Rola ministra spraw zagranicznych, obojętnie kto to będzie, zawsze będzie w tym układzie sprowadzona do niewiele znaczącej funkcji - ocenił w "Faktach po Faktach" TVN24 były premier i eurodeputowany SLD Leszek Miller. To komentarz do nominacji Zbigniewa Raua na ministra spraw zagranicznych.
W tym tygodniu z rządu odeszło dwóch ministrów oraz dwóch wiceministrów. W poniedziałek z pracy w resorcie zdrowia zrezygnował wiceminister Janusz Cieszyński, następnego dnia - minister Łukasz Szumowski. We wtorek do dymisji podała się też wiceminister cyfryzacji Wanda Buk, a dwa dni później szef resortu spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz.
W czwartek premier podał nazwisko ministra spraw zagranicznych - tekę tę obejmie Zbigniew Rau. Wiemy także, że nowym ministrem zdrowia będzie prezes NFZ Adam Niedzielski.
Zmiany w rządzie Mateusza Morawieckiego komentował były premier Leszek Miller. Na zwrócenie uwagi, że ministrowie i wiceministrowie rezygnują tuż przed planowaną, jesienną rekonstrukcją rządu, odpowiedział, że to "bardzo racjonalne postępowanie". - Oni na pewno wiedzą albo się domyślają, że przy tej zapowiadanej rekonstrukcji zabraknie dla nich miejsca. Lepiej, gdy minister sam się podaje do dymisji, niż jest dymisjonowany. To jest naturalne i oczywiste - przyznał.
Na sugestię, że to premier powinien decydować o momencie, w którym rozstaje się ze swoimi współpracownikami, Miller odparł, że "w Polsce od dłuższego czasu tak nie jest". - Istnieje pozakonstytucyjne centrum sprawowania władzy, mieści się na ulicy Nowogrodzkiej (warszawska siedziba Prawa i Sprawiedliwości - red.), szefem tego centrum jest Jarosław Kaczyński i to on wydaje dyspozycje ministrom, premierowi i prezydentowi - wymieniał, dodając, że to rzecz "naganna" i "niesłychana".
- Tak się ukształtowała rzeczywistość polityczna w Polsce, że kto inny pociąga za wszystkie główne sznurki i nie ponosi za to żadnej konstytucyjnej odpowiedzialności - podsumował.
Miller o roli ministra spraw zagranicznych
Miller w programie przypomniał słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w 2018 określił byłego już ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza mianem "eksperymentu". Były szef SLD ocenił także, że "rola ministra spraw zagranicznych, obojętnie kto to będzie" w obecnym układzie "zawsze będzie sprowadzona do niewiele znaczącej funkcji". - Być może pan Czaputowicz dusił się w tym gorsecie, ale ten, który po nim przyjdzie, również się będzie dusił - zwrócił uwagę.
Odnosząc się wprost do Zbigniewa Raua, Miller ocenił, że to "prawicowy radykał, przeciwnik nie tylko LGBT, ale i Unii Europejskiej". - Jeśli głównym celem polskiej polityki zagranicznej jest izolacja Polski, to jest to wymarzony kandydat - ocenił. - Nie oszukujmy się, że nowy minister będzie jakimś kreatorem polityki zagranicznej - mówił.
Źródło: TVN24