Jak to możliwe, że w Stężycy - wsi liczącej 2200 mieszkańców - grała drugoligowa drużyna piłkarska, że przyjeżdżały tu drużyny z takich miast jak Olsztyn, Kołobrzeg czy Lublin? Utrzymanie klubu na tym poziomie to milionowe koszty, a miejscowa Radunia nie miała bogatego sponsora. Kto więc płacił piłkarzom i trenerom? Z audytu zleconego przez nowego wójta gminy wynika, że podatnik.
Pytania o finansowanie klubu piłkarskiego Radunia Stężyca padały na sesjach Rady Gminy, na spotkaniach z mieszkańcami i z dziennikarzami. Ówczesny wójt Tomasz Brzoskowski konsekwentnie twierdził, że gmina łoży na klub tyle, ile zapisano w oficjalnej dotacji (czyli około 2 milionów złotych rocznie). I ani grosza więcej. Tak też zapewniał w rozmowie z nami jesienią 2022 roku.
Sęk jednak w tym, że za dwa miliony złotych nie da się utrzymać drugoligowego klubu piłkarskiego. Po wyborach samorządowych okazało się, że było inaczej, niż przedstawiał to wójt Brzoskowski. A jak z tym finansowaniem było dokładnie, bada już prokuratura.
Trzecie z kolei zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez wójta Tomasza Brzoskowskiego zostało wysłane do prokuratury przed niemal dwoma tygodniami, 7 marca.
18 milionów albo więcej
W Stężycy, w ramach szkoły gminnej - Zespołu Kształcenia i Wychowania - funkcjonuje Szkoła Mistrzostwa Sportowego. W gminie działają, jako stowarzyszenia, kluby sportowe: siatkarski GKS Wieżyca 2011 oraz piłkarski Radunia Stężyca. Drużyna piłkarska złożona z seniorów (mianem tym określa się profesjonalnych piłkarzy, którzy grają w polskich ligach) w zeszłym sezonie grała w drugiej lidze, walczyła o awans do pierwszej.
Obecnie gra w czwartej.
We wsi stoi stadion z trybuną na tysiąc miejsc. Poprzedni wójt chciał rozbudować go, tak żeby pomieścił dwa tysiące kibiców. Chodziło o to, żeby spełnić wymogi, jakie PZPN stawia drużynom pierwszoligowym. Tomasz Brzoskowski miał nadzieję, że jego ulubieńcy wywalczą awans do pierwszej ligi, która jest zwana "przedsionkiem ekstraklasy" (najwyższy poziom rozgrywek piłkarskich w Polsce). Podczas kampanii wyborczej oficjalnie przyznał jednak, że z tego pomysłu rezygnuje.
Na mecze Raduni, na trybuny liczące tysiąc miejsc, przychodzi zwykle około stu osób, z czego część to działacze sportowi i rodziny samych piłkarzy.
W kwietniu ubiegłego roku, po 14 latach kierowania gminą, Tomasz Brzoskowski przegrał wybory.
Nowe władze zleciły wykonanie audytu, który miał wykazać, czy gminne pieniądze były wydatkowane prawidłowo. Istotnym wątkiem było sprawdzenie finansowania ze środków publicznych działalności klubów sportowych. Do dzisiaj w gminie trwa liczenie pieniędzy wydawanych na sport w ostatnich latach. Na jaw wychodzą kolejne kwoty i sposoby finansowania gminnej piłki nożnej.
- Łącznie kwoty, które gmina przeznaczyła na sport, głównie na klub Radunia Stężyca, w latach 2017-2024, przekraczają na ten moment osiemnaście milionów złotych. To wszystko poza oficjalną dotacją gminy na stowarzyszenia będące klubami sportowymi - mówi Ireneusz Stencel, obecny wójt Stężycy.
Wójt rozdawał
- Ujawniono, że mogło dojść do nieprawidłowości polegających na finansowaniu działalności klubów sportowych w ramach wydatków gminy na inne cele. Przede wszystkim na edukację - mówi radca prawny Tomasz Markowicz, który reprezentuje gminę Stężyca.
Szkoleniowcy Raduni Stężyca dostawali dodatki motywacyjne przeznaczone dla nauczycieli, które - jak ocenił potem sąd - bezprawnie przyznawał wójt.
12 grudnia 2024 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku wydał wyrok, w którym stwierdził nieważność uchwały Rady Gminy Stężyca z 2019 roku, nadającej wójtowi Tomaszowi Brzoskowskiemu uprawnienie do przyznawania nauczycielom dodatków. Uchwałę tą podjęli ówcześni radni z inicjatywy wójta. Tym samym sąd stwierdził, że dodatki wójta były przyznawane bezprawnie.
Argumentacja sądu jest następująca: wójt nie miał prawa do przyznawania dodatków do wynagrodzeń nauczycieli, bo prawo takie ma tylko dyrektor szkoły. W Stężycy doszło więc do złamania przepisów ustaw Prawo oświatowe i Karta Nauczyciela.
Wyrok został wydany w pierwszej instancji, ale gmina nie złożyła apelacji, więc jest już prawomocny.
Dodatkowe 20 tysięcy
Przyznawane osobiście przez Tomasza Brzoskowskiego dodatki przez kilka lat trafiały do trenerów, którzy jednocześnie - przynajmniej formalnie - byli zatrudnieni w szkole jako nauczyciele lub na stanowisku "pomocy nauczyciela".
- W praktyce dodatki te trafiały - nie wyłącznie, ale przede wszystkim - do zatrudnionych w szkołach nauczycieli będących zarazem członkami sztabów szkoleniowych klubów Raduni Stężyca i GKS Wieżyca 2011 Stężyca - informuje mecenas Tomasz Markowicz.
- Do innych nauczycieli także?
- Tak, niektórym z nich również przyznano dodatki - odpowiada Markowicz. - Według ustaleń aktualnych władz gminy nauczyciele niebędący członkami sztabów szkoleniowych klubów ze Stężycy, jeśli otrzymywali dodatki przyznane przez wójta, to w kwotach kilkuset złotych, około 250-400 złotych. Wielu nie dostało takiego dodatku wcale. W tym samym czasie osobom łączącym etaty w szkole z członkostwem w sztabach szkoleniowych seniorskich drużyn klubów ze Stężycy przyznawano dodatki w wysokości, co do zasady, od kilkunastu do kilkudziesięciu razy wyższej, sięgające nawet 400 procent wynagrodzenia zasadniczego.
- Ile to wychodziło?
- Na przykład ponad 15 tysięcy złotych dodatku.
- Miesiąc w miesiąc?
- Tak, dodatki przyznane w oparciu o nieważną uchwałę, przez niebędącego pracodawcą nauczycieli wójta, miały charakter stałych składników wynagrodzenia, które było wypłacane co miesiąc. Okoliczności sprawy rodzą pytania o rzeczywisty cel ponoszenia takich wydatków - odpowiada mecenas Markowicz.
- Jeśli dobrze rozumiem, członek sztabu szkoleniowego Raduni, będący jednocześnie nauczycielem w szkole, otrzymywał normalną pensję nauczyciela, jak wszyscy inni?
- Tak, w wysokości dajmy na to trzech, czterech tysięcy złotych. A oprócz tego co miesiąc dodatkowo kilkanaście tysięcy dodatku, który mu przyznawał osobiście wójt Tomasz Brzoskowski - tłumaczy obecny wójt Ireneusz Stencel.
Osoby te realizowały swoje obowiązki w szkole jak wszyscy inni nauczyciele, różnica polegała na tym, że niejako "poza szkołą" były zaangażowane w działania klubu piłkarskiego - i zdaniem nowych władz gminy w ten sposób były za to wynagradzane w formie dodatku motywacyjnego dla nauczycieli. Chociaż - z tego, co mówi Ireneusz Stencel - wówczas nauczyciel wychowania fizycznego, niektórzy trenerzy, mimo że pobierali wynagrodzenie za pracę z młodzieżą, nie pojawiali się na zajęciach ani na radach pedagogicznych.
Z gminnych pieniędzy, w latach 2019-2024, na dodatki motywacyjne, głównie dla trenerów Raduni Stężyca, wydano 6 623 203,44 złotychIreneusz Stencel, wójt Stężycy
20 tysięcy dla pomocnika
Ale nie tylko poprzez dodatki finansowano trenerów profesjonalnej drużyny piłkarskiej. Dyrektor Zespołu Kształcenia i Wychowania zawierał z nimi różne umowy. Do części z nich dotarliśmy.
Na przykład osoba zatrudniona jako pomoc nauczyciela otrzymywała co miesiąc 12 536,78 zł pensji zasadniczej, 2507,36 zł premii, 5014,71 zł dodatku specjalnego, co w sumie owemu "pomocnikowi nauczyciela" dawało 20 058,85 zł miesięcznego wynagrodzenia (podajemy kwoty brutto).
Inna umowa dotyczy przygotowania statystyk oraz bieżącej analizy rozgrywek poszczególnych grup młodzieżowych, a także doradztwa w wyżej wymienionym zakresie w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Za tę usługę wypłacono wykonawcy 13 611,34 zł. Co ciekawe, umowa była zawarta na rok (2022). Stwierdza się w niej, że "zleceniobiorca otrzyma wynagrodzenie za czas efektywnie przepracowany", a za "każdą nieprzepracowaną godzinę wynagrodzenie miesięczne zostanie proporcjonalnie obniżone". Sęk jednak w tym, że w umowie nie ma liczby godzin, które mają stanowić podstawę do wypłacenia całego wynagrodzenia.
Inny przykład: szkoła, czyli Zespół Kształcenia i Wychowania, płaciła też rzecznikowi prasowemu klubu Radunia Stężyca. W 2024 roku zarobił 25 553 zł.
- Ile było takich osób?
- Taka sytuacja dotyczyła, przez pięć lat, w sumie około dwudziestu osób związanych ze sztabem szkoleniowym klubu piłkarskiego - informuje Ireneusz Stencel. Byli tacy trenerzy, którzy pomimo etatu nie pojawiali się w szkole na zajęciach ani na radach pedagogicznych.
Lekcje, których nikt nie widział
Dodatki nauczycielskie otrzymywali trenerzy i członkowie tak zwanego sztabu - działacze, masażyści. Oni też podpisywali umowy na realizację treningów, analizę statystyk. A co z piłkarzami?
Jak informuje mecenas Tomasz Markowicz, piłkarze drużyny seniorskiej zakładali działalności gospodarcze i wystawiali faktury za "usługi trenerskie". Na przykład podczas treningów dzieci w listopadzie 2020 roku szkoła zapłaciła jednej osobie 16 490 złotych. Inne, podobne umowy opiewały na kwoty od około 7 do 14 tysięcy złotych miesięcznie.
Jeden z piłkarzy zawierał w 2023 roku umowy o dzieło polegające na "przygotowaniu i przeprowadzeniu serii lekcji pokazowo-treningowych uczniom SMS [Szkoła Mistrzostwa Sportowego, czyli ZKiW w Stężycy - red.]". Z tych umów wynika, że za tę pracę pobierał zwykle 21 239 zł miesięcznie. Podwyżka wynagrodzenia za lekcje dla uczniów nastąpiła w lipcu 2023 - czyli podczas wakacji, otrzymał wówczas wynagrodzenie w wysokości 30 863 zł.
- Jakie koszty poniosła gmina na utrzymanie piłkarzy? - pytam wójta Ireneusza Stencla.
Na opłacenie zawodników wydano z gminnej kasy, w latach 2017-2024, co najmniej 11,8 miliona złotych. Tyle wynika z dotychczasowych obliczeń. Cały czas nad tym pracujemy.Ireneusz Stencel, wójt gminy Stężyca
Ireneusz Stencel przez wiele lat był nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Kształcenia i Wychowania w Stężycy, a także trenerem dzieci trenujących piłkę nożną.
- Czy widział pan kiedykolwiek jakiegokolwiek piłkarza Raduni Stężyca w szkole, żeby realizował "lekcję pokazową"?
- Nie, nigdy - odpowiada wójt.
Zapytaliśmy również innych trenerów młodzieży ze Stężycy. Zgodnie twierdzą, że nigdy nie zauważyli, żeby piłkarze Raduni realizowali jakieś pokazowe lekcje.
Wszystkie umowy podpisywał ówczesny i obecny dyrektor szkoły Piotr Karasiński. Jesienią 2022 i wiosną 2023 roku, kiedy przygotowywałem materiał o podejrzeniu stosowania przemocy i mobbingu w ZKiW w Stężycy, zapytałem go wprost, czy szkoła wypłaca wynagrodzenia piłkarzom Raduni Stężyca. Dyrektor szkoły zdecydowanie zaprzeczył. Również ówczesny wójt Tomasz Brzoskowski zaprzeczał temu, jakoby szkoła czy gmina w jakikolwiek sposób finansowała działalność klubu piłkarskiego (poza oficjalną dotacją).
Do Piotra Karasińskiego wysłaliśmy mail o treści: "Proszę o ustosunkowanie się do twierdzenia, że kwoty powyższe były wydatkowane niezgodnie z interesem szkoły i uczniów, były nieadekwatne do wykonywanej pracy na rzecz szkoły, były zawyżone, szczególnie w porównaniu do wynagrodzeń innych nauczycieli (innych przedmiotów). Proszę także o ustosunkowanie się do twierdzenia, że 'lekcje pokazowo-treningowe dla uczniów SMS', które miały być prowadzone przez piłkarzy Raduni Stężyca w rzeczywistości nie odbywały się".
Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Promotorzy gminy
Ale nie tylko za pomocą specjalnych dodatków od wójta i "przez szkołę" byli finansowani piłkarze Raduni Stężyca. Pieniądze dostawali również poprzez Gminne Przedsiębiorstwo Komunalne.
GPK Sp. z o.o. ma za zadanie budowę i utrzymywanie sieci wodociągowej i sanitarnej w gminie. Jedynym wspólnikiem spółki jest Gmina Stężyca, tym samym Zgromadzenie Wspólników składa się z jednego członka, a jest nim przedstawiciel gminy, czyli w praktyce wójt.
- Spółka miała zawarte umowy na promocję gminy z zawodnikami wówczas trzecioligowej drużyny piłkarskiej Radunia Stężyca - mówi prezes zarządu GPK Sp. z o.o. Marcin Wysocki. - Umowy obowiązywały przez cały 2019 rok, do stycznia 2020.
Wówczas w zarządzie spółki zasiadały dwie osoby, a prezesem, podobnie jak i teraz, był Marcin Wysocki.
- Na jakie kwoty opiewały te umowy?
- To były kwoty w różnej wysokości. 7 tysięcy, 8 tysięcy miesięcznie, czasem 3 tysiące dla jednego zawodnika - mówi Wysocki.
- Skąd wzięła się inicjatywa, żeby takie umowy zawierać?
- Nakłonił nas, czyli zarząd spółki, do tego ówczesny wójt Tomasz Brzoskowski, jako jednoosobowy przedstawiciel Zgromadzenia Wspólników, czyli właściciel spółki.
- Jak to argumentował?
- W ten sposób, że zawodnicy będą promować gminę, nosząc logo gminy na koszulkach podczas meczów. Poza tym na miejskim stadionie podczas meczów będzie baner z logo spółki i to miało przyczynić się do rozwoju gminy, przyciągnąć inwestorów.
- I pan się zgodził na to jako prezes spółki?
- Tak, na początku tak. Trwało to rok i jeden miesiąc. Potem zarząd spółki odmówił zawierania, przedłużania tych umów.
- Po roku się pan zorientował, że trzeba odmówić?
- Co kwartał odbywały się spotkania rady nadzorczej spółki (spółka ma trzyosobową radę nadzorczą, w której zasiadali wówczas między innymi prawnicy urzędu gminy). Na każdym takim spotkaniu, w obecności wójta Tomasza Brzoskowskiego, jako zarząd spółki otwarcie mówiliśmy, że mamy wątpliwości co do zasadności tych wydatków i zwracaliśmy się do wójta, żeby zrezygnował z tego pomysłu, żeby spółka płaciła piłkarzom za promocję gminy. Ale wójt nie przyjmował mojej argumentacji - tłumaczy Marcin Wysocki.
- Dlaczego zarząd spółki w końcu odmówił podpisywania tych umów?
- Stwierdziliśmy, że to jest dla spółki nieekonomiczne. Jako prezes spółki decyduję się na wiele zadań, działalności, które mogą przynieść nam czy gminie korzyści. I wiem, że każda taka działalność objęta jest jakimś ryzykiem. Na początku 2019 roku zdecydowałem się to ryzyko podjąć. Ale… Nie miałem żadnego wpływu na wysokość kwot na tych umowach, one "spływały do nas", to znaczy propozycje umów, z urzędu gminy. Widniejące na nich kwoty rosły. Z czasem dla całego zarządu spółki stawało się coraz bardziej jasne, że ta promocja nie przynosi jakiegoś wymiernego efektu dla spółki. W styczniu 2020 roku, kiedy suma kosztów związanych z tymi umowami wynosiła już 206 tysięcy złotych, wtedy zaprotestowałem. Powiedziałem wójtowi, że więcej tych umów podpisywać nie będę.
- Jak zareagował?
- Spotkaliśmy się i powiedział, że się na mnie zawiódł. Ja miałem swoje argumenty, głównie ekonomiczne, mówiłem, że to niekorzystne dla spółki, że jeśli w ogóle są jakieś zyski z tego tytułu, dla spółki czy dla gminy, to są one niewspółmierne do kosztów, że w świetle potrzeb finansowych na różne inwestycje gminne, takie wydatki, ponoszone przez spółkę na promocję przez piłkarzy, są nieuzasadnione. Wójt Brzoskowski się na mnie obraził i ze mną nie rozmawiał. Zostałem, jako prezes gminnej spółki, odsunięty od szeregu spotkań dotyczących spraw gminy. Trwało to jakiś czas, a potem po prostu przyjął do wiadomości, że spółka gminna nie będzie finansować piłkarzy.
- Czy ma pan sobie coś do zarzucenia?
- Nie uważam, żebym zrobił coś złego, ale działałem pod presją wójta Brzoskowskiego - stwierdza szef gminnej spółki. - Kiedy przekonałem się, że taka działalność dla spółki jest niekorzystna, poinformowałem o tym wójta, radę nadzorczą, przekonywałem, żeby zaniechać tej działalności. Kiedy okazało się, że moje argumenty nie są brane pod uwagę, po prostu odmówiłem kontynuowania tej działalności.
Zniszczył drużynę?
Wójt Ireneusz Stencel wygrał wybory samorządowe w 2024 roku w drugiej turze. Po tym, jak okazało się, że dotychczasowy wójt ma w nim poważnego konkurenta, z którym zmierzy się w wyborczej dogrywce, Tomasz Brzoskowski wydał oświadczenie. Stwierdził w nim: "Wsłuchując się w głos mieszkańców Gminy Stężyca po I turze wyborów przedstawiam nowe założenia: Wstrzymam rozbudowę stadionu i finansowanie II-ligowego zespołu KS Radunia z budżetu gminy".
Ta deklaracja jednak nie pomogła Brzoskowskiemu, który w ten sposób pośrednio przyznał, że wbrew temu, co mówił, klub piłkarski był finansowany z gminnej kasy. W drugiej turze wygrał Ireneusz Stencel różnicą 663 głosów (13,38 procent oddanych).
Stencel natychmiast wstrzymał przepływy finansowe dla profesjonalnych piłkarzy (nierzadko kupowanych lub wynajmowanych z innych klubów) i dla trenerów. W ten sposób dalsze funkcjonowanie drugoligowej drużyny przestało mieć podstawę finansową. Wkrótce wycofano ją z rozgrywek w drugiej lidze, obecnie gra w lidze czwartej. Ze starego składu w drużynie zostało zaledwie kilku piłkarzy.
Na wieść o końcu snu o piłkarskiej potędze w Stężycy pojawiły się głosy, że nowy wójt (notabene były piłkarz, trener i działacz pomorskiego ZPN) zniszczył drużynę.
- Zniszczył pan klub piłkarski Radunia Stężyca, bo to był świetnie zapowiadający się klub piłkarski, który miał szanse grać w pierwszej lidze, co byłoby nie lada osiągnięciem i wspaniałym narzędziem promocyjnym dla gminy, zważywszy na to, że Stężyca ma niewiele ponad dwa tysiące mieszkańców, a o Stężycy głośno byłoby w całej Polsce. Więc zniszczył pan ten klub?
- Ja ten klub uratowałem od tego, co mogłoby go spotkać - odpowiada Ireneusz Stencel. - Uważam, że w ostatnich latach był zarządzany źle, były na jego funkcjonowanie przeznaczane publiczne pieniądze, które powinny być wydatkowane na inne cele.
- Na czym polega to "uratowanie" klubu?
- Uzdrowiłem sytuację w klubie, bo była chora. Klub był finansowany ze środków publicznych w prawie stu procentach. Nigdzie nie ma takiej sytuacji, w całej Polsce, żeby klub był tak finansowany, przynajmniej ja się z taką sytuacją nie spotkałem. Nie tylko mi się to nie podobało, w opinii wielu mieszkańców była to sytuacja nie do przyjęcia, o czym świadczy wynik wyborów i fakt, że stary wójt musiał pożegnać się ze stanowiskiem.
Stencel wspomina, że już po wyborach samorządowych odbywały się wybory do zarządu Pomorskiego Związku Piłki Nożnej.
- Wystartowałem w nich, mając obawy, jak po zmianach w Raduni Stężyca zostanę odebrany przez środowisko piłkarskie w naszym województwie. Okazało się, że dostałem najwięcej głosów spośród wszystkich kandydatów. Mam poczucie, że środowisko piłkarskie mnie w moich działaniach poparło.
- Ale fakty są takie, że Radunia Stężyca grała w drugiej lidze z szansami na pierwszą, a gra dzisiaj w lidze czwartej.
- Dzisiaj w Raduni nie grają drodzy zawodnicy za duże pieniądze, tylko głównie młodzi piłkarze, wychowankowie naszej Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Kiedy Radunia grała w drugiej lidze, a jej skład był oparty o profesjonalnych piłkarzy, seniorów, nasi wychowankowie mieli niewielkie szanse, by zagrać w pierwszym składzie. Co prawda zostało kilku zawodników ze starego składu, ale są to piłkarze stąd, tutejsi. Gra także jeden Ukrainiec. To chłopak, który na co dzień pracuje w tartaku i z tego się utrzymuje.
Koniec tematu?
Skontaktowaliśmy się z byłym wójtem Tomaszem Brzoskowskim, poprosiliśmy o komentarz do stawianych mu obecnie zarzutów o niewłaściwym wydatkowaniu środków publicznych.
- Mam swoją rodzinę i swoją nową pracę, nowe tematy i nie chcę się już w nic tutaj angażować. Zero. Zero polityki - deklaruje Brzoskowski w odpowiedzi.
- Nie chce pan skomentować faktu, że prokuratura prowadzi postępowanie przygotowawcze w sprawie nieprawidłowości w wydatkowaniu gminnych środków za pana kadencji?
- Nie chcę tego komentować. Nie chcę się wypowiadać na żadne takie tematy, bo nie chcę się już w żadną politykę bawić. Mnie to nie interesuje. Mam swoją robotę, pracuję i koniec tematu.
Wszystko jednak wskazuje, że to nie będzie - jak chciałby były wójt Brzoskowski - "koniec tematu".
Jesienią ubiegłego roku Gmina Stężyca złożyła dwa doniesienia do prokuratury. Oprócz nieprawidłowości w przyznawaniu dodatków motywacyjnych dla nauczycieli dotyczyły również innych nieprawidłowości, między innymi przy zlecaniu rozbudowy kanalizacji sanitarnej (poza przetargiem), a także zlecania materiałów promocyjnych gminy (wątpliwości dotyczą tego, czy faktury wystawiono za rzeczywiste materiały promocyjne, czy to nie jest rozliczenie kampanii wyborczej byłego wójta). Postępowania zostały połączone w jedno, które obecnie jest prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Pruszczu Gdańskim.
7 marca 2025 roku do pruszczańskiej prokuratury wysłano kolejne zawiadomienie - tym razem dotyczy opisywanych powyżej praktyk: promocji gminy przez piłkarzy na podstawie umów ze spółką komunalną, opłacania przez gminę "lekcji treningowych" oraz opłacania "usług treningowych" i innych świadczeń na rzecz szkoły przez szkoleniowców klubu piłkarskiego Radunia Stężyca.
Czynności w tej sprawie powierzono śledczym z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.
Autorka/Autor: Tomasz Słomczyński / m
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Gadomski / PAP