Wniosek o impeachment prezydenta Korei Południowej Jun Suk Jeola został odrzucony z powodu braku kworum. W czasie sobotniego posiedzenia prawie wszyscy parlamentarzyści Partii Władzy Ludowej zbojkotowali głosowanie, opuszczając salę obrad - podała agencja Yonhap.
Podczas plenarnej sesji parlamentarnej prawie wszyscy posłowie rządzącej Partii Władzy Ludowej (PWL) zbojkotowali głosowanie nad wnioskiem o impeachment prezydenta Yoon Suk Jeola, opuszczając salę obrad po wzięciu udziału w głosowaniu nad projektem ustawy wzywającej do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie zarzutów korupcyjnych stawianych pod adresem pierwszej damy, Kim Keon Hee - podała południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap. Dodała, że ostatecznie projekt ustawy został odrzucony.
Yonhap poinformowała, że na sali obrad pozostało jedynie dwóch posłów PWL, Ahn Cheol-soo i Kim Yea-ji.
Stanowisko Partii Władzy Ludowej
Przed głosowaniem deputowani Partii Władzy Ludowej zapowiedzieli, że zagłosują przeciw postawieniu prezydenta w stan oskarżenia - informowała agencja Yonhap.
Głosowanie nad impeachmentem jest głosowaniem tajnym, więc - jak oceniała wcześniej Yonhap - mogłoby dojść do wyłomu wśród deputowanych PWL. Już wcześniej jeden z nich, An Czol Su, otwarcie zapowiadał, że poprze wniosek opozycji, jeśli do czasu głosowania prezydent nie przedstawi konkretnego planu swojej rezygnacji ze stanowiska.
Do przejścia wniosku złożonego przez sześć partii opozycyjnych potrzebna była większość dwóch trzecich, czyli co najmniej 200 z 300 głosów deputowanych.
Wniosek o impeachment został złożony po wprowadzeniu we wtorek przez Juna stanu wyjątkowego. Po sześciu godzinach, pod naciskiem parlamentu, Jun podjął decyzję o zniesieniu tego stanu.
Prezydent polityczną "sierotą"
Wcześniej w sobotę o sytuacji w Korei Południowej mówiła w programie "Wstajesz i weekend" w TVN24 Natalia Szewczak, dziennikarka redakcji Business Insider Polska, specjalizująca się w tematyce południowokoreańskiej. Wspomniała między innymi, że prezydent Jun Suk Jeol nazywany jest polityczną "sierotą". Przypomniała, że ma on najniższe poparcie w historii swojego kraju (na poziomie 16-19 procent), nie popiera go nawet własne ugrupowanie.
Rozmówczyni TVN24 nadmieniła, że opiera się na opiniach ekspertów koreańskich, którzy uważali, że Jun Suk Jeol miał "ostatnią szansę złapania się tej brzytwy, że może mu się uda umocnić swoją władzę". Szewczak przypomniała, że prezydent zgodził się na przekazanie władzy partii i premierowi, ale nie zgodził się, by podać się do dymisji. Oceniła, że jego decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była "karkołomną decyzją".
Szewczak poinformowała, że według mediów i niektórych przedstawicieli ministerstwa obrony narodowej w Seulu, prezydentowi (wprowadzenie stanu wojennego - red.) zaproponował minister obrony, który "jest jego przyjacielem jeszcze z czasów szkolnych". Przypomniała, że szef resortu obrony został zdymisjonowany.
Dziennikarka przyznała, że znakiem zapytania jest to, czy impeachment prezydenta Jun Suk Jeola nie spowoduje "jeszcze większego chaosu". - Zastanawiam się, jeśli impeachmentu nie będzie, a prezydent sam nie chce się odwołać, podać się do dymisji, to co wtedy? Kolejne wybory prezydenckie w Korei Południowej będą dopiero w marcu 2027 roku. Na taką datę są zaplanowane - zauważyła Szewczak.
Źródło: PAP, Jonhap, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/JEON HEON-KYUN / POOL