Wypowiedź mojego syna w sprawie stawienia się przed wojskową komendą uzupełnień została wyrwana z kontekstu - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Wcześniej do jego 32-letniego syna zadzwonił współpracownik opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, który podał się za pracownika komendy i wezwał mężczyznę, by zgłosił się w ramach zarządzonej przez prezydenta Putina mobilizacji. Syn rzecznika Kremla przypomniał, jak ma "na nazwisko" i odpowiedział, że "będzie to załatwiać na innym szczeblu".
Rzecznik Kremla został poproszony w środę o skomentowanie sytuacji z udziałem jego syna, do jakiej doszło kilka godzin wcześniej. Do 32-letniego Nikołaja Pieskowa, byłego żołnierza wojsk rakietowych, zadzwonił współpracownik znanego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego Dmitrij Nizowcew, który podał się za pracownika wojskowej komendy uzupełnień.
- Panie Pieskow, dziś wysłano panu wezwanie na front, na papierze, ale pan nie odpowiedział. Był tam numer, na który miał pan oddzwonić i jutro o godzinie 10 stawić się u nas, na komendzie uzupełnień. Po pierwsze, dlaczego pan nie oddzwonił, a po drugie, czy pan przyjdzie jutro do komendy? Czekamy na pana o godzinie 10 - mówił aktywista.
- Jutro o godzinie 10? Oczywiście, że nie będę mógł przyjechać - odparł syn rzecznika Kremla. - Powinniście rozumieć, jeśli wie pan, że nazywam się Pieskow, to powinien pan zdawać sobie sprawę, na ile jest to nie do końca odpowiednie, żebym tam się znajdował. Krótko mówiąc, będę to załatwiać na innym szczeblu. Muszę zrozumieć, co i jak trzeba zrobić - padła odpowiedź.
"Polityczne niuanse"
Syn rzecznika Kremla tłumaczył w trakcie rozmowy ze współpracownikiem Nawalnego podającym się za pracownika komendy uzupełnień, że "nie ma problemów z obroną ojczyzny". - Ale, po prostu, muszę rozumieć celowość mojego pojawienia się w tym miejscu. To nie jest takie proste. Mówię o politycznych określonych niuansach - argumentował.
Pytany przez Nizowcewa, jakie to są "polityczne niuanse", odpowiedział: - Niczego teraz nie mogę wyjaśnić. Jeśli trzeba będzie bronić ojczyzny, proszę się nie martwić, będę z wami, ale to, że jutro mnie nie będzie, to już inna kwestia.
Dmitrij Nizowcew opublikował rozmowę z synem Pieskowa w całości, w internecie, na kanale Popularna Polityka (Populiarnaja Politika). Nie ujawnił, w jaki sposób zdobył numer telefonu komórkowego do syna rzecznika Władimira Putina.
Pieskow: nie oglądam materiałów wideo produkowanych przez zespół tego więźnia
Do ujawnionej przez współpracowników Nawalnego rozmowy z Nikołajem Pieskowem odniósł się w środę sam rzecznik Władimira Putina. Dmitrij Pieskow został zapytany o to przez dziennikarzy.
- Najpierw poproście ich (współpracowników Nawalnego - red.), by udostępnili całą rozmowę. Nie mam wątpliwości co do jego (syna - przyp. red.) jedynego słusznego wyboru - tłumaczył Pieskow. Jak dodał, "nie ogląda materiałów wideo produkowanych przez zespół tego więźnia (tak nazwał Aleksieja Nawalnego - przyp. red.)", ale - jak mówił - syn przekazał mu treść tej rozmowy.
Pieskow nie powiedział nic więcej. - Nie chcę. To dotyczy mojego syna, więc nie jestem zobowiązany - uciął.
Dziennik "Kommiersant" przypomniał, że 32-letni Nikołaj jest synem Dmitrija Pieskowa z pierwszego małżeństwa. W latach 2010-2012 służył w wojskach rakietowych. Po odbyciu służby wojskowej przez pewien czas pracował jako korespondent propagandowej i prokremlowskiej telewizji Russia Today.
Syn premiera "nie ma ochoty walczyć"
Dmitrij Nizowcew w środę zadzwonił także do syna premiera Michaiła Miszustina, 23-letniego Aleksieja. Ten odpowiedział, że "na razie nie ma ochoty walczyć". Dodał też, że "jest zaangażowany w edukację" i uczęszcza na studia magisterskie, dlatego - jak tłumaczył - nie trzeba go wysyłać na front.
W środę prezydent Władimir Putin ogłosił w Rosji częściową mobilizację, która ma objąć rezerwistów i tych, którzy przeszli przeszkolenie wojskowe. Minister obrony Siergiej Szojgu oznajmił, że mobilizacja obejmie co najmniej 300 tysięcy ludzi. Po decyzji Putina Rosjanie zaczęli wychodzić na ulice w protestach. Demonstracje zorganizowano w 32 miastach w całym kraju, policja zatrzymała ponad 1300 osób.
Niezależny portal Meduza informował, że wezwania mobilizacyjne wręczano zatrzymanym uczestnikom demonstracji.
Nawalny, który odbywa wyrok dziewięciu lat więzienia za rzekomą obrazę sądu i "defraudację", przekazał za pośrednictwem swoich współpracowników, że ogłoszona przez Putina mobilizacja "doprowadzi do ogromnych tragedii i ogromnej liczbie zabitych". Opozycjonista prognozuje także, że "miliony Rosjan będą jej unikać".
Źródło: Kommiersant, Radio Swoboda, tvn24.pl