Jak się uderza bliźniego, to trzeba zastanowić się, czy nie robi się krzywdy bez sprawdzenia - zwrócił uwagę w "Faktach po Faktach" poseł i neurochirurg Wojciech Maksymowicz. Poinformował on dziś o odejściu z klubu PiS po sygnałach z resortu zdrowia o sprawdzeniu donosu w jego sprawie. - Dziwne, że oskarżenia w moim kierunku pojawiają się w momencie, gdy wielokrotnie podkreślałem nieprofesjonalizm ministra Niedzielskiego - przyznał.
Poseł i neurochirurg, profesor Wojciech Maksymowicz poinformował w środę, że opuścił klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości. - Kategorycznie limit mojej skłonności do kompromisu skończył się - skwitował. To reakcja na przekaz resortu zdrowia, którego rzecznik poinformował o "bardzo niepokojących sygnałach" o możliwych eksperymentach medycznych wykonywanych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim pod nadzorem Maksymowicza, dotyczących działań na płodach.
Sam Maksymowicz oświadczył, że "nigdy on ani jego zespół nie prowadzili eksperymentów na płodach". W wieczornych "Faktach po Faktach" w TVN24 mówił o tej sytuacji.
W programie został zapytany przy tym o wpis posła Kamila Bortniczuka, który ocenił, że "w świetle takich oskarżeń" Maksymowicz "mógł opuścić klub PiS sam, albo zostać natychmiast zawieszony do wyjaśnienia sprawy". Do wpisu dołączył fragment pisma sugerujący treść "zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa" w sprawie Maksymowicza.
Według tego fragmentu między innymi Maksymowicz miał "zabić nieustaloną liczbę dzieci przedwcześnie urodzonych".
- Pan poseł Bortniczuk jest w wieku mojego syna. Nieraz się spieraliśmy w innych sprawach. Gdyby taki tekst był podstawą działań ministra, to w ogóle żenujące, bo jest to po prostu coś nieprawdopodobnego, ohydnego, że pochylać się nad tym może ktoś, kto w ogóle nic nie wie na temat medycyny - komentował profesor. Mówił, że jest przekonany, że byli ministrowie zdrowia - wymienił tu Zbigniewa Religę, Konstantego Radziwiłła i Łukasza Szumowskiego - "od razu by potrafili rozpoznać w tym fałsz".
- Nie znam się na wielu sprawach związanych ze słupkami ekonomiczymi w Excelu, tak i tym razem znowu kogoś poniosło i próbowano mnie zaatakować, bo pasowało w tej chwili zatkać mi usta albo próbować zastraszyć. Znam te metody sprzed wielu, wielu lat - powiedział.
Według portalu Onet zawiadomienie w sprawie Maksymowicza złożył Mariusz Dzierżawski, działacz pro-life, założyciel Fundacji Pro-prawo do życia.
- Może tak być. Nie jest ekspertem, z tego, co wiem. Był wiceprezesem Unii Polityki Realnej, kiedyś tam politycznie działał. Może chce zrobić coś innego na skróty - powiedział Maksymowicz, komentując te doniesienia. Dodał, że jest to "żenujące", a sam jest przeciwnikiem aborcji. - Bardzo dużo zrobiłem, żeby postawić tu tamę - stwierdził.
- We wszystkim trzeba się zastanowić, jak się coś robi. Również jak się uderza bliźniego, to trzeba zastanowić się, czy nie robi się krzywdy bez sprawdzenia - podsumował.
Maksymowicz: nie było eksperymentów medycznych
Maksymowicz pytany wprost o oskarżenia dotyczące "eksperymentów na płodach", zaprzeczył, jakoby takie eksperymenty były prowadzone. - Eksperyment medyczny to działanie na żywym organizmie. Nie było nic takiego prowadzone. Były prowadzone prace przygotowawcze, razem ze znanym ośrodkiem włoskim - wyjaśnił.
Profesor tłumaczył, że w Europie jedynie w Polsce i we Włoszech, "stosując się do zasad etyki dominującej większości katolickiej, dopuszcza się tylko pewne formy badań". - Chcieliśmy umożliwić zastosowanie patentów, które tam, w San Giovanni Rotondo, w laboratorium profesora (Angelo) Vescoviego w Instytucie świętego Ojca Pio w Rzymie były realizowane - opisał. - Zostało to zawieszone - podsumował, dodając, że projekt został zamknięty ze względu na niewystarczające warunki finansowe.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Wojciech Maksymowicz odchodzi z klubu PiS. W tle zarzuty o "eksperymenty na płodach"
Zwrócił uwagę, że zamysł badań był zaakceptowany przez komisję bioetyczną i miał być prowadzony w przypadku naturalnego poronienia, "co niestety się zdarza". - Płód może być albo pożegnany bez żadnej ingerencji albo tak jak inne zwłoki ludzkie pobrane mogą być jego komórki i wykorzystane do pomocy innym - tłumaczył dalej. - Chodziło o ewentualne rozważenie możliwości leczenia chorych z ciężkimi uszkodzeniami mózgu - mówił. - Tak jak powiedziałem, nie doszło do tego - przypomniał.
Maksymowicz: Niedzielski po raz kolejny wykazał się brakiem profesjonalizmu
Minister zdrowia Adam Niedzielski, pytany w środę o sprawę Wojciecha Maksymowicza, odpowiadał, że informacja, która dotarła do resortu, nie jest anonimowa i zawiera "bardzo konkretne informacje dotyczące konkretnych pacjentów i sytuacji", które ministerstwo musi zweryfikować.
Maksymowicz pytany o stanowisko ministerstwa, powiedział, że "dziwne", że dzieje się to w okresie, "kiedy wielokroć podkreślał błędy i niedociągnięcia ministra Niedzielskiego i jego nieprofesjonalizm". - Wykazał się po raz kolejny nieprofesjonalizmem, atakując mnie - powiedział Maksymowicz.
Profesor wspomniał, że w środowym dobowym raporcie resort zdrowia informował o 803 zgonach Polaków z powodu COVID-19. - To jest przerażające. Nie ma mojej zgody na to, żeby powiedzieć, że zrobiono wszystko, co można było - podsumował.
- Nic innego nie zatka mi ust. Oczywiście odbieram to jako atak na wolność wypowiadania się, również przy okazji wobec naukowców medycznych, którzy poszukują dróg pomocy chorym - oświadczył.
Maksymowicz stwierdził, że w tej sytuacji "jego zaufanie zostało naruszone". - Dokonał tego polityk, minister Niedzielski, który według mnie stwarza pewne zagrożenie, pełniąc swój obowiązek, nie rozpoznając ważnych spraw związanych z medycyną, zagrożeń prawdziwych, zagrożeń epidemiologicznych - wymienił.
"Nie tak się uprawia politykę, nie tak się załatwia sprawy bardzo ważne dla ludzi"
- Można zadać pytanie, czy jacyś inni politycy z otoczenia Prawa i Sprawiedliwości, którzy byli brani pod uwagę, że mogliby być ministrami w miejsce ministra Niedzielskiego, mogą czuć się bezpieczni - dodał Maksymowicz.
Mówiąc o odejściu z klubu PiS, tłumaczył, że "podjął osobistą decyzję związaną z pewnym dyskomfortem, zniesmaczeniem metodami, których nie akceptuje". Zdaniem posła, "nie tak się uprawia politykę, nie tak się załatwia sprawy bardzo ważne dla ludzi".
Maksymowicz: trzeba zrobić wszystko, by nie było następnej fali koronawirusa
Maksymowicz mówił także o tym, co jego zdaniem jest obecnie największym problemem w działaniach rządu związanych ze zwalczaniem epidemii. Wskazywał tu na pracę sanepidu. Stwierdził, że instytucja ta nie wypełnia ustawowego zobowiązania związanego z działaniami mającymi na celu wychwytywanie drogi rozprzestrzeniania się wirusa.
- To jest bardzo duże zagrożenie, bo teraz, kiedy mamy falę bardzo intensywnych zachorowań, mamy przed sobą kolejny problem. Bo jeżeli ta fala zmniejszy się, to trzeba zrobić wszystko, by nie było tej czwartej, następnej, żebyśmy mogli jeszcze latem wrócić chociaż do częściowo normalnego życia. Trzeba stworzyć ramy bezpieczeństwa, musimy zwiększyć poczucie bezpieczeństwa - zwracał uwagę lekarz.
Maksymowicz o "kluczowym momencie" walki z pandemią
Jak mówił dalej Maksymowicz, "kluczowym momentem, jeśli chodzi o pandemię, jest umiejętność zapanowania nad pandemią, kontrolowania jej", a "od tego są właśnie służby epidemiologiczne". - Jestem przekonany, że ci ludzie pracujący w sanepidzie cierpią, że nie mogą się wykazać, że nie stwarza się im warunków ku temu. Spotykam takich ludzi i wiem, że ich potencjał nie jest wykorzystywany, nie jest wzmacniany - dodał gość "Faktów po Faktach".
Był pytany, które dane obrazujące obecną sytuację epidemiczną w Polsce są dla niego najbardziej alarmujące.
- Dla całości bezpieczeństwa zdrowotnego państwa to zajęcie łóżek, tak duże, ciągle utrzymujące się, świadczy, że system w tej chwili jest bardzo ograniczony w swoim działaniu do działań życiowych (ratujących życie - red.), wyjątkowych. Większość jest przerzucona na ratowanie społeczeństwa przed pandemią - zauważył.
Maksymowicz o "skandalu do sześcianu"
Maksymowicz na początku listopada ubiegłego roku poinformował, że rezygnuje z funkcji wiceministra edukacji i nauki i wraca do zawodu neurochirurga. Lekarz wielokrotnie udzielał eksperckiego komentarza, między innymi na temat przebiegu epidemii COVID-19 i walki rządu z nią.
W marcu na antenie TVN24 ocenił, że system walki z epidemią nie jest dobrze zorganizowany. Wskazywał tu na porażkę szefa resortu zdrowia. Ostatnio "skandalem do sześcianu" nazwał sprawę doktora Pawła Grzesiowskiego, któremu Krzysztof Saczka, pełniący obowiązki szefa GIS, zarzuca między innymi "oczernianie instytucji państwowych" i chce jego ukarania.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24