|

Człowiek, który uratował tablice

Tablice z 21 postulatami z sierpnia 1980 roku
Tablice z 21 postulatami z sierpnia 1980 roku
Źródło: tvn24

Postulaty sierpnia zredagował Bogdan Borusewicz. Spisali je Aram Rybicki i Maciej Grzywaczewski, a dzięki Wiesławowi Urbańskiemu tablice w ogóle przetrwały. To na jego strychu w kamienicy w gdańskim Wrzeszczu przeczekały stan wojenny i szczęśliwie, bo nieznalezione przez Służbę Bezpieczeństwa, doczekały wolnej Polski.

Artykuł dostępny w subskrypcji

ZOBACZ CAŁY REPORTAŻ "TABLICE SOLIDARNOŚCI" >>>

Wiesław Urbański w latach 80. pracował jako konserwator w Centralnym Muzeum Morskim w Gdańsku i jednocześnie pełnił funkcję przewodniczącego Solidarności w CMM. Chociaż nie można znaleźć na jego temat zbyt wielu informacji - w Wikipedii widnieje jedno krótkie zdanie na temat zdarzeń chwilę po wprowadzeniu stanu wojennego - mężczyzna odegrał kluczową rolę w historii słynnych tablic z 21 postulatami.

Internetowa encyklopedia nie przybliża wyjątkowego momentu z życia Urbańskiego: ukrywania symbolu strajków 1980 roku w jego własnym domu. I to przez prawie 10 lat. Według UNESCO, które wpisało je na Światową Listę Programu "Pamięć Świata", Tablice 21 Postulatów stanowią "dokumentalne świadectwo ruchu społecznego, który, stosując pokojowe metody działania, przyczynił się do upadku systemu realnego socjalizmu i porządku jałtańskiego".

Tablice z 21 postulatami strajkujących
Tablice z 21 postulatami strajkujących
Źródło: Wikipedia / ecs.gda.pl

Dwie sklejki. Długie na około 2,2 metra, szerokie na około 1,4 metra. Traserskie tablice, na których stoczniowcy rozrysowywali zazwyczaj detale konstrukcyjne, w 1980 roku przeszły do historii. Grafitowymi ołówkami i czerwoną farbą miniową, normalnie wykorzystywaną do impregnacji kadłubów statków przed ostatecznym malowaniem, zapisano na nich postulaty Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Wobec braku możliwości przedstawienia ich za pośrednictwem mediów tablice wywieszono nad bramą główną Stoczni Gdańskiej.

1. Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych wynikających z ratyfikowanych przez PRL Konwencji nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy, dotyczących wolności związków zawodowych. 2. Zagwarantowanie prawa do strajku oraz bezpieczeństwa strajkującym i osobom wspomagającym. 3. Przestrzegać zagwarantowanej w Konstytucji PRL wolności słowa, druku, publikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.
Trzy pierwsze postulaty zapisane na tablicach

- Pan miał poczucie, że to są relikwie? Że to jest dokument wagi państwowej, czy jeszcze wtedy tak się o tym nie myślało? - pytam Wiesława Urbańskiego. 

- Ja już tak myślałem, ponieważ ja mam nawyki muzealne. Wiem, że tego typu przedmioty czy artefakty nabierają wartości z czasem i z upływem historii. Ja wiedziałem, że to będzie cenna pamiątka, chociażby dla Solidarności - odpowiada. 

URBANSKI off 1
Zbigniew Urbański ukrywał tablice w domu, w którym nadal mieszka
Źródło: "Czarno na białym" TVN24

Po zakończeniu strajku tablice przeniesiono do siedziby Solidarności w Gdańsku, a w 1981 roku zarząd związku przekazał je Centralnemu Muzeum Morskiemu, które urządzało wystawę poświęconą Sierpniowi ‘80. Ich konserwacji podjął się właśnie Wiesław Urbański, wówczas konserwator CMM i przewodniczący Solidarności w muzeum. Zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego wywiózł je z muzeum i w swoim domu, w warsztacie na strychu, ukrył przed czujnym okiem esbecji. 

- Większość mieszkała w jakichś tam domach na Przymorzu czy na Zaspie i gdzie oni to schowają w blokach? A ja miałem obszerny strych, można było to tam spokojnie wstawić i zamaskować - wspomina.

Warsztat, w którym znalazły się tablice, był wygrodzony ścianką i do jej desek były przymocowane płyty z postulatami. Wiesław Urbański jest konserwatorem zabytków, więc dbał o tablice, jak tylko mógł. - Przede wszystkim nie były wystawione na światło słoneczne, bo te napisy by mogły nie przetrwać - wspomina. 

Maciej Kluczka: Wtedy pan tu pracował, teraz pana syn. Rozbudowujecie dom, a historia cały czas tu zostaje, mimo że zmienione jest to pomieszczenie. 

Wiesław Urbański: Trzeba mieć dużą wyobraźnię, żeby to sobie odtworzyć. Ale ja pamiętam. Tu był taki półmrok… 

Temperatura nie była chyba sprzyjająca dla tych tablic…

Wiesław Urbański: Nie była idealna… Najważniejsze, żeby na to się nic nie lało, bo wtedy na sklejce jak zrobią się zacieki, to już nie do zwalczenia. Było sucho i drewno w takich warunkach wytrzyma. 

Wytrzymały i tablice, i pan Wiesław, bo przecież zawsze istniało ryzyko i obawa, że ktoś, kto wiedział, że one na strychu są, powie w nieodpowiednim miejscu o dwa słowa za dużo i wszystko się wyda. Choć pan Wiesław swojej roli w ocaleniu tablic nie chce traktować jak bohaterstwa. 

- Trudno czuć dumę z tego, że zrobiło się coś oczywistego. A komuny nie lubiłem, bo już przedtem miałem z nią "pierepałki", że tak powiem - tłumaczy. 

URBANSKI off 2
Zbigniew Urbański: nie wiem, czy kierowca się denerwował, ja nie
Źródło: "Czarno na białym" TVN24

Przez długi czas o tym, co skrywa ich strych, nie wiedziała żona pana Wiesława. Tablice przywiózł do domu i wniósł z kierowcą. 

Maciej Kluczka: nikt z domowników nie zauważył, co to za hałas?

Wiesław Urbański: Małżonka była w pracy. (Wyglądało że - red.) Materiały budowlane jakieś ktoś wnosi. Ciotka z dołu nie była zbyt ciekawa. 

A sąsiedzi? Obawiał się pan ich reakcji? 

Wiesław Urbański: Myśmy to zakryli kocami przy wnoszeniu. Było widać tylko stronę z kocami, a strona z napisami była zwrócona do muru. 

I jak to wyglądało, gdy przewoziliście? Czy wybraliście specjalnie porę dnia, by nie być zatrzymanym przez milicję, czy decyzja szybka i akcja szybka?

Wiesław Urbański: Poranne godziny, szybki załadunek, jedziemy. Nie wiem, czy kierowca się denerwował, czy nie. Ja nie. 

A gdyby zatrzymali, to co byście zrobili?

Wiesław Urbański: Samochód służbowy, transport, przewozi jakąś dyktę, bo to też było odwrócone na drugą stronę. Myślę, że by puścili.

Tablice z postulatami na wystawie stałej w ECS
Tablice z postulatami na wystawie stałej w ECS
Źródło: tvn24

One były ciężkie?

Wiesław Urbański: Jak człowiek ma gacie pełne strachu, to nic nie jest ciężkie.

Żona pana Wiesława o wszystkim dowiedziała się dopiero po kilku latach. Konspiracja była więc wielopoziomowa. 

Wiesław Urbański: Ja to powiedziałem z dwa lata po fakcie. Bo dzieci mi usiłowały tam gwoździe wbijać w ramach treningu. I tak jakoś wyszło, że powiedziałem. Ale to już nie był taki gorący temat, nikt tego nie szukał, nie było żadnych dochodzeń, najść policyjnych czy przesłuchań. Tak że spokojnie.

Maciej Kluczka: Czyli paradoksalnie mogło być tak, że te tablice, unikat, największe zagrożenie mógł mieć od pana domowników, od dzieci. 

Wiesław Urbański: Mogły trochę sperforować. Tak. Jakby się rozpędziły, to owszem. A mam dwóch chłopców, wtedy to były maluchy, tak że mogliby zaszkodzić. Bo to było zabudowane w ściance, przykryte kartonami i przełożone gazetami od tych kartonów. "Trybuna Ludu" bardzo chwalebną rolę odegrała. Przyuważyłem, jak się tam (syn - red.) przymierzał, to powstrzymałem wrażą dłoń.

Panu Wiesławowi w ukrywaniu tablic pomógł bardzo istotny fakt: na strychu były oryginały postulatów, a w muzeum zostały kopie. Kopie, które skutecznie uśpiły czujność władz. Wprawdzie skonfiskowano tablice, ale nie te prawdziwe.

- Jak tablice były u nas (w Centralnym Muzeum Morskim - red.) na wystawie w rocznicę Porozumień Sierpniowych, to myśmy zrobili kopię. Chyba na zjeździe Solidarności były te kopie, zresztą doskonałe. Tylko jednym detalem się różniły od oryginału. Jak Grzywaczewski z Rybickim zaczęli je tworzyć, to po pierwszych literach zorientowali się, że tekst się nie zmieści, bo były litery za duże. To odwrócili na drugą stronę i zaczęli od nowa. Tablice częściowo są dwustronne - wspomina. 

Maciej Kluczka: Zorientowali się przy pierwszej linijce?

Wiesław Urbański: Tak. ( Funkcjonariusze SB - red.) Prawdopodobnie się tym nie interesowali, że chwycili te kopie. Jak Solidarność się nie zorientowała, że na zjeździe są kopie, to i tym bardziej (esbecy - red.) się nie mogli zorientować. No i poszły gdzieś na podpałkę. Ale czy zostały zniszczone, czy u jakiegoś esbeka są fragmentem domku letniskowego, tego nikt nie wie, jak to się odbyło, bo nikt tego nie dociekał. Mogliby przemaglować tych byłych esbeków, co się z tym stało. Tak żeby historia była pełna.

Grzywaczewski
"Myśmy to pisali, a z radia leciało przemówienie Gierka"
Źródło: TVN24

Tablice na strychu Urbańskiego bezpiecznie przetrwały okres stanu wojennego i kolejne lata komuny. Do muzeum wróciły w wolnej Polsce. Dzięki temu każdego roku w Europejskim Centrum Solidarności ogląda je około miliona zwiedzających. W listopadzie 2019 roku Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, podległe resortowi kultury, wypowiedziało jednak ECS umowę depozytu, zawartą w 2014 roku, na podstawie której tablice były tam prezentowane. Historyczne płyty miałyby trafić na wystawę do Sali BHP Stoczni Gdańskiej, gdzie podpisano porozumienia sierpniowe.

Przeniesieniu tablic sprzeciwili się między innymi ich autor Maciej Grzywaczewski i wdowa po śp. Arkadiuszu Rybickim, współtwórcy historycznych płyt, Małgorzata Rybicka, a także wicemarszałek Senatu i przewodniczący kolegium historyczno-programowego ECS Bogdan Borusewicz, senator Sławomir Rybicki, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, przewodniczący Rady ECS i sygnatariusz porozumień sierpniowych Bogdan Lis, dyrektor ECS Basil Kerski i poseł Piotr Adamowicz z Koalicji Obywatelskiej. Ich zdaniem próba odebrania Europejskiemu Centrum Solidarności zabytkowych tablic to decyzja polityczna, której celem jest marginalizowanie tej instytucji przez resort kultury. 

Maciej Kluczka: Gdy słyszy pan o tej całej dyskusji gorącej wokół tablic, gdzie mają być, o listach, że powinny być zwrócone do Narodowego Muzeum Morskiego, gdzie pan pracuje, czy mają być w ECS, czy trafić przez muzeum do sali BHP, którą opiekuje się Instytut Dziedzictwa Solidarności, to co pan sobie myśli? 

Wiesław Urbański: Czuję… Trudno to nazwać obrzydzeniem, ale duży niesmak. Bo roztrwaniamy jakiś symbol narodowy. Jestem całym sercem za tym, żeby zostały w ECS-ie, ponieważ po pierwsze mają tam doskonałe warunki konserwatorskie, bo mamy jako pracownia konserwatorska nad tym nadzór. Mocowania są właściwie, specjalna gablota z kontrolą wilgotności jest wybudowana dla nich, spływają do nas dane na temat wilgotności, wszystko gra. A najważniejszy jest kontekst kulturowy. One nie są w próżni, ale w otoczeniu przedstawiającym takie, a nie inne fakty. I od czego to się zaczęło, i czym to się skończyło. I jak dla mnie, tam jest ich miejsce. Niech im dadzą spokój. 

Czytaj także: