Bardzo zaskakująco zakończyła się historia zaginięcia amerykańskiego marynarza Petera Mimsa. 8 czerwca mężczyzna zniknął z pokładu krążownika rakietowego USS Shiloh. Przez trzy dni bezskutecznie szukały go liczne okręty i samoloty, ponieważ uznano, że musiał wypaść za burtę. Tydzień później marynarz odnalazł się. Ciągle był na pokładzie USS Shiloh.
Historia zaginięcie Mimsa jest bardzo niecodzienna i US Navy nie podała wiele szczegółów. Wiadomo, że marynarz wcześniej uznany za zaginionego i prawdopodobnie martwego, znalazł się cały i zdrowy.
Wydawało się standardowa historia
Historia rozpoczęła się 8 czerwca około 200 kilometrów od japońskiej wyspy Okinawa. Stwierdzono, że od jakiegoś czasu nikt nie widział Mimsa i nie stawił się on na swoją wachtę w maszynowni. Zajmował się obsługą turbin gazowych krążownika. Rozpoczęto poszukiwania na pokładzie, które nie przyniosły jednak rezultatu.
Ogłoszono więc alarm "człowiek za burtą" i wszczęto akcję poszukiwawczą. Marynarze dość regularnie przypadkowo wypadają za burtę swoich okrętów. Na rozkołysanym i mokrym pokładzie jest o to łatwo.
Do akcji przyłączyły się inne okręty amerykańskie i japońskie w regionie, oraz liczne samoloty i śmigłowce obu państw. Przez ponad 50 godzin bezustannie poszukiwano marynarza na niemal dziesięciu tysiącach kilometrów kwadratowych oceanu. Bez rezultatu, 12 czerwca nad ranem ostatecznie zaprzestano akcji i uznano Mimsa za zaginionego, w domyśle nieżyjącego. Poinformowano rodzinę i ujawniono dane osobiste marynarza.
Nieoczekiwane zakończenie
Historia wydawała się znaleźć swój tragiczny finał i dołączyć do długiej listy podobnych. Tymczasem po tygodniu od zaginięcia, 15 czerwca, doszło do gwałtownego zwrotu akcji. Kontynuujący szczegółowe przeszukiwania zakamarków okrętu marynarze natknęli się na zaginionego. Znajdował się w "przestrzeniach technicznych" maszynowni. Według wstępnych ocen jest "cały i zdrowy", jednak przekazano go na pobliski lotniskowiec atomowy USS Ronald Reagan celem dokładniejszego zbadania
Nie podano żadnych informacji na temat tego, jak załodze okrętu przez tydzień nie udało się znaleźć człowieka ukrytego w maszynowni. Nie ulega przy tym wątpliwości, że tak duży okręt jak krążownik typu Ticonderoga ma wiele rzadko odwiedzanych przestrzeni, gdzie zagląda się tylko w wypadku awarii czy remontów. Pracujący na co dzień w maszynowni Mims na pewno bardzo dobrze znał takie zakamarki.
Nie wiadomo jednak, czy marynarz ukrył się celowo, czy gdzieś wpadł i utknął. US Navy nie podała żadnych informacji na ten temat. Była żona marynarza powiedziała jednak ABC News, że miał on dość swojej służby, ponieważ miał być "źle traktowany". Miał chcieć odejść do cywila przy pierwszej nadarzającej się okazji. Zostały mu trzy miesiące do końca kontraktu.
Autor: mk\mtom / Źródło: USNI News, ABC News
Źródło zdjęcia głównego: US Navy