Pani Anna wreszcie będzie mogła porozmawiać z synem. Wybudzono go ze śpiączki. Gdy na początku października próbowała wezwać do 11-latka pomoc, bała się, że Błażeja straci. Najpierw jej, a potem sąsiadce dyspozytor odmówił wysłania karetki.
- Odmówili po prostu, że nie przyjadą, (...) że nie ma potrzeby - wspomina Anna Wiktoruk, matka Błażeja. - Jeśli zaistnieje sytuacja, że będzie trzeba wezwać karetkę, to ja będę się bała, że mi też odmówią, (...) a ja będę bezradna po prostu - przyznaje Halina Przybysz, sąsiadka pani Anny.
Obie kobiety usłyszały, że mają Błażeja zawieźć do ośrodka zdrowia w Prabutach koło Kwidzyna. Jego mama tłumaczyła, że nie może chodzić, nie ma samochodu, a z Błażejem jest coraz gorzej. - Miał 33 stopnie temperatury już, tak jakby miał umierać. (...) Przytomność tracił. Po prostu już zjeżdżał na dół - mówi pani Anna.
- A on mówi do mnie: a co pani myśli, że pani mnie na litość weźmie? Że ktoś ma złamaną rękę czy nogę? Albo że ktoś jest matką samotną? To nas to nie obchodzi i pani mnie na litość nie weźmie - relacjonuje pani Halina.
Potem dyspozytor miał pytać sąsiadkę, czy jest krewną chłopca. - Tylko że nie dosłownie on to powiedział, ale ja tak odniosłam wrażenie, że "nie wtrącaj się, jeśli jesteś sąsiadką" - wspomina pani Halina.
Pracownice przychodni wezwały pogotowie i policję
Mama chłopca pojechała do przychodni zdrowia z błaganiem o pomoc. Pielęgniarka zadzwoniła na 112 po raz trzeci i postawiła na swoim. Karetka wreszcie przyjechała. Na wniosek pracownic ośrodka zdrowia sprawą zajęła się policja.
- Z uwagi na fakt, że stan zdrowia małoletniego dziecka pogarszał się, na miejsce zostało wezwane Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, które przetransportowało dziecko do szpitala w Olsztynie - poinformowała st. asp. Anna Filar, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kwidzynie. - Policjanci przesłuchali świadków, jak również wystąpili z wnioskiem o zabezpieczenie nagrań z WCPR - dodała.
Prokuratura i urząd wojewódzki, który nadzoruje pracę dyspozytorów Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego (WCPR) w Gdańsku, wyjaśniają sprawę.
- Jesteśmy w trakcie sprawdzania dokładnie, co się w tym dniu wydarzyło, i jak ta obsługa numeru alarmowego wyglądała - przekazał Krystian Kłos, rzecznik prasowy Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku.
Błażej czekał na pomoc w męczarniach, bo pękł mu wyrostek robaczkowy. Trafił do szpitala w krytycznym stanie. - Z podejrzeniem wstrząsu septycznego, który jest stanem bezpośrednio zagrażającym życiu - poinformował Grzegorz Adamowicz z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.
Dziś jest lepiej, chłopiec jest przytomny. Rodzina i sąsiedzi czekają na Błażeja, a sprawa na wyjaśnienie.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN