Tylko część pracowników niemedycznych dostała po pięć tysięcy złotych obiecanego dodatku covidowego. Pominięto osoby pracujące między innymi w szpitalu tymczasowym w Gdańsku. Jak tłumaczy spółka zarządzająca placówką, umowa z NFZ nie jest precyzyjna, więc nie wpisali pracowników szpitala tymczasowego na listę osób upoważnionych do świadczenia.
O jednorazowym dodatku w wysokości pięciu tysięcy złotych dla pracowników niemedycznych, którzy pracowali przy pacjentach z COVID-19 poinformował w maju tego roku premier Mateusz Morawiecki. Pieniądze mieli otrzymać między innymi salowe, kierowcy karetek czy ratownicy kwalifikowanej pierwszej pomocy.
W Gdańsku pięć tysięcy złotych dostali już albo mają dostać pracownicy szpitali stacjonarnych. Nie wiadomo jednak, co z osobami pracującymi w szpitalu tymczasowym.
- Były dni, kiedy nie było wiadomo, w co ręce włożyć, bo z każdej sali praktycznie pacjenci nas wołali - mówi jedna z ratowniczek KPP. - Pracowaliśmy tutaj bardzo ciężko, ramię w ramię z lekarzami i pielęgniarkami, którzy, wydaje mi się, że mieli ogromne wsparcie w naszej pracy. Jest nam bardzo przykro, jesteśmy rozżaleni, trochę też źli, bo zostaliśmy zlekceważeni, nasza praca została wrzucona w śmietnik - dodaje.
- To jest wielkie rozczarowanie. To, co tam zostawiliśmy, ile serca, naszej ciężkiej pracy i jesteśmy bardzo niedocenieni, że nie możemy dostać tego obiecanego nam dodatku - mówi kolejna ratowniczka.
Szpital decyduje, kto znajduje się na liście
Monika Kreft z Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ tłumaczy, że to spółka zarządzająca szpitalem decyduje, kogo wpisać na listę osób, którym przysługuje dodatek.
- Osoby, które były na liście, które zgłoszone zostały przez podmioty powinny otrzymać dodatkowe świadczenia pieniężne jednorazowe w związku z przeciwdziałaniem COVID-19. My nie weryfikujemy pod względem kwalifikacji personelu, weryfikujemy tylko i wyłącznie pod względem formalnym dokumenty, które do nas wpływają - mówi Kreft. - Podmiot doskonale wie, jakie osoby mają być na liście, które spełniają kryteria. Tu chodzi o 21 dni przepracowanych - dodaje.
Spółka Copernicus, która zarządza dwoma szpitalami stacjonarnymi i szpitalem tymczasowym w Gdańsku, twierdzi jednak, że umowa NFZ ze szpitalem nie jest precyzyjna i nie mówi jednoznacznie o pracownikach szpitala tymczasowego. Przedstawiciele spółki wysłali zapytanie do NFZ oraz do ministerstwa, czy dodatek obejmuje również osoby pracujące w szpitalu tymczasowym. Odpowiedzi mieli nie dostać, wysłali więc jedynie listę osób zatrudnionych w głównych szpitalach.
Dodatek należy się "wszystkim tak samo"
O sprawę zapytali dziennikarze podczas czwartkowej konferencji w Dolnośląskim Centrum Onkologii, w której udział wzięli minister zdrowia Adam Niedzielski, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Filip Nowak oraz rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Wojciech Andrusiewicz.
- Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Wolałabym, żebyśmy nie uogólniali sytuacji, tylko patrzyli z perspektywy konkretnego pracownika, w konkretnym miejscu. Pracownicy szpitali tymczasowych zazwyczaj są również zatrudnieni w szpitalach prowadzących te szpitale tymczasowe - powiedział Nowak.
Sprawę skomentował też Wojciech Andrusiewicz. - Nie ma tam (w decyzji odnośnie dodatku covidowego-red.) gradacji na szpital tymczasowy i szpital standardowy. Jest gradacja dotycząca czasu opieki nad pacjentem covidowym, więc wszystkim należy się tak samo, jeżeli spełniają ten warunek pracy przy pacjencie covidowym - tłumaczył.
Źródło: TVN24