Od początku sierpnia zatrzymano blisko 900 nielegalnych imigrantów przekraczających polsko-białoruską granicę, którzy trafili do strzeżonych ośrodków - poinformowała w środę Straż Graniczna. W ostatnich dniach było to kilkadziesiąt osób. W ciągu blisko miesiąca udaremniono około trzech tysięcy takich prób dostania się do Polski. Tymczasem w Usnarzu Górnym przy granicy z Polską od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców, którzy chcą dostać się do naszego kraju. Uniemożliwia im to jednak kordon służb. Nie mają także możliwości wycofania się, ponieważ po białoruskiej stronie rozmieszczono wojsko.
Straż Graniczna przekazała w środę na Twitterze, że "od początku sierpnia funkcjonariusze SG odnotowali 2,9 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski". "Udaremnili ponad 2 tys. takich prób, a zatrzymali prawie 900 nielegalnych imigrantów. Zatrzymani cudzoziemcy przebywają w strzeżonych ośrodkach" - dodano.
Zatrzymania nielegalnych imigrantów w ostatnich dniach
Straż Graniczna poinformowała również, że minionej doby, czyli 24 sierpnia "funkcjonariusze SG zatrzymali 59 osób, które nielegalnie przekroczyły granicę Białorusi z Polską". Dodano, że "to głównie obywatele Iraku i Tadżykistanu". "Wczoraj strażnicy graniczni udaremnili 100 prób nielegalnego przekroczenia granicy" - dodano.
Przekazano też, że "wczoraj funkcjonariusze SG zatrzymali kolejne osoby, które pomagały w nielegalnym przekroczeniu granicy polsko-białoruskiej". "Było to dwóch obywateli Tadżykistanu. W tym miesiącu takich osób strażnicy graniczni zatrzymali już 20. To obywatele Gruzji, Iraku i Bułgarii" - uściślono.
We wtorek natomiast Straż Graniczna informowała, że minionej doby zatrzymała 31 cudzoziemców - 18 obywateli Iraku, 9 obywateli Somalii oraz trzy osoby o niepotwierdzonej tożsamości. Zatrzymano również jednego obywatela Ukrainy, który usłyszał zarzut pomocnictwa w nielegalnym przekroczeniu granicy. SG odnotowała tego dnia 126 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej.
KONKRET24: Nielegalni migranci zatrzymani na granicach Polski: ilu, z jakich krajów? Dane z ostatnich lat
Rzeczniczka Straży Granicznej podporucznik Anna Michalska w rozmowie z dziennikarzami wyjaśniała, że w sprawie potwierdzenia tożsamości zatrzymywanych osób SG zwraca się do placówek dyplomatycznych. - Następnie osoby te trafiają w procedurę powrotową, która finalnie ma się zakończyć decyzją zobowiązującą do powrotu do kraju pochodzenia lub, jeżeli osoby złożą wniosek o ochronę międzynarodową, to toczy się procedura uchodźcza, która kończy się przyznaniem bądź nie statusu uchodźcy, ale tutaj decyzje podejmie szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców - mówiła Michalska.
Rzeczniczka SG powiedziała także, że zatrzymywani cudzoziemcy informują, że na Białoruś dostali się legalnie, z dokumentami, wizami turystycznymi, ale większość osób trafiających do Polski tych dokumentów już nie ma. - Mówią, że ktoś im te dokumenty zniszczył. Wszystko wskazuje na to, że na terytorium Białorusi przebywają i dostają się legalnie drogami lotniczymi - powiedziała Michalska.
Koczujący migranci na polsko-białoruskiej granicy
Tymczasem w Usnarzu Górnym (Podlasie), na granicy polsko-białoruskiej, po stronie Białorusi od kilkunastu dni koczuje grupa migrantów między innymi z Afganistanu, Syrii i Iraku. Osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna, żołnierze i policja. Migranci koczujący po białoruskiej stronie nie chcą wracać na Białoruś. Według informacji Straży Granicznej grupa liczy obecnie 24 osoby.
Jak relacjonowała reporterka TVN24 Marta Abramczyk, która w środę rano była w miejscu nieopodal obozowiska cudzoziemców, kordon policji i Straży Granicznej nadal pilnuje, by nikt nie przedostał się na polską stronę.
Na miejscu pojawiło się też ogrodzenie wykonane z niskich słupków i taśmy. Jak mówiła reporterka, pojawiło się ono po tym, jak poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski próbował we wtorek przedostać się do obozowiska, by przekazać znajdującym się tam osobom torbę z jedzeniem i kocami.
Zaznaczyła, że wydzielony obszar nie zbiega się z oficjalną granicą państwa. Wskazywała też, że po stronie polskiej przejście migrantów na drugą stronę zablokowane jest przez kordon służb, zaś po stronie Białorusi za migrantami znajduje się wojsko. Reżim nie pozwala się cofnąć cudzoziemcom.
W Usnarzu Górny obecni są przedstawiciele Fundacji Ocalenie oraz tłumaczka, którzy poprzez megafon starają się nawiązać kontakt z migrantami. W minionych dniach ten kontakt odbywał się między innymi za pomocą gestów, takich jak podnoszenie rąk, jednak obecnie taka forma wymiany informacji jest utrudniona. Jak relacjonowała reporterka, wóz wojskowy został przeparkowany i przysłonił obozowisko.
CZYTAJ NA KONKRET24: "Polska wywołała konflikt graniczny" - jak rosyjska i białoruska propaganda grają tematem imigrantów
Po godzinie 10 w środę Fundacja Ocalenie przekazała na Twitterze, że doszło do rozmowy przez tłumaczkę. Poinformowano, że "25 osób czuje się źle, z tego 12 jest ciężko chorych". 52-letnia kobieta, która jest w najgorszym stanie, dziś czuje się gorzej niż wczoraj. "Nie mają wody zdatnej do picia. Od wczoraj nie dostali nic do jedzenia" - dodano.
Tłumaczka o kontakcie z migrantami i ich sytuacji zdrowotnej
Tłumaczka Aleksandra Szymczyk, która pracuje razem z Fundacja Ocalenie, mówiła TVN24 szerzej o informacjach, które udało się jej zdobyć.
Przekazała, że od samego początku w obozowisku przebywają te same 32 osoby. - To jest potwierdzane każdego dnia - zapewniła. Dodała, że "przedwczoraj cztery osoby były chore, wczoraj było już pięć chorych osób, dzisiaj dostałam wiadomość, że jest to 12 osób i prawdopodobnie ze względu na pogodę coraz więcej osób zaczyna też chorować na jakąś formę przeziębienia". - Natomiast jest tam kobieta, która ma 52 lata, która jest w ciężkim stanie, nie wychodzi z namiotu. Ma problemy z oddychaniem, z nerkami, to jest kobieta która miała operacje kręgosłupa - dodała tłumaczka.
- Dla mnie uderzające jest to, że kiedy mówię, że coś się nie udało, albo że czegoś nie możemy zrobić, nie dostaliśmy jakiegoś pozwolenia, oni mówią: nie szkodzi, i tak dziękujemy. Nie wiem nawet, jak to skomentować, bo to są takie sytuacje, kiedy naprawdę brakuje słów - powiedziała Szymczyk.
O sytuacji zdrowotnej cudzoziemców mówiła również Marianna Wartecka z fundacji. Powiedziała, że według jej informacji chora 52-latka jest w obozowisku w towarzystwie swoich dzieci. Dodała, że 25 osób skarży się na różne dolegliwości.
Zapewniła, że fundacja zwraca się do wielu różnych miejsc, by pomóc migrantom. - Piszemy, gdzie się da, poruszamy osoby, o których nigdy byśmy nie pomyśleli, że możemy do nich trafić - mówiła. - Natomiast w dalszym ciągu to nie my podejmujemy decyzje w tej sytuacji - powiedziała.
Nielegalni imigranci na granicach Białorusi z UE
W ostatnich miesiącach na granicach Białorusi z Unią Europejską gwałtownie wzrosła liczba nielegalnych migrantów z Iraku, Syrii, Afganistanu i innych krajów. Polska oraz wszystkie kraje bałtyckie - Litwa, Łotwa, Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytoria w ramach tzw. wojny hybrydowej, w celu wywarcia presji na Unię Europejską z powodu nałożonych przez nią sankcji na białoruski reżim. Najwięcej osób trafiło na Litwę, ale po przyjęciu w tym państwie przepisów umożliwiających służbom granicznym odsyłanie migrantów na Białoruś, ich grupy przekierowały się na granice z Łotwą i Polską.
Polska Straż Graniczna podkreśla, że obecnie największa presja na polsko-białoruskiej granicy jest na około 180-kilometrowym lądowym odcinku chronionym przez Podlaski Oddział Straży Granicznej. Rząd zapowiedział, że tym tygodniu na granicy rozpocznie się budowa 2,5-metrowego płotu na granicy polsko-białoruskiej.
Źródło: PAP, TVN24, tvn24.pl