NATO i USA nie miałyby "żadnej obrony" przed najnowszym rosyjskim pociskiem manewrującym, gdyby rozmieszczono go w większych ilościach - stwierdził szef Dowództwa Strategicznego USA (STRATCOM), generał John Hytena.
- Pojedynczy bazujący na lądzie pocisk manewrujący nie stanowi istotnego zagrożenia dla Stanów Zjednoczonych lub naszych sojuszników, ale oznacza początek rozmieszczania struktury, która może stać się zagrożeniem w przyszłości - powiedział Hyten w trakcie wtorkowego przesłuchania w komisji sił zbrojnych Senatu USA, które relacjonują amerykańskie media. Wojskowy ostrzegł jednocześnie, że w zasięgu nowego pocisku znajduje się większość kontynentu europejskiego i "nie mamy przed nim obrony, szczególnie w odniesieniu do naszych europejskich sojuszników". - Niepokoi to nas i zamierzamy się z tym uporać - zadeklarował Hyten, wskazując na konieczność utrzymania amerykańskiego potencjału odstraszania nuklearnego, gdyż USA "skutecznie działały wobec Rosji tylko z pozycji siły".
Tajemniczy pocisk Rosjan
Generał mówił o rakiecie określanej przez Amerykanów jako SSC-8. To tajemnicza konstrukcja, o której nie ma wielu pewnych informacji. Na dodatek są one zagmatwane i niejasne. Najpewniej to kolejny członek dość licznej rodziny rosyjskich pocisków manewrujących, której lepiej znanymi członkami są odpalane z morza Kalibr-NK albo wchodzące w skład systemu Iskander-K R-500/9M728. Powołując się na przedstawicieli administracji USA, dziennik "New York Times" napisał w lutym, że Rosja ma dwa bataliony pocisków manewrujących SSC-8. Jeden z nich stacjonuje nadal na poligonie rakietowym Kapustin Jar koło Wołgogradu, a drugi przeniesiono stamtąd w grudniu do położonej gdzieś indziej bazy operacyjnej. Występując przed senacką komisją, Hyten przypomniał, że rozmieszczając te pociski, Rosja złamała zawarty w 1987 roku z USA układ o likwidacji rakiet pośredniego zasięgu (INF), który całkowicie wyeliminował z uzbrojenia stacjonujące na lądzie rakiety balistyczne i pociski manewrujące o zasięgu od 500 do 5,5 tys. kilometrów. Rosjanie odrzucają takie twierdzenia i zapewniają, że porozumienia przestrzegają. Możliwości SSC-8 nie są oficjalnie znane, ale z wypowiedzi przedstawicieli amerykańskich władz i przecieków, ich zasięg to znacznie ponad tysiąc kilometrów. Oznaczałoby to zdolność do zaatakowania z Rosji znacznej części terytorium europejskich państw NATO. Najpewniej jest bardzo podobny do amerykańskich morskich rakiet manewrujących Tomahawk. Amerykanie na przełomie lat 70. i 80. też stworzyli ich wersję lądową nazywaną Gryphon, ale wycofano ją ze służby w 1991 roku na mocy traktatu INF. Nie ma żadnych informacji na temat głowic SSC-8, jednak w przeszłości na tego rodzaju rakietach bez problemu montowano ładunki termojądrowe. Klasyczne głowice to około pół tony materiałów wybuchowych w różnej postaci.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA 3.0 | Witalij Kuźmin