Każdy z nas powinien być zainteresowany tym, aby jak najwięcej osób się zaszczepiło. To jedyna droga do uzyskania zbiorowej odporności - przekonywał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 rządowy pełnomocnik do spraw szczepień i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Przyznał, że jednym z największych wyzwań, jakie stoją przed rządem w sprawie szczepień, jest frekwencja.
Europejska Agencja Leków (EMA) zdecydowała w poniedziałek o autoryzacji szczepionki przeciw COVID-19 firm Pfizer i BioNTech. W kolejnym kroku Komisja Europejska wydała pozwolenie na dopuszczenie do używania szczepionki we wszystkich państwach członkowskich UE.
Pełnomocnik rządu do spraw programu szczepień i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk zapowiedział w poniedziałek, że 27 grudnia szczepionka dotrze do wybranych szpitali węzłowych i tego samego dnia rozpoczną się szczepienia pierwszych dziesięciu tysięcy osób w Polsce.
"Tutaj dużo będzie zależało od nas wszystkich"
Dworczyk we wtorkowej "Rozmowie Piaseckiego" był pytany między innymi o największe niebezpieczeństwa dla przebiegu programu szczepień. Przyznał, że jednym z największych wyzwań, jakie stoją przed rządem w tej sprawie, jest frekwencja. - Tutaj dużo będzie zależało od nas wszystkich, nie tylko od rządu, chociaż rząd i administracja ma tu do odegrania ważną rolę - powiedział.
- Każdy z nas powinien być zainteresowany tym, aby jak najwięcej osób się zaszczepiło. To jedyna droga do uzyskania zbiorowej odporności. To jedyna droga, żeby pokonać pandemię i zacząć powrót do normalnego życia - przekonywał.
Dworczyk zapytany, czy niechęć Polaków do szczepień może być największym niebezpieczeństwem dla programu szczepionkowego, odparł, że przygotowanie programu szczepień to "duże wyzwanie logistyczne i organizacyjne". - Takim samym dużym wyzwaniem jest przekonanie Polaków do tego, abyśmy się zaszczepili. To w tej sytuacji jedyne wyjście - zaznaczył.
Dodał, że wzrósł odsetek osób chcących się zaszczepić. - Najnowsze badania pokazują powyżej 45 procent osób deklarujących chęć zaszczepienia się, przy tym to wciąż jest mało - powiedział.
"Mało osób szczepi się, na przykład na grypę"
- Przy tym też trzeba powiedzieć, że kampania informacyjna, profrekwencyjna jeszcze się nie rozpoczęła, a jeżeli mamy mało informacji na jakiś temat, w tym wypadku na temat szczepień, to w sposób zrozumiały czujemy pewien dystans. Ale wierzę, że to się zmieni po rozpoczęciu pełnoformatowej kampanii informacyjnej - ocenił Dworczyk.
Zwrócił przy tym uwagę, że problemem w Polsce jest to, że "mało osób szczepi się, na przykład na grypę". Przypomniał, że przeciw grypie zaszczepiło się w poprzednim sezonie około trzech procent polskiej populacji.
Pierwsze szczepienia w Polsce jeszcze w grudniu?
Kiedy zaszczepi się pierwsza osoba w Polsce? - Jeżeli producent dotrzyma słowa, a wszystko wskazuje na to, że tak się stanie, to 26 grudnia wieczorem do jednej ze składnic Agencji Rezerw Materiałowych przyjadą szczepionki. Będzie to około 10 tysięcy dawek. Następnie te szczepionki trafią do ponad 70 placówek na terenie całego kraju. Tam 27 grudnia rozpoczną się szczepienia - odpowiadał pełnomocnik rządu do spraw szczepień.
- 27 grudnia zostanie zaszczepionych pierwszych 10 tysięcy pacjentów - zapewnił.
Co z dalszymi szczepieniami? Dworczyk powtórzył, że to "wszystko zależy od tego, czy producent będzie się wywiązywał z deklaracji". Precyzował, że jeżeli wywiąże się, to "na przełomie grudnia i stycznia powinno do nas dojechać kolejne 300 tysięcy dawek" oraz "w kolejnym tygodniu znowu 300 tysięcy dawek".
- Będziemy o tym pewnie jeszcze dziś bądź jutro dokładnie informować, jakie są te plany i deklaracje producentów - zapowiedział. - Ale za każdym razem powtarzam, że musimy brać pod uwagę możliwości logistyczne producenta przede wszystkim, a podkreślam to dlatego, że już kilkakrotnie te deklaracje ulegały zmianie i nie chciałbym robić nadziei i składać deklaracji - zwrócił uwagę.
Gość Konrada Piaseckiego przypomniał, że jest szansa, aby w styczniu zarejestrowali się kolejni producenci. - Dzięki czemu oczywiście zwiększylibyśmy liczbę osób szczepionych w Polsce. Dzisiaj, jeśli chodzi o gotowość organizacyjną, to mamy ją na poziomie ponad 3,5 miliona szczepień miesięcznie - poinformował.
Dworczyk: mam nadzieję, że szczepienie pierwszej grupy rozpocznie się jeszcze w styczniu
W programie padło pytanie o szczepienia grupy "zero", czyli personelu medycznego i pracowników podmiotów leczniczych, w tym aptek. Dworczyk przekazał, że w tej grupie jest "ponad milion osób". - To są pracownicy podmiotów prowadzących działalność lecznicą, również farmaceuci oraz pracownicy MOPS [miejskich ośrodków pomocy społecznej - przyp. red.], GOPS [gminnych ośrodków pomocy społecznej - red.] i DPS [domów pomocy społecznej - red.]. To osoby, które mają na co dzień do czynienia z pacjentami - przekazał.
Kiedy będzie zaszczepiona kolejna grupa i w jaki sposób te osoby dowiedzą o szczepieniu? - Mam nadzieję, że szczepienie pierwszej grupy rozpocznie się jeszcze w styczniu. Będziemy w stanie precyzyjniej powiedzieć o tym w najbliższych dniach - odparł Dworczyk.
- To będą osoby, które będą miały wystawione elektroniczne e-skierowania. Informacja będzie przekazywana zarówno w formie tradycyjnej, przez media, jak i przez SMS-y - wyliczał.
Dworczyk poinformował także, że "nie było absolutnie nigdy dyskusji" w szeregach rządu, aby wprowadzić obowiązek szczepień. - Szczepienia mają być bezpłatne, dobrowolne i łatwe dla każdego obywatela, który zdecyduje się na szczepienie - oświadczył.
Jakie benefity będą płynąć ze szczepienia się przeciw COVID-19? - W Narodowym Programie Szczepień umieściliśmy punkt o statusie osoby zaszczepionej. Zapewne na początku stycznia będziemy doprecyzowywać te zasady, założenia - zapowiedział.
Dopytywany o to, jakiego rodzaju mogą być to udogodnienia, Dworczyk odparł, że nie chce spekulować w tej kwestii. - Założenie jest następujące: jeżeli osoba jest zaszczepiona, to przestaje stanowić zagrożenie i dla siebie, ale przede wszystkim dla innych. W związku z tym może zostać zwolniona z niektórych reguł, obostrzeń, które zostały wprowadzone - powiedział.
Dworczyk: decyzję LOT traktuję jako błąd
Od północy obowiązuje zakaz lądowania w Polsce samolotów z lotnisk położonych na terytorium Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Zakaz został wprowadzony po wykryciu na Wyspach nowego wariantu wirusa SARS-CoV-2. W poniedziałek późnym wieczorem na warszawskie lotnisko dotarły ostatnie transporty z Londynu.
Przed północą z poniedziałku na wtorek do Polski przyleciały trzy ostatnie samoloty z Wielkiej Brytanii, dwa z nich były Boeingami 787-9 Dreamliner, które na pokład mogą zabrać po 294 pasażerów.
Dworczyk pytany, jaki był cel w sprowadzaniu tylu osób, kiedy jednocześnie zamyka się korytarz powietrzny, odpowiedział: - Wszyscy popełniamy błędy i tę decyzję spółki w tych kategoriach traktuję.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24