Niewątpliwie z tej ustawy przebija kierunek obniżenia rangi Sądu Najwyższego - ocenił prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego, sędzia Wiesław Kozielewicz, odnosząc się do projektu zmian w Sądzie Najwyższym i innych sądach. W programie komentował jeden z jego zapisów, według którego sprawy dyscyplinarne z Izby zostaną przekazane do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Sędzia Wiesław Kozielewicz pytany był w czwartkowym wydaniu "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 o projekt zmian w ustawie o sądach powszechnych, wojskowych i Sądzie Najwyższym. Zakładana nowelizacja ma wypełnić "kamień milowy" w zakresie niezawisłości sądownictwa, który wskazała Komisja Europejska (a na który rząd się zgodził) jako kluczowy do spełnienia dla polskich władz w celu wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy.
W projekcie zapisane jest między innymi, że rolę sądu dyscyplinarnego przejmuje Naczelny Sąd Administracyjny. Dotychczas była to rola niedawno utworzonej Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego, którą od końca października kieruje Kozielewicz. Izba - według zapisów projektu - ma zajmować się sprawami odpowiedzialności adwokatów i radców prawnych.
- Odbieram to na spokojnie, władza ustawodawcza może przesuwać segmenty władzy sądowniczej na różne poziomy. Sprawy dyscyplinarne w naszej polskiej historii, jeśli chodzi o rozstrzyganie, też były rozpoznawane przez różne organy usytuowane na różnych szczeblach tego ustroju sądu - powiedział Kozielewicz, odpowiadając na pytanie o takie zmiany.
- Jest to może trochę dziwne, bo Izba niedawno była tworzona i taki zakres kompetencji ten sam ustawodawca przewidział, a teraz, po kilku miesiącach, część, fragment tej właściwości jest przekazywany do innego sądu - zauważył.
Sędzia Kozielewicz: do końca się wahałem
Dopytywany o te zmiany z perspektywy prezesa Izby, Kozielewicz przyznał, że kilkakrotnie w swoim zawodowym życiu doświadczył przypadków, że Sejm za niego decydował. - Tak miałem w przypadku Państwowej Komisji Wyborczej, kiedy Sejm podjął decyzję, że skróci tam kadencję. Sejm ma do tego święte prawo. Bo gdyby nie decyzja Sejmu, to ja bym jeszcze był przewodniczącym PKW do 2026 roku. Przyjąłem to ze spokojem, to jest prawo ustawodawcy. A państwa, widzów i pana redaktora, prawem jest prawo do oceniania tego - mówił, zwracając się do prowadzącego.
Wracając do dnia decyzji o zgodzeniu się na prowadzenie Izby Odpowiedzialności Zawodowej, Kozielewicz przyznał: - Z dzisiejszej perspektywy patrzę na swoje decyzje podejmowane w październiku i mogę je różnie oceniać, czy nie należało wtedy powiedzieć "nie". Ja się do końca wahałem, jeśli chodzi o zgodę na kandydowanie.
- Jedna rzecz mnie przekonała do tego, że ta decyzja była decyzją prawidłową - wspomniał. Opisał, że było to "spotkanie z sędziami, którzy zostali wskazani przez prezydenta" na sędziów do orzekania w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. - Ci sędziowie dyskutowali ze sobą merytorycznie i nie widziałem w tym niechęci - powiedział.
Sędziowie z NSA "stają się monopolistami, jeśli chodzi o rozstrzyganie spraw dyscyplinarnych"
Oceniając sam projekt, Kozielewicz przyznał, że z jego perspektywy prawniczej "niewątpliwie z tej ustawy przebija kierunek obniżenia rangi Sądu Najwyższego". - Bo grupa spraw dyscyplinarnych sędziów Sądu Najwyższego będzie przejęta do NSA. To pewne wotum nieufności. Ale powiedzmy, że można to przyjąć - oświadczył.
- Jednocześnie Naczelny Sąd zachowuje sprawy dyscyplinarne swoich sędziów. To jeżeli ustawodawca zamierza zabrać sprawy sędziów Sądu Najwyższego, a argument jest taki, że sędziowie własnych sędziów nie powinni sądzić i ja to przyjmuję, to, na miły Bóg, powinno się przekazać sprawy sędziów administracyjnych i NSA do Sądu Najwyższego - zwracał uwagę. - Bo ci sędziowie, sądząc sprawy sędziów sądów administracyjnych, sędziów NSA, a teraz dostając sprawy sędziów Sądu Najwyższego, sędziów okręgowych, rejonowych, apelacyjnych i wojskowych, stają się monopolistami, jeśli chodzi o rozstrzyganie spraw dyscyplinarnych - tłumaczył.
Sędzia Kozielewicz: są dwa przypadki, gdy dopuszczam wadliwość powołania
W rozmowie poruszony został także wątek tak zwanych starych sędziów i neosędziów (powołanych, według części głosów prawniczych, wadliwie, przy udziale nowej Krajowej Rady Sądownictwa red.) oraz ich reakcji na objęcie prezesury w Izbie przez Kozielewicza.
- Powiem coś, o czym mówię po raz pierwszy. - Jak się wahałem, czy nie wycofać swojej zgody na kandydowanie, bo ta zgoda była warunkowa, to przychodzili do mnie koledzy, jak pan określa "starzy sędziowie", i nakłaniali mnie, żebym nie wycofywał swojej zgody. Przychodzili do mnie również ci "młodzi" sędziowie i też prosili mnie, żebym nie wycofywał swojej zgody - wspomniał sędzia.
Kozielewicz pytany był dalej, czy nie ma wątpliwości przy orzekaniu z "nowymi" sędziami. Odparł, że nie ma żadnych wątpliwości. - Byłem pierwszym sędzią w Polsce, który oficjalnie, w orzeczeniu sądowym, zajął się kwestią prawidłowości nominacji prezydenckich. To było w listopadzie 2019 roku - przypomniał. - Wskazałem tam wyraźnie, i to podtrzymuje, że są dwa przypadki, gdy powołanie sędziego, według mojego sumienia i prawa, jest nieprawidłowe - wskazał.
Pierwszy, jak mówił, występuje, gdy "zostanie udowodnione przestępstwo w postępowaniu przed KRS-em, przekupiono członków KRS i w wyniku tego przestępstwa, stwierdzonego wyrokiem skazującym, doszło do powołania sędziego, a prezydent nie wiedział o tym i powołał".
- Drugi przypadek to, gdy prezydent, powołując sędziego, naruszyłby konstytucję i za naruszenie konstytucji zostałby skazany przez Trybunał Stanu - dodał. - To są te dwa przypadki, w których ja dopuszczam wadliwość powołania i z takimi osobami bym nie orzekał - podsumował.
"Byłoby lepiej, gdyby KRS była ukształtowana inaczej"
W tym kontekście prowadzący program Konrad Piasecki dopytywał, czy Kozielewicz zwraca uwagę na konstytucyjne wątpliwości wokół powoływania Krajowej Rady Sądownictwa. - Oczywiście, byłoby lepiej, gdyby KRS była ukształtowana inaczej - odpowiadał sędzia. - Ale ten sposób, który teraz jest, nie jest moim zdaniem na tyle wadliwy, żeby uniemożliwiał wykonywanie Radzie Sądownictwa konstytucyjnych zadań - zaznaczył.
Piasecki przywołał tu artykuł 184 konstytucji o Naczelnym Sądzie Administracyjnym.
Naczelny Sąd Administracyjny oraz inne sądy administracyjne sprawują, w zakresie określonym w ustawie, kontrolę działalności administracji publicznej. Kontrola ta obejmuje również orzekanie o zgodności z ustawami uchwał organów samorządu terytorialnego i aktów normatywnych terenowych organów administracji rządowej.
Czy - wobec tego zapisu - NSA może dyscyplinarnie sądzić sędziów? - Może. Już od kilkunastu lat Sąd Administracyjny kontroluje sprawy dyscyplinarne - odpowiedział Kozielewicz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24