykali się we wciąż mocno konserwatywnym muzułmańskim kraju.

Grupa występowała między innymi w operze w Sydney po Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Zaprezentowała publiczności mieszankę tradycyjnej muzyki afgańskiej i zachodniej klasyki, wykonywaną na tradycyjnych instrumentach. Muzycy pojawili się na scenie ubrani w jaskrawoczerwone hidżaby.

Dziś uzbrojeni talibowie stoją na straży w zamkniętym Afgańskim Narodowym Instytucie Muzyki (ANIM), gdzie kiedyś odbywały się próby orkiestry.

- Nigdy nie spodziewaliśmy się, że Afganistan powróci do epoki kamienia łupanego - powiedział założyciel ANIM Ahmad Sarmast. Przekonywał, że orkiestra Zohra reprezentowała wolność i wzmocnienie pozycji kobiet w Afganistanie. Jej członków określił mianem "dyplomatów kulturowych".

Sarmast przekazał, że talibowie zabronili pracownikom wstępu do instytutu. - Dziewczyny z orkiestry Zohra oraz innych orkiestr i zespołów szkolnych boją się o swoje życie i ukrywają się - dodał.

Dzień, w którym talibowie wkroczyli do Kabulu

W dniu, w którym islamscy bojownicy wkroczyli do Kabulu, w ANIM odbywała się próba orkiestry do październikowej międzynarodowej trasy koncertowej. O godzinie 10 rano szkolni ochroniarze weszli do sali prób, aby powiedzieć muzykom, że zbliżają się talibowie. Wielu artystów, uciekając w pośpiechu, porzuciło instrumenty zbyt ciężkie i zbyt rzucające się w oczy, by nosić je po ulicach stolicy - wspominał założyciel instytutu.

Sarmast, który przebywał w tym czasie w Australii, przekazał, że otrzymał wiele wiadomości od studentów zaniepokojonych o swoje bezpieczeństwo i proszących o pomoc. Personel placówki powiedział mu, aby nie wracał do kraju, ponieważ talibowie go szukają, a w jego domu kilkakrotnie robiono nalot.

Reuters zwraca uwagę, że nawet przez ostatnie 20 lat panowania wspieranego przez Zachód rządu w Kabulu, który tolerował większe swobody obywatelskie niż talibowie, istniał opór wobec idei całkowicie żeńskiej orkiestry. Członkowie orkiestry Zohra już wcześniej mówili, że muszą ukrywać swoją muzykę przed konserwatywnymi rodzinami i są znieważani słownie i straszeni biciem.

Nazira Wali, 21-letnia była wiolonczelistka Zohry, która studiowała w USA, powiedziała, że członkowie orkiestry tak bardzo bali się o swoje życie, że niszczyli swoje instrumenty i usuwali profile w mediach społecznościowych. - Moje serce drży ze strachu o nich, ponieważ teraz, gdy są tam talibowie, nie możemy przewidzieć, co się z nimi stanie w następnej chwili - powiedziała. Jej zdaniem "jeżeli będzie tak dalej, nie będzie muzyki w Afganistanie".

Reuters próbował nawiązać kontakt z kilkoma członkami orkiestry, którzy pozostali w Kabulu. Nikt nie odpowiedział.

"Miałam zdjęcia z muzykami i z instrumentami. Wszystko spaliłam"

Nowa rzeczywistość była szokiem także dla innych artystek. Była dyrygentka orkiestry, 24-letnia Negin Khpalwak wspominała, że kiedy dowiedziała się o tym, że talibowie weszli do Kabulu, wpadła w panikę.

Koniec wojny Zachodu w Afganistanie. Co dalej? >>>

- Byłam w ogromnym stresie, w domu miałam na sobie bluzkę bez rękawów, złapałam żakiet i okryłam się - powiedziała. Wyjaśniała, że zrobiła to "na wszelki wypadek". - Bo gdyby oni [talibowie - przyp. red.] przyszli nagle i zobaczyli mnie w takim stanie, to od razu by mnie zabili - mówiła. Dodała, że natychmiast spaliła wszystkie wydrukowane wywiady, których udzieliła. - Miałam zdjęcia z muzykami i z instrumentami, z których zrobiłam album. Wszystko spaliłam. Czułem się tak okropnie, jakby całe wspomnienie mojego życia zostało obrócone w popiół - dodała.

Przyznała, że w szkole muzycznej znalazła ukojenie, a koleżanki z orkiestry Zohra były jej "bliższe niż rodzina". - Nie było tam ani jednego dnia, który byłby zły, bo zawsze była muzyka, pełna kolorów i pięknych głosów. Ale teraz jest cisza. Nic się tam nie dzieje - mówiła. Khpalwak udało się uciec do Stanów Zjednoczonych podczas zakończonej już ewakuacji z lotniska w Kabulu.

Autorka/Autor:akr//now

Źródło: Reuters, PAP

Tagi:
Raporty: