"Co pani myśli, że pani mnie na litość weźmie?". 11-latek był w stanie krytycznym, a dyspozytor nie wezwał karetki

Ambulans
"Co pani myśli, że pani mnie na litość weźmie?". 11-latek był w stanie krytycznym, a dyspozytor nie wezwał karetki
Źródło: Renata Kijowska/Fakty TVN
Stan 11-letniego chłopca był bardzo zły i się pogarszał, a jednak dyspozytor pogotowia nie chciał przysłać karetki. Mama zawiozła Błażeja do przychodni, gdzie pracownice nie tylko wezwały pogotowie, ale też policję. Okazało się, że chłopcu pękł wyrostek robaczkowy. Na szczęście przeżył.

Pani Anna wreszcie będzie mogła porozmawiać z synem. Wybudzono go ze śpiączki. Gdy na początku października próbowała wezwać do 11-latka pomoc, bała się, że Błażeja straci. Najpierw jej, a potem sąsiadce dyspozytor odmówił wysłania karetki.

- Odmówili po prostu, że nie przyjadą, (...) że nie ma potrzeby - wspomina Anna Wiktoruk, matka Błażeja. - Jeśli zaistnieje sytuacja, że będzie trzeba wezwać karetkę, to ja będę się bała, że mi też odmówią, (...) a ja będę bezradna po prostu - przyznaje Halina Przybysz, sąsiadka pani Anny.

Obie kobiety usłyszały, że mają Błażeja zawieźć do ośrodka zdrowia w Prabutach koło Kwidzyna. Jego mama tłumaczyła, że nie może chodzić, nie ma samochodu, a z Błażejem jest coraz gorzej. - Miał 33 stopnie temperatury już, tak jakby miał umierać. (...) Przytomność tracił. Po prostu już zjeżdżał na dół - mówi pani Anna.

- A on mówi do mnie: a co pani myśli, że pani mnie na litość weźmie? Że ktoś ma złamaną rękę czy nogę? Albo że ktoś jest matką samotną? To nas to nie obchodzi i pani mnie na litość nie weźmie - relacjonuje pani Halina.

Potem dyspozytor miał pytać sąsiadkę, czy jest krewną chłopca. - Tylko że nie dosłownie on to powiedział, ale ja tak odniosłam wrażenie, że "nie wtrącaj się, jeśli jesteś sąsiadką" - wspomina pani Halina.

Pracownice przychodni wezwały pogotowie i policję

Mama chłopca pojechała do przychodni zdrowia z błaganiem o pomoc. Pielęgniarka zadzwoniła na 112 po raz trzeci i postawiła na swoim. Karetka wreszcie przyjechała. Na wniosek pracownic ośrodka zdrowia sprawą zajęła się policja.

- Z uwagi na fakt, że stan zdrowia małoletniego dziecka pogarszał się, na miejsce zostało wezwane Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, które przetransportowało dziecko do szpitala w Olsztynie - poinformowała st. asp. Anna Filar, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kwidzynie. - Policjanci przesłuchali świadków, jak również wystąpili z wnioskiem o zabezpieczenie nagrań z WCPR - dodała.

Prokuratura i urząd wojewódzki, który nadzoruje pracę dyspozytorów Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego (WCPR) w Gdańsku, wyjaśniają sprawę.

- Jesteśmy w trakcie sprawdzania dokładnie, co się w tym dniu wydarzyło, i jak ta obsługa numeru alarmowego wyglądała - przekazał Krystian Kłos, rzecznik prasowy Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku.

Błażej czekał na pomoc w męczarniach, bo pękł mu wyrostek robaczkowy. Trafił do szpitala w krytycznym stanie. - Z podejrzeniem wstrząsu septycznego, który jest stanem bezpośrednio zagrażającym życiu - poinformował Grzegorz Adamowicz z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.

Dziś jest lepiej, chłopiec jest przytomny. Rodzina i sąsiedzi czekają na Błażeja, a sprawa na wyjaśnienie.

Czytaj także: