W poniedziałek o godzinie 20.14 do Legionowskiego WOPR wpłynęła informacja z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, o osobach, które będąc na łodzi, zgubiły się na rzece Narew, pomiędzy Pułtuskiem a Wierzbicą.
"Dyspozytor został poinformowany, że na łodzi znajduje się 11 osób, jest prowadzona reanimacja, a w zasadzie mężczyzna już nie żyje. Wszystko się popsuło nie mają napędu, oświetlenia i dryfują, Nie potrafią ustalić gdzie są, płynęli z Pułtuska do Serocka" - opisało Legionowskie WOPR.
Nie było reanimacji, był alkohol
Ratownicy o godzinie 21.07 w okolicy miejscowości Łacha odnaleźli łódź.
"Na pokładzie znajdowało się dwóch mężczyzn pod wpływem alkoholu. Żaden nie przebywał w wodzie i nie był reanimowany. Jeden z mężczyzn, w stanie silnego upojenia alkoholowego, został przetransportowany przez zespół wodnej karetki do Serocka" - przekazali ratownicy z Legionowa.
W akcji, poza woprowcami, uczestniczyli strażacy z Pułtuska i Legionowa raz policjanci z Pułtuska i komisariatu rzecznego w Warszawie.
Sprawę bada policja
Podkomisarz Agata Halicka z policji w Legionowie potwierdziła, że funkcjonariusze z komisariatu w Serocku wraz z kolegami z Komendy Powiatowej Policji w Pułtusku zajmują się sprawą.
- Policjanci, którzy przybyli na miejsce nie potwierdzili, żeby do wody miało wpaść 11 osób i jedna miała nie żyć. Funkcjonariusze prowadzą czynności pod kątem wywołania fałszywego alarmu - przekazała. Z jej relacji wynika, że na łodzi przebywały nie dwie, jak napisali ratownicy, a cztery osoby, trzeźwy był tylko sternik.
Na razie nikt nie poniósł konsekwencji fałszywego alarmu. - Na ten moment prowadzone są czynności, trzeba przesłuchać świadków, aktualnie sprawdzane są połączenia telefoniczne z WOPR-u - wyjaśniła podkom. Halicka.
Autorka/Autor: mg, kk/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Legionowskie WOPR/Facebook