Zdjęcie elektrycznego busa, który będzie woził turystów na trasie do Morskiego Oka w Tatrach pokazała we wtorek na platformie X ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska. Pojazd, który najpóźniej od czerwca będzie kursował w Tatrzańskim Parku Narodowym, jest efektem porozumienia po "okrągłym stole" w sprawie sytuacji koni. "Od słów przechodzimy do czynów" - napisała szefowa resortu.
Ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska pokazała we wtorek na platformie X elektrycznego busa, który będzie woził turystów na trasie do Morskiego Oka, odciążając konie fiakrów.
"Od słów przechodzimy do czynów! Bus elektryczny, który będzie kursować na trasie do Morskiego Oka, jest już w Tatrach" - poinformowała szefowa resortu. Do sprawy odniósł się w mediach społecznościowych również poseł Lewicy Łukasz Litewka, który podkreślił, że "w pierwszej kolejności bus przeznaczony jest dla osób niepełnosprawnych i starszych".
Elektryczny bus na trasie do Morskiego Oka
16-osobowy bus będzie kursował na trasie Polana Palenica–Włosienica. Jego testy mają rozpocząć się najpóźniej 1 czerwca.
ZOBACZ: Jest porozumienie w sprawie wykorzystywania koni na trasie do Morskiego Oka. "Każdy otrzymał coś"
Elektryczny pojazd jest jednym z elementów porozumienia, które zostało wypracowane 17 maja po "okrągłym stole" w sprawie sytuacji koni, wożących turystów do Morskiego Oka. Wzięli w niej udział między innymi ministra Hennig-Kloska, przedstawiciele samorządu, Tatrzańskiego Parku Narodowego, fiakrzy, lekarze weterynarii, członkowie Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oraz Fundacji Viva.
"Kompromis jest naprawdę dobry"
Efektem spotkania było podpisanie porozumienia, które zawierało 12 punktów.
- Dzisiaj jest sytuacja, kiedy mamy ewidentnie zmieniające się warunki klimatyczne. Od lat trwa dyskusja na temat transportu konnego do Morskiego Oka, która budzi liczne emocje społeczne i nie sposób ich nie słyszeć i nie zauważać, ale także nie sposób nie pochylać się nad tym, by turystyka w jakimś zakresie mogła dalej się tutaj rozwijać - podkreśliła Hennig-Kloska podczas konferencji prasowej w Zakopanem. Oceniła, że "kompromis jest naprawdę dobry, jest wyważony i jest wyjściem we właściwą stronę". Zwróciła jednocześnie uwagę, że nie każdy jest w stanie własnymi siłami dojść do Morskiego Oka.
Dyrektor TPN Szymon Ziobrowski podkreślił, że nie ma parku narodowego bez wsparcia lokalnej społeczności.
- Dla nas głos lokalnej społeczności jest niezwykle ważny i tak, jak powiedziałem, bez tego wsparcia ochrona przyrody ma małe szanse, dlatego bardzo cieszę się, że udało nam się dzisiaj w ciągu tych paru godzin wypracować kompromis, co do którego zgodzili się wszyscy zgromadzeni na tej sali. Cieszę się, że zapoczątkowaliśmy dialog – powiedział Ziobrowski.
Co przewiduje porozumienie?
Oprócz testów elektrycznego busa, kompromis przewiduje, że obciążenia dla koni zostaną ponownie przeliczone przez osobę wskazaną wspólnie przez Tatrzański Park Narodowy, organizacje społeczne i samorząd. Ekspert w tej dziedzinie zostanie dodatkowo zaopiniowany przez Państwową Radę Ochrony Przyrody.
TPN ma także wstrzymać czasowo wydawanie kolejnych licencji dla fiakrów. W kolejnym punkcie wozacy zobowiązali się do wydłużenia do 60 minut odpoczynku koni na górnym przystanku, czyli na Włosienicy.
TPN ponadto zainstaluje czujniki badające korelację między temperaturą i wilgotnością na przystanku początkowym na Polanie Palenicy oraz na Włosienicy. Urządzenia te mają informować o przekroczeniu parametrów, które mogą być groźne dla zdrowia koni. Ponadto komisja weterynaryjna ma wyznaczyć nowe warunki, bezpieczne dla pracy koni na trasie w powiązaniu z zainstalowanymi czujnikami.
Ustalono, że do okresowych badań koni zostanie przyjęta piąta osoba – kolejny lekarz weterynarii. Komisja weterynaryjna będzie badała konie nie tylko przed sezonem, ale dodatkowo wyda rekomendacje po letnim sezonie. Komisja weterynaryjna ma też wydać rekomendacje dotyczące podkuwania koni.
ZOBACZ: Woźnica uderzył konia, który upadł na drogę. Nagranie z trasy do Morskiego Oka wywołało oburzenie
Ponadto TPN zobowiązał się do zorganizowania spotkania w sprawie możliwości rekreacyjnego wykorzystania koni w innych miejscach parku, np. w Dolinie Kościeliskiej. Takie spotkanie zostanie wyznaczone w ciągu kolejnych 30 dni.
Kolejny punkt dotyczy obniżenia limitu osób na wozie. Do tej pory na wozie mogło jechać 12 osób dorosłych i dwoje dzieci. Teraz będzie to 10 osób. Po ponownym przeliczeniu obciążeń dla koni może zapaść decyzja o ewentualnych dalszych rekomendacjach w tej sprawie.
Strony zadeklarowały, że przyjęte rozwiązania nie wyczerpują problemu i będą elementem dalszego dialogu.
Działaczki prozwierzęcej Fundacji Viva! oceniły, że to "doraźne zmiany, o które walczymy od lat, by ochronić najsłabsze konie przed najbardziej dramatycznymi skutkami pracy ponad siły".
"Czy to sukces? Na pewno nie taki, na jaki liczyliśmy. Ale w końcu, po wielu latach, wysłuchano części naszych postulatów zgłaszanych w protokołach z przedsezonowych badań koni" - czytamy w oświadczeniu fundacji. Aktywistki dodały jednak, że ich celem jest likwidacja "nieetycznego i anachronicznego transportu konnego".
Konie na trasie do Morskiego Oka. Jak jest?
Transport konny na trasie do Morskiego Oka określa regulamin Tatrzańskiego Parku Narodowego, który zawiera restrykcyjne przepisy dla zapewnienia dobrostanu koni. Zwierzęta m.in. przechodzą szczegółowe badania i są one prowadzone cyklicznie przed letnim sezonem turystycznym.
Czytaj też: Dwa konie, które zbiegły z próby wojskowej w Londynie, były operowane. Są w poważnym stanie
Zdaniem organizacji Viva! konie na trasie pracują zbyt ciężko; aktywiści domagają się całkowitego usunięcia tych zwierząt z tego szlaku. Likwidacja transportu konnego do Morskiego Oka oznaczałaby wycofanie jednocześnie ponad 300 koni. Funadcja Viva! wylicza, że w latach 2012-2022 zostało wycofanych z pracy na tej trasie 712 koni i przyznała, że w ciągu dziesięciolecia różne fundacje prozwierzęce wykupiły jedynie 17 koni, z czego 60 proc. trafiło do rzeźni.
Na trasie był już testowany wóz konno-elektryczny wóz, ale bateria prototypu nie sprostała wszystkim wymaganiom i pomysł odłożono. Prozwierzęcy aktywiści odrzucają jednak pomysł wprowadzenia wozu hybrydowego, ze wspomaganiem elektrycznym. Argumentują, że i tak na drodze do Morskiego Oka spod kół wozu i końskich kopyt będzie wydobywał się "toksyczny i rakotwórczy pył bitumiczny". Ponadto końskie podkowy, według fundacji, nadmiernie niszczą asfalt.
Fundacja Viva! wyliczyła, że w ciągu pięciu lat transport konny na drodze do Morskiego Oka doprowadził do transmisji do atmosfery parku nawet 70 ton toksycznego pyłu bitumicznego z wysoką zawartością metali ciężkich.
- To bezpośrednio zagraża nie tylko środowisku naturalnemu chronionego obszaru, ale także tysiącom turystów wędrujących każdego dnia tym szlakiem – stwierdziła Anna Plaszczyk z fundacji Viva!.
Ministra Hennig-Kloska zaangażowała się w sprawę transportu konnego do Morskiego Oka po doniesieniach medialnych o potknięciu się i przewrócenia jednego z koni ciągnących wóz z turystami jadącymi na dół. Miało to miejsce 3 maja br.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Paulina Hennig-Kloska