Wstrzymano testy hybrydowego wozu konnego, który woził turystów do Morskiego Oka w Tatrach. Silniki zainstalowane w pojeździe miały wspierać pracę koni, ale próby nie wypadły pomyślnie. Akumulatory nie wytrzymywały całej trasy, a obsługa systemu była zbyt angażująca woźnicę.
Nowoczesne żelowe akumulatory, które zastosowano w wozie, okazały się za słabe. Jak przekazuje Zbigniew Kowalski z Tatrzańskiego Parku Narodowego, podczas testu w pełni naładowane akumulatory zaczęły się szybko rozładowywać. Testujący musieli zredukować do minimum wspomaganie, aby udało się dojechać do końca trasy. Podczas jazdy w dół z kolei, akumulatory się ładowały i tu nie było problemu. Oprócz niewystarczającej mocy zastosowanych w wozie akumulatorów, problematyczne okazało się nastawianie mocy wspomagania w trakcie jazdy.
Potrzebna jeszcze jedna osoba
- Ten system wymagał stałego monitoringu i ustawiania napędu. Woźnica jednak nie może się zajmować powożeniem i nastawianiem tego sprzętu jednocześnie. Wiemy, w czym jest problem, natomiast nie ma decyzji co do dalszych działań. Czekamy na odpowiedź producenta wozu co do dalszych propozycji udoskonalenia tego prototypu – powiedział Zbigniew Kowalski z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Czytaj też: "Ładnie, chłodno i czasem spadnie deszcz". Turyści z krajów arabskich pokochali Zakopane
Kowalski przekazał, że do sprawnego obsługiwania systemu wspomagania, na wozie musiałyby być dodatkowa osoba, która pilnowałaby na bieżąco jego pracę i monitorowała parametry tak, aby nie dochodziło do szybkiego rozładowania akumulatora.
- Nie da się raz ustawić parametrów wspomagania i jechać, ponieważ trasa ma odcinki wypłaszczone i bardziej strome, gdzie wspomaganie powinno być większe. Jest z kolei parametr minimalny, którego nie można przekroczyć. Oznacza to, że w trakcie jazdy cały czas wóz jest wspomagany elektrycznie - wyjaśnił Kowalski.
Testy wstrzymane
- Na razie wstrzymujemy dalsze testy i musimy się zastanowić, co dalej. Czy trzeba będzie wymyślać zupełnie nowe rozwiązanie. Być może będziemy zastanawiali się nad dalszą modyfikacją. Na pewno nie będziemy zamawiali nowych wozów – dodał Kowalski.
To już drugi, ulepszony prototyp hybrydowego wozu konnego. Pierwszy został skonstruowany na zlecenie TPN w 2016 roku, jednak po serii testów baterie tamtego uległy spaleniu. W obecnym wozie zastosowano zupełnie nowe rozwiązania. Część podzespołów została sprowadzona z Wielkiej Brytanii oraz Włoch. Zmienił się system przekazywania energii, który w tym wozie jest bardziej płynny. W poprzednim prototypie w pewnych momentach konie były pchane przez wóz, a w innych przytrzymywane.
Wygląda jak tradycyjny wóz
Hybrydowy wóz konny to innowacyjny pojazd, który podczas jazdy pod górę wspomaga silnikami elektrycznymi pracę koni. Natomiast w czasie jazdy w dół akumulatory są ładowane i można odzyskać nawet 95 proc. energii. Wóz hybrydowy jest cięższy od klasycznego o około 500 kilogramów. Jest też dłuższy z uwagi na akumulatory i system przekładni. Wszystkie mechanizmy zostały w tym pojeździe ukryte pod podwoziem. Nadwozie jest niemal identyczne jak w tradycyjnych wozach.
Czytaj też: Ta branża łapie zadyszkę. "Coraz częściej słyszymy od gospodarzy, że rozważają zamknięcie biznesu"
Prototyp hybrydowego wozu konnego został sfinansowany przez TPN i kosztował 120 tys. zł. Decyzję o testowaniu takich wozów podjęły w 2015 r. władze TPN po protestach obrońców praw zwierząt, którzy domagają się całkowitego usunięcia transportu konnego ze szlaku do Morskiego Oka.
Na szlaku do Morskiego Oka pracuje w sezonie około 300 koni. Ich stan zdrowia jest stale monitorowany przez lekarzy weterynarii i służby TPN. Organizacją turystycznego transportu konnego na trasie Polana Palenica–Włosienica zajmuje się Stowarzyszenie Przewoźników do Morskiego Oka z Gminy Bukowina Tatrzańska.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24