Przyszedłem do polityki, by wykonać rzeczy, które wydają mi się konieczne do zrobienia, a później z niej odejść - deklarował w TVN24 Szymon Hołownia, lider ruchu Polska 2050. Powiedział też, że obecna kadencja parlamentu "jak najszybciej powinna przejść do historii". - Nas interesują nowe wybory, nowy Sejm - podkreślał.
W Sejmie powstało koło poselskie Polska 2050, stworzone przez trzy posłanki, które dołączyły do ruchu Szymona Hołowni - Hannę Gill-Piątek, Joannę Muchę i Paulinę Hennig-Kloskę. Do ruchu Hołowni wstąpił też senator Jacek Bury.
"Nas interesują nowe wybory"
Szymon Hołownia, lider Polski 2050, był gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24. Powiedział, że "cieszy się z tego, że jest koło, ale teraz koncentruje się na innych zadaniach".
- Jeżeli jakiś poseł czy posłanka zechcą do nas dołączyć, to będziemy się zastanawiać, nie będziemy zamykać drzwi. Natomiast przymknęliśmy je, bo mamy inne rzeczy na głowie - zaznaczył.
Hołownia mówił, że "rozbudowywanie (struktur) w tym parlamencie nie jest jego celem, bo ten parlament jest już częścią historii, jak najszybciej powinien do tej historii przejść". - Nas interesują nowe wybory, nowy Sejm - podkreślił.
Hołownia: może będzie taki czas, że odczepimy od nazwy "Szymona Hołownię"
Hołownia był też pytany o rejestrację swojej partii, która oficjalnie nazywa się Polska 2050 Szymona Hołowni. "Rzeczpospolita" podała kilka dni temu, że inne ugrupowanie przyjęło nazwę Polska 2050 kilka dni przed złożeniem przez Hołownię wniosku o rejestrację partii.
- Już na początku listopada ubiegłego roku złożyliśmy wniosek o rejestrację partii Polska 2050 Szymona Hołowni. Od samego początku tak było, nic nie zmieniliśmy - komentował w TVN24.
Przyznał, że "wolałby, żeby to już samo na siebie pracowało, budowało swój brand". Poinformował, że decyzja o dodaniu jego nazwiska do nazwy partii została podjęta po przeprowadzeniu badań.
- Ludzie wciąż potrzebują się dowiedzieć, że Polska 2050 ma coś wspólnego z tą energią obywatelską z kampanii prezydenckiej Szymona Hołowni. W związku z tym doczepiliśmy ten wagonik. Może będzie taki czas, że go odczepimy - dodał lider ruchu.
"Nie przyszedłem do polityki, żeby w niej zostać"
Hołownia mówił też, że "przyszedł do polityki, by wykonać pewne rzeczy, które wydają mu się konieczne do zrobienia, a później z niej odejść".
- Nie przyszedłem do polityki, żeby w niej zostać. tylko żeby z niej odejść. Nie wiem jeszcze kiedy, czy za dwa lata, za pięć, czy za dziesięć - powiedział.
Hołownia: złośliwostki puszczam mimo uszu
Hołownia mówił też, że "niektórym politykom nie podoba się, że ruch Polska 2050 pojawił się na scenie politycznej". - Słyszę złośliwostki, emocjonalne, czasami dziecinne odreagowania, ale puszczam je mimo uszu - powiedział.
Przyznał, że "byli też tacy parlamentarzyści, z którymi rozmawialiśmy, ale nie zdecydowaliśmy się na współpracę". - Są tacy, z którymi jesteśmy w rozmowach, ale to są czasami bardzo długie rozmowy - dodał.
Gość TVN24 mówił, że polska scena polityczna "jest bardzo dynamiczna, zmienia się z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień tak, że nie poznajemy tych światów". - Dla mnie najważniejszym celem i zadaniem jest to, by ruch Polska 2050 rzeczywiście pokazywał, że jest nową, sprawczą siłą w polityce - podkreślił.
Hołownia: nie będzie dyscypliny
Hołownia zapewniał też, że w jego ruchu nie będzie nakładania ram prawnych czy programowych i nie będzie dyscypliny partyjnej w sprawach światopoglądowych. - Czym innym jest decyzja w sprawie 14. emerytury czy 500 plus, a czym innym w tak dramatycznej i przejmującej jak kwestia aborcji - tłumaczył. Prowadzący pytał o wypowiedź z 2013 roku, gdy Hołownia pytanym, czy projekt zakazu aborcji w przypadku wady płodu, to dobry pomysł, odpowiedział, że "bardzo dobry" i potwierdził, że gdyby był posłem "bez chwili wahania" podniósłby za nim rękę. Hołownia przypomniał, że wówczas - w 2013 r. - wypowiadał się jako publicysta, a obecnie jest politykiem, "który chce wziąć odpowiedzialność za kraj, w którym ludzie myślą również inaczej, niż on sam myśli".
Zapewnił jednak, że od chwili wejścia do polityki nie ma żadnej niespójności w tym, co deklaruje. - Nie znajdzie pan ani jednej niespójności w moim stanowisku. W tej sprawie uważam, że jeżeli ja mam poglądy konserwatywne w sprawie aborcji - tego nie kryję - jedyną metodą ich wdrażania, jaką widzę, jest cierpliwe i spokojne troszczenie się, przekonywanie, budowanie tak opiekuńczego i wspierającego państwa, żeby pomagało ludziom podejmować dobre decyzje w trudnych sytuacjach - mówił.
"Z cywilizacji życia zrobili więcej łez i cywilizacji śmierci"
Zaznaczył, że obecnie zagłosowałby inaczej, niż jako publicysta mówił osiem lat temu tylko dlatego, że zobaczył jak bardzo niektórzy politycy - w tym szef PiS wicepremier Jarosław Kaczyński, ale nie tylko, "zinstrumentalizowali ten problem, ten dramat, to ludzkie cierpienie". - Z cywilizacji życia, którą mają na językach, zrobili więcej łez i cywilizacji śmierci. I w tej sytuacji moje zdanie jest niezmienne od momentu początku kampanii prezydenckiej, i tak właśnie zamierzam się zachować - powiedział. "Uważam, że należy wrócić do tego stanu, który był w 1993 roku, jak najszybciej zorganizować panel obywatelski, który napisze pytania albo pytanie referendalne i jak najszybciej zrobić nowe wybory, żeby przez następny Sejm przeprowadzić referendum, w którym Polacy - w tym i ja - wypowiedzą się, co na ten temat myślą - powiedział Hołownia. Wynik tego referendum "powinien być wiążący".
Dopytywany, czy dziś zagłosowałby za przywróceniem kompromisu aborcyjnego z 1993 roku odparł: - Tak, tak bym zagłosował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24