Były premier Katalonii Carles Puigdemont dotarł w poniedziałkowe popołudnie do Brukseli z Sardynii, gdzie w czwartek został tymczasowo aresztowany w związku z zarzutami stawianymi mu przez hiszpański wymiar sprawiedliwości.
Choć kataloński separatysta został wypuszczony z aresztu w piątek, sąd zobowiązał go do stawienia się w sardyńskim sądzie w październiku, na co polityk przystał.
Puigdemont, który w poniedziałek weźmie udział w posiedzeniu komisji handlu zagranicznego PE, w tweecie opublikowanym po lądowaniu w Brukseli napisał, że podróż upłynęła mu w miłej atmosferze w towarzystwie "pary Hiszpanów", która miała życzyć mu powodzenia.
Odnotował, że na lotnisku w Brukseli wprawdzie powitali go wrogo nastawieni Hiszpanie, ale ironicznie napisał, że "ich złość wynika zapewne ze śmieszności, na jaką naraża się ich kraj, próbując go schwytać".
Puigdemont: będę podróżował po Europie
W niedzielę Puigdemont zapowiedział, że pomimo prób ujęcia go przez władze Hiszpanii, zabiegającej o jego ekstradycję, nie zaprzestanie on zagranicznych podróży służących secesji Katalonii.
- W dalszym ciągu będę podróżował po Europie - zadeklarował 58-letni polityk, zapowiadając jednocześnie, że stawi się przed sądem w sardyńskim mieście Sassari, aby odpowiedzieć w związku z procesem uruchomionym przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości na wniosek Sądu Najwyższego Hiszpanii.
Ścigany w związku z organizacją referendum niepodległościowego
Puigdemont jest ścigany w związku z organizacją przez jego rząd referendum niepodległościowego w Katalonii 1 października 2017 roku. Kilka tygodni po plebiscycie separatysta wyjechał do Belgii w obawie przed aresztowaniem przez hiszpańskie służby.
Źródło: PAP