Kolejne doniesienia mediów, kontrole posłów opozycji w ministerstwach, wniosek do prokuratury. Afera wizowa w MSZ od wielu dni rozpala polską opinię publiczną. Codziennie pojawiają się jej nowe wątki. Co wiedział szef MSZ? Co z konsekwencjami prawnymi dla jego zastępcy, który miał stać za procederem? Ile osób z Afryki i Azji otrzymało polską wizę? Przedstawiamy kalendarium afery wizowej.
1 WRZEŚNIA
Dymisja wiceministra Piotra Wawrzyka
MSZ potwierdził 1 września w odpowiedzi na nasze pytanie, że 31 sierpnia funkcję wiceministra spraw zagranicznych stracił Piotr Wawrzyk. Został odwołany przez premiera Mateusza Morawieckiego. Według resortu dyplomacji powodem tej decyzji był "brak satysfakcjonującej współpracy". Wawrzyk zniknął też z list wyborczych PiS.
"GW" o okolicznościach dymisji i wejściu CBA do resortu
Okoliczności, w jakich miało dojść do dymisji, opisała 1 września "Gazeta Wyborcza". Powołując się na swojego informatora z MSZ, przekazała, że 31 sierpnia do budynku resortu dyplomacji weszli agenci służb specjalnych, prawdopodobnie CBA. Mieli przesłuchać kierownictwo departamentu konsularnego i dyrektora generalnego MSZ. Jeszcze tego samego dnia premier Morawiecki odwołał Wawrzyka.
Były już wiceminister odpowiadał za sprawy konsularne, w tym za system wydawania wiz. Okazał się też autorem projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich. "Zakładało ono możliwość zatrudnienia w Polsce do 400 tysięcy pracowników" - informowała "GW".
4 WRZEŚNIA
Premier o dymisji, działaniach CBA i postępowaniu wyjaśniającym
Premier Mateusz Morawiecki zapytany 4 września na konferencji prasowej w Tomaszowie Mazowieckim o odwołanie Wawrzyka i doniesienia medialne wskazujące, że dymisja związana jest z działaniami CBA, odpowiedział, że toczy się postępowanie wyjaśniające i odpowiednie służby będą mogły przedstawić informacje, jeśli uznają to za stosowne. - Wiem o takim postępowaniu wyjaśniającym, które trwa, i stąd ta dymisja - dodał.
- Chcemy zachować absolutną transparentność i uczciwość. Jak tylko natrafiamy na ślady nieprawidłowości, (...) to pozostawiamy sprawy do wyjaśnienia. Dymisja nastąpiła, aby przeciąć jakiekolwiek wątpliwości - mówił.
6 WRZEŚNIA
"GW" przedstawia więcej informacji na temat tła afery wizowej
"Wyborcza" pisała 6 września, że zwracała się w tej sprawie do CBA, ale nie otrzymała odpowiedzi. "Z nieoficjalnych informacji wyłania się jednak obraz afery korupcyjnej, która umożliwiła napływ do Europy dziesiątków tysięcy imigrantów za pośrednictwem międzynarodowych firm rekruterskich. To one, wedle informacji 'Wyborczej', stały za projektem rozporządzenia ministra Wawrzyka. Jak się zdaje, ani premier Mateusz Morawiecki, ani prezes Jarosław Kaczyński nie mieli pojęcia o skali napływu migrantów do Polski za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. W 2022 r. było ich około 200 tys., z czego przeszło 130 tys. pochodziło z krajów muzułmańskich" - podano.
"Projekt ujawnił Donald Tusk, zarzucając Jarosławowi Kaczyńskiemu, że z jednej strony szczuje na imigrantów, a z drugiej przyjmuje ich szerokim, niekontrolowanym strumieniem. Według oficjalnych informacji do Polski już trafiło około 130 tys. pracowników sezonowych – głównie z Indii, Bangladeszu, Indonezji, którzy pracują na budowach, w cateringu, jako kierowcy Ubera. Inne szacunki mówią nawet o 165 tys. Dla kilku tysięcy pracowników z zagranicy Orlen buduje nawet miasteczko Olefin III" - napisano.
"Omijanie kolejki" i wizy, które miały być wydawane za łapówki
Autorzy publikacji powołują się też na tekst "Rzeczpospolitej" z dnia poprzedniego, która napisała, że sprawa ma drugie dno, bowiem system stworzony przez polski MSZ miał charakter wybitnie korupcjogenny i pozwalał "omijać kolejkę". "Mówiło się, że system wiza-konsul, gdzie cudzoziemcy zaklepują miejsca w kolejce, stwarza możliwość dla nieuczciwych graczy. Firmy, które opanowały informatyczną umiejętność rezerwacji, wiedziały, kiedy są wolne miejsca, i w ułamku sekundy były one blokowane" - napisano. Według informacji "Rz" za pieniądze "można było obejść system". Cudzoziemcy - podał dziennik - płacili zaś za otrzymanie polskiej wizy 4-5 tysięcy dolarów.
Według innego źródła - do którego dotarła "Wyborcza" - śledztwo CBA może mieć związek z prowadzonym w całej Europie dochodzeniem na temat działalności międzynarodowych agencji pracy tymczasowej. "Przedstawiciele służb granicznych Niemiec i Szwecji wskazują, że to Polska pod rządami PiS stała się w ostatnim czasie jedną z ważniejszych tras przemytu imigrantów – i bynajmniej nie jest to trasa wymagająca sforsowania płotu na granicy polsko-białoruskiej" - napisała gazeta.
Kontrola posłów w MSZ: podejrzenia może budzić 350 tysięcy wiz
W związku z możliwymi nieprawidłowościami w wydawaniu wiz politycy Koalicji Obywatelskiej prowadzą kontrole poselskie. Byli między innymi w MSZ i MSWiA. Po jednej z takich kontroli, w MSZ, poseł Marcin Kierwiński mówił na konferencji 6 września, że "okazuje się, iż z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia z korupcją w tym ministerstwie".
Posłowie - napisała "GW" - twierdzili, że podejrzenia może budzić 350 tysięcy wiz wydanych dla migrantów z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu.
Wiceminister Paweł Jabłoński komentuje
Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński - pytany o tekst "GW" na temat afery wizowej - powiedział 6 września PAP, że "sprawa jest wyjaśniana i odpowiednie instytucje się tym zajmują". - Jeżeli ktoś złamał prawo, jeśli są takie sygnały, zawsze to sprawdzamy, jeżeli się taka informacja pojawia. Ja nie wiem, jak było tutaj, wyjaśniają to odpowiednie instytucje - powtórzył Jabłoński. - Natomiast myślę, że nikt nie ma wątpliwości, że nasza polityka migracyjna, to jest polityka oparta o zasadę bezpieczeństwa, czyli szczelna ochrona granic, nie zgadzamy się na masowy napływ imigrantów i właśnie jeżeli ktoś próbuje te zasady łamać, zwłaszcza jeśli robi to w sposób niezgodny z prawem, to wtedy reagujemy - dodał wiceszef MSZ.
7 WRZEŚNIA
Doniesienia o handlowaniu wizami na stoisku przed ambasadą
Radio ZET podało 7 września, że proszący o zachowanie anonimowości urzędnik MSZ ujawnił mu kulisy załatwiania wiz i opisał przypadek jednego z krajów afrykańskich.
"Przed naszą ambasadą stały stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty, wystarczyło wpisać nazwisko. Wysłaliśmy tam kontrolę i zdecydowaliśmy o wstrzymaniu wydawania wiz" - cytuje urzędnika portal radia. Jak czytamy, oficjel przyznał, że później resort zmienił decyzję i znów zaczęto wydawać tam wizy.
8 WRZEŚNIA
Prokuratura o śledztwie w sprawie nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz
Prokuratura Krajowa wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym prowadzą śledztwo dotyczące nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku, o czym poinformowała prokuratura poinformowała w wydanym 8 września komunikacie. Przekazała też, że zatwierdzona została mniej niż połowa tych wniosków. Badane nieprawidłowości - według Prokuratury Krajowej - dotyczą polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze.
Międzynarodowe śledztwo i indyjski wątek sprawy
"Wyborcza" w artykule "Indyjski trop afery wizowej" podała 8 września, że akcja CBA w resorcie dyplomacji ma związek z "międzynarodowym śledztwem dotyczącym działalności indyjskiej spółki VFS Global, pośrednika w zdobywaniu wiz". Jak napisała, CBA "zostało zmuszone do działania". Dodała, że "to na poziomie polskich służb konsularnych dochodzi do nieprawidłowości skutkujących masowym wydawaniem wiz, które umożliwiają dostanie się do strefy Schengen cudzoziemców pochodzących z krajów, gdzie występuje zagrożenie terrorystyczne".
Wątek Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi
Według "Wyborczej" w trakcie działań w Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi CBA przejęło dokumentację dotyczącą współpracy ministerstwa ze spółką VFS Global. "Dokładnie chodzi o kontrakt na pośrednictwo wizowe, który VFS Global miał mieć na obsługę Centrum" - precyzował dziennik. VFS to indyjska korporacja specjalizująca się w "outsourcingu wizowym i usługach technologicznych", która współpracuje z rządami 70 państw. "Rola VFS ogranicza się do pośrednictwa w kierowaniu wniosku wizowego i pomocy w jego wypełnieniu" - napisała w publikacji "GW".
Zauważyła, że "problem w tym, że obecnie nie ma praktycznie możliwości złożenia wniosku w innym trybie niż przez usługę VFS". "Media społecznościowe pełne są informacji o tym, jak VFS blokuje zewnętrzną możliwość wypełnienia wniosku wizowego (używa do tego m.in. botów), tworząc swoisty monopol na te czynności. (...) Do osób, którym nie udało się złożyć wniosku wizowego, zgłaszają się pracownicy VFS, oferując pomoc za kwoty między 500 a 800 euro" - donosiła "Wyborcza".
W kwietniu w Łodzi zainaugurowano nowe Centrum Decyzji Wizowych, które miało przejąć obsługę procesu wydawania wiz. Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podkreślał, że otwarcie tej instytucji będzie ogromnym ułatwieniem. Powstanie centrum związane było z rozporządzeniem MSZ wprowadzającym tak zwany outsourcing wizowy dla robotników tymczasowych.
Podczas gdy za przygotowywanie rozporządzenia odpowiedzialny był Wawrzyk, to 30-latek Jakub Osajda, dyrektor Biura Służby Zagranicznej, a wcześniej asystent poselski (ponadto, jak twierdzi "GW", powiązany rodzinnie z Wawrzykiem) miał być autorem pomysłu powołania w Łodzi Centrum Decyzji Wizowych do wydawania wiz dla 20 krajów. W lipcu - po ostrej krytyce ze strony opozycji - PiS wycofało się z dalszych prac nad projektem. Centrum jednak zostało.
Kto zasygnalizował o nieprawidłowościach? Rozbieżne informacje
"GW" zwróciła uwagę w publikacji, że większość migrantów przybywających do Polski pod pretekstem zamiaru podjęcia pracy w naszym kraju wyjeżdża dalej na zachód Europy. Jak napisała, to właśnie "masowy napływ migrantów z polskimi wizami zaalarmował służby państw Unii Europejskiej, które uznały, że strona polska nie prowadzi wymaganych wobec niektórych krajów procedur weryfikujących ich obywateli pod kątem bezpieczeństwa".
Prokuratura Krajowa twierdzi jednak, że od samego początku śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie wiz jest prowadzone przez CBA oraz polską prokuraturę i rozpoczęło się w oparciu o informacje polskich służb.
MSZ o współpracy łódzkiego Centrum z indyjską firmą
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" zapytali w MSZ, czy projekt powołania Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi zakładał współpracę z firmą VFS Global, a także czy resort współpracuje z indyjską spółką w zakresie wniosków wizowych. Odpowiedź ministerstwa - jak stwierdziła gazeta - zawiera sprzeczne informacje.
"MSZ nie łączy żadna umowa z VFS Global. Podmioty posiadające prawo do posługiwania się znakiem towarowym VFS Global posiadają umowy (...) z 7 polskimi placówkami zagranicznymi: Ambasadą RP w Białorusi oraz Konsulatami Generalnymi RP w Grodnie i Brześciu, Ambasadą RP w Turcji i Konsulatem Generalnym RP w Stambule, Ambasadą RP w Indiach, Ambasadą RP w Chinach. Zawarcie umów nastąpiło w oparciu o procedury zamówień publicznych" - napisało MSZ.
Resort twierdzi zatem, że nie współpracuje z VFS, ale polskie ambasady i konsulaty już tak.
9 WRZEŚNIA
Szef MSZ Zbigniew Rau o aferze wizowej
Szef MSZ Zbigniew Rau był pytany 9 września w RMF FM o śledztwa prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie wiz.
Zapytany, czy "Polska wydała 350 tysięcy wiz za łapówki", minister zaprzeczył. Jak tłumaczył, "corocznie planuje się pewne limity wizowe" i zaznaczał, że przy limicie ok. 400 tysięcy wiz projektowano, iż 260 tysięcy z nich zostanie przyznanych osobom z Białorusi, 80 tysięcy - z Ukrainy, a reszta "ze wszystkich pozostałych państw, bynajmniej nie muzułmańskich samych".
Podał też, że statystycznie wnioski z Pakistanu rozpatrywano w 75 procentach negatywnie, wnioski z Nigerii - w 80 procentach negatywnie, a wnioski z Indii - w 50 procentach negatywnie.
Minister został też zapytany, czy prawdziwe są doniesienia, że departament konsularny MSZ miał naciskać na placówki dyplomatyczne, żeby wydawały jak najwięcej wiz. - Na to pytanie nie odpowiem, bo bym ingerował w treść czynności sprawdzających służb. Nie będę tego komentował i nie mogę komentować interpretacji medialnych działania tych służb - powiedział Rau.
11 WRZEŚNIA
Kolejna kontrola KO w resorcie dyplomacji
Rzecznik PO Jan Grabiec 11 września na konferencji przed kontrolą poselską w Ministerstwie Spraw Zagranicznych przekonywał, że chodzi o liczbę większą niż kilkaset, jeśli chodzi o nieprawidłowości w mechanizmie wydawania wiz. - Afera dotyczy nie tylko MSZ-u. Nie jest tak, jak mówią politycy PiS-u, jak pisze prokuratura, że jest to afera dotycząca kilkunastu przypadków i jakichś podrzędnych urzędników. Nie da się przegapić w ciągu dwóch i pół roku prawie 250 tysięcy wiz wydanych imigrantom z Azji i Afryki - podkreślał Grabiec.
Wskazywał, że "informacja o tym jest nie tylko w MSZ, ale również w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, które odpowiada za polską granicę i za przekroczenie granicy przez obcokrajowców". - Nie da się tego przegapić też w ministerstwie pracy, w którym rejestrowane są pozwolenia na pracę dla cudzoziemców. Nie da się tego wreszcie przegapić, będąc premierem - dodał.
Kulisy "przepychania wiz" i zarzuty dla "pośrednika"
"Rzeczpospolita" napisała w 11 września o kulisach "przepychania wiz". Jak podał dziennik, jedyna osoba, która na razie usłyszała zarzuty w tej sprawie, to pośrednik, "załatwiacz", który wykorzystywał znajomości w MSZ do zarabiania na wizach. Prokuratura nie ujawnia, kim on jest. "Śledczy są przekonani, że pośrednik nie działał w próżni, więc teraz chcą ustalić, kto z MSZ mógł z nim współpracować" - czytamy.
Jak tłumaczyła "Rzeczpospolita", cudzoziemcy decydują się płacić pośrednikom, kiedy starają się o wizę, ze względu na skomplikowany proces zapisywania się do kolejki i składania wniosku on-line. Taki wniosek - napisała gazeta - może "nie przejść" przez system informatyczny. Pośrednicy pobierają więc opłaty za załatwienie tych formalności. To dla nich "lukratywny biznes", bo chętnych nie brakuje, szczególnie dlatego, że Polska może wydawać wizy Schengen, "otwierające bramy do Europy".
12 WRZEŚNIA
Oświadczenie indyjskiej firmy VFS Global
VFS Global, której właścicielem jest fundusz Blackstone, wydała 12 września oświadczenie, w którym - jak podała "GW" - napisała między innymi, że nie ma nic wspólnego z nieprawidłowościami.
"VFS Global nie zastępuje służb konsularnych danego państwa. Zakres współpracy spółek z grupy VFS Global z polskimi przedstawicielstwami dyplomatycznymi za granicą jest precyzyjnie regulowany poprzez stosowne umowy dotyczące danego kraju, w którym spółki te udzielają wsparcia polskim misjom dyplomatycznym" – czytamy w oświadczeniu.
Firma przekazała, że "pracownicy nie przygotowują wniosku wizowego (robi to zawsze wnioskodawca), lecz odpowiadają za zebranie i weryfikację wymaganych prawem dokumentów będących podstawą wydania wizy przez władze danego państwa. Następnie dokumentacja taka jest przekazywana w uzgodnionej formie uprawnionym pracownikom misji dyplomatycznej, którzy podejmują decyzję o wydaniu albo odmowie wydania wizy dla danej osoby".
13 WRZEŚNIA
KO z kontrolą w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej
Po kontroli w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej na konferencji 13 września rzecznik PO Jan Grabiec przekazał, że "nie ma żadnych podstaw, żeby stwierdzić, że to ministerstwo pracy nalegało na zwiększenie wydawania wiz".
- Takie sugestie były w MSZ-cie, takie sugestie słyszycie państwo od polityków PiS-u, że to potrzeby rynku pracy, że była presja, żeby tych wiz wydawać więcej. Żadnych podstaw do tego nie mamy, żeby stwierdzić, że to rzeczywiście presja rynku pracy, ministerstwa pracy sprawiła, że przyspieszano wydawanie wiz obywatelom Afryki i Azji - mówił.
Jak dodał, "rząd PiS zaprosił do Polski 250 tysięcy imigrantów z państw Azji i Afryki w ciągu ostatniego 2,5 roku".
"GW": Zbigniew Rau wiedział o patologicznym systemie wydawania wiz
W środę 13 września "Gazeta Wyborcza" napisała zaś, że "Rau wiedział o patologicznym systemie wydawania wiz, bo ujawnił to raport z konsulatu w Abudży (Nigeria)".
Gazeta podała, że "Rau był świetnie poinformowany o problemach z outsourcowanym systemem wizowym" (czyli system, w którym część procesu wydawania wiz przejęta jest przez zewnętrzne firmy), zaś Jakub Osajda, kojarzony z Centrum w Łodzi i który ma być kandydatem na ambasadora w Reykjaviku, "to obecnie bliski współpracownik ministra".
"Już w 2016 i w 2017 r. otrzymaliśmy informacje, że system informatyczny naszych konsulatów w Ukrainie został zablokowany, a wizę można uzyskać jedynie poprzez pośrednika" - twierdzi informator "GW", pracownik MSZ. Wspominał też, że później "do Abudży, stolicy Nigerii, na kontrolę pojechali – i to dwukrotnie – przedstawiciele Departamentu Spraw Konsularnych MSZ oraz Biura Spraw Osobowych". I wyjaśniał: "Badali informacje o nieprawidłowościach z lat 2020 i 2021. Potem powstał raport autorstwa dyrektora BSO Radosława Petermana, który stwierdza, że system jest korupcjogenny i źle funkcjonuje. O tym wszystkim szef MSZ wiedział. Nie jest prawdą, że w tym czasie był chory".
Posłowie KO ujawniają dokumenty. Pokazują pismo wiceministra Lecha Kołakowskiego do Raua
13 września posłowie KO Michał Szczerba i Dariusz Joński ujawnili kolejne dokumenty w sprawie wiz. Jak mówił Szczerba na konferencji prasowej, istotne jest to, co znajduje się w rozporządzeniu Piotra Wawrzyka. - W drugiej połowie czerwca wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk kieruje pismo do wszystkich ministerstw, że w ciągu pięciu dni mają się wypowiedzieć w sprawie rozporządzenia, które miałoby na celu wprowadzenie do Polski nowych liberalnych przepisów dla 20 krajów, w tym krajów afrykańskich, azjatyckich, dla Bliskiego Wschodu. Zaplanowano, że to Centrum Decyzji Wizowych będzie udzielało rocznie co najmniej 400 tysięcy wiz. W ciągu pięciu lat Centrum Decyzji Wizowych miało wprowadzić na teren Polski dwa miliony obcokrajowców - mówił.
Dodał, że "bardziej istotne jest to, kto lobbował i kto za tym rozporządzeniem chodził". - Oczywiście kozłem ofiarnym stał się Piotr Wawrzyk - mówił. Dodał, że "ślad po nim zaginął", natomiast w dokumentach, do których dotarli z posłem Jońskim, "pojawiają się nowe nazwiska". Wskazał między innymi na byłego już ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka.
- Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że Henryk Kowalczyk wskazuje jednego ze swoich wiceministrów, Lecha Kołakowskiego, jako osobę, która ma lobbować na rzecz liberalizacji udzielania wiz do Polski. Lecha Kołakowski prowadzi bardzo obfitą korespondencję z ministrem (spraw zagranicznych Zbigniewem - red.) Rauem - mówił.
Pokazał pismo z 22 września 2022 roku, w którym Lech Kołakowski pisze do ministra Raua: wnoszę o pilne otworzenie rynku dla pracowników z krajów azjatyckich i afrykańskich (...) i prosi o przygotowanie rozporządzenia, które umożliwi przyjazd cudzoziemców do Polski. To rozporządzenie jest wydawane - dodał Szczerba.
KO o "czarnym rynku sprzedaży wiz"
- Mamy komplet dokumentów, które wpływały do ministra Raua, do MSZ-u, do różnych agend rządowych, z których wynika jednoznacznie, że obok oficjalnych urzędów konsularnych, obok tak zwanych usługodawców zewnętrznych, czyli pośredników, którzy przyjmowali wnioski wizowe, był czarny rynek. Dysponujemy dokumentami, które pokazują to, że chociażby na Białorusi, żeby wejść w kolejkę, żeby móc zapisać się poprzez system informatyczny, przez pośrednika, który został wyłoniony, trzeba było zapłacić 500 euro. To jest Białoruś. Ale gorzej sytuacja (...) wyglądała w innych krajach. I też mamy dokumenty, które o tym świadczą - mówił poseł Szczerba.
Jak powiedział Joński, "mamy dokument, który świadczy o tym, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych, rządzący, byli informowani przez polskich przedsiębiorców, pracodawców, o tym, że może dochodzić i dochodzi ostatecznie - tu mam akurat dokument, który dotyczy między innymi tego, co się działo w Indiach - do sprzedaży wiz".
- Odczytam to jedno zdanie, które było skierowane na dokumencie do ministerstwa: od jednego z cudzoziemców firma otrzymała informację, że na lokalnym rynku wizowym w Indiach działają zewnętrzne agencje zajmujące się blokowaniem terminów na składanie wniosków wizowych oraz następnie sprzedażą tych terminów (...) zainteresowanym cudzoziemcom za kwotę 50 tys. rupii - podkreślił poseł KO, dodając, że "taki dokument wpłynął do Ministerstwa Spraw Zagranicznych". 50 tys. rupii indyjskich to obecnie równowartość około 2,5 tys. zł.
Szczerba podkreślił w tym kontekście, że posłowie KO pytali, jaka jest oficjalna kwota, jaką tzw. pośrednik może pobierać od cudzoziemców, którzy starają się o polską wizę. - Usłyszeliśmy odpowiedź, że ta kwota nie może być większa niż - i to wynika oczywiście z Kodeksu wizowego - połowa opłaty za wizę. Czyli to jest przy 80 euro opłaty wizowej, która jest standardem - ta stawka jest obniżona wobec Białorusi - to wychodzi 40 euro.
- Poseł Joński powiedział o 50 tysiącach rupii, ja powiedziałem o 500 euro, jeśli chodzi o Białoruś, czyli istnieje i istniał czarny rynek sprzedaży wiz. Czyli gigantyczne agencje zewnętrzne zarabiały na tym procederze, a to, co planował Wawrzyk, to, co planowała ta ekipa, to było rozszerzenie skali tego procederu, jak powiedzieliśmy, do dwóch milionów w ciągu pięciu lat - podkreślił.
Pośrednik na Białorusi
Szczerba na konferencji powiedział też, że jest inna "bardzo niepokojąca sprawa". - To jest kwestia pośrednika, który został wyłoniony i który operuje na Białorusi - przekazał.
- Dotarliśmy również do dokumentów, z których wynika jednoznacznie, że ten sam pośrednik, który obsługuje MSZ i obsługuje Urząd Konsularny na Białorusi, pracuje dla rządu Rzeczypospolitej Polskiej i (...) pracuje dla reżimu Alaksandra Łukaszenki. Ta sama firma ściąga na Białoruś, między innymi z Azji, obcokrajowców do Mińska, i ta sama firma przyjmuje od tych ludzi wnioski wizowe na teren strefy Schengen do Polski - mówił.
- Jak to jest możliwe, że nam wszystkim serwowana jest absolutna propaganda, mówiąca o tym, że ci ludzie nie dostają się do Polski, a oni mogą spokojnie, uzyskując wizę do Białorusi chociażby z Indii, przylecieć do Mińska, a następnie uzyskać poprzez tego samego pośrednika, który pracuje dla rządu polskiego i dla reżimu białoruskiego, wizę do Polski i nie forsować żadnej granicy, nie forsować żadnej zapory, tylko po prostu dokonać zapłaty. W jaki sposób? No pewnie w taki sposób, jak przedstawiliśmy to w przypadku Indii i w przypadku Białorusi, czyli istnienie nieoficjalnego cennika, które pozwala prawdopodobnie grupom przestępczym wzbogacać (się) - dodał.
14 WRZEŚNIA
Siedem osób z zarzutami, trzy w areszcie tymczasowym
Zastępca dyrektora Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej Daniel Lerman na konferencji 14 września przedstawił więcej szczegółów na temat śledztwa w sprawie wiz. - Śledztwo wszczęte zostało 7 marca 2023 roku na podstawie materiałów przekazanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Dotyczy ono płatnej protekcji przy przyspieszaniu procedur wizowych w stosunku do kilkuset wiz, składanych wniosków wizowych na przestrzeni półtora roku. Z tych kilkuset wiz większa część została załatwiona decyzjami odmowymi - tłumaczył prokurator. Dodał, że proceder dotyczył wniosków o wizy dla cudzoziemców w celu wykonywania pracy na terytorium Polski.
Wskazał, że chodzi o wnioski w polskich placówkach dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze.
Zarzuty usłyszało siedem osób, a wobec trzech zastosowano tymczasowy areszt. Lerman podał, że "wśród podejrzanych nie ma zarzutów wobec urzędników państwowych".
Żaryn: CBA miało pierwsze sygnały w lipcu 2022 roku
Obecny na konferencji zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn podał, że "polskie służby rozpoczęły intensywne działania już w lipcu 2022 roku po pierwszych sygnałach o nieprawidłowościach w wydawaniu niektórych wiz".
- Jest kłamstwem powtarzanym w mediach, jakoby w tej sprawie nasze służby sojusznicze przyniosły nam jakieś informacje na tacy i to śledztwo bazuje na informacjach, które były nam przekazane przez sojuszników - mówił.
WP: areszt i zarzuty dla współpracownika Piotra Wawrzyka
Edgar K., 25-letni współpracownik byłego wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka, który miał pomagać w sprzedaży polskich wiz obywatelom Indii, usłyszał w kwietniu zarzuty płatnej protekcji i został aresztowany na trzy miesiące - poinformowała 14 września Wirtualna Polska. Nie ma on już przebywać w areszcie.
"Filmowcy Wawrzyka", którzy mieli udawać ekipy z Bollywood
Według Onetu z 14 września wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk został wyrzucony z rządu i z list wyborczych PiS, bo pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych.
Według portalu sprawa sięga 2022 roku, kiedy do konsulów w różnych miastach Azji i Afryki trafiają "polecenia" od Wawrzyka. "W każdym mailu wymienionych jest kilkadziesiąt lub nawet ponad sto nazwisk osób, które mają zostać przyjęte przez konsulów jak najszybciej, poza kolejką" - podał portal.
Onet przekazał, że zna korespondencję dyplomatyczną oraz dokumenty wewnętrzne MSZ dotyczące kilku grup Indusów, którzy znaleźli się na listach wysłanych przez MSZ do placówek w Mumbaju i New Delhi. "Wynika z niej, że to szef Departamentu Konsularnego w MSZ Marcin Jakubowski — człowiek Wawrzyka — wysłał swej zastępczyni Beacie Brzywczy listę Indusów, którzy w tempie ekspresowym powinni dostać wizy. Stało się to w połowie listopada 2022 r." - poinformowano.
Listę tę miał skierować do departamentu ówczesny asystent Piotra Wawrzyka, Edgar K. Wawrzyk miał napisać zaś do Brzywczy na temat osób na wspomnianej liście, że "to jest ekipa filmowa. Przylot na zdjęcia planują 10 grudnia. Zatem sprawa jest bardzo pilna".
"Indusi zostali zaprezentowani przez K. jako ekipa filmowa z Bollywood. W korespondencji dotyczącej ich przyjazdu pojawił się nawet tytuł filmu, który induscy filmowcy chcą nakręcić w Polsce: 'Asati'" - czytamy dalej. Jak napisano w publikacji, do Delhi trafiły dokumenty 13 osób, zaś do Mumbaju - 36. Źródło Onetu w MSZ potwierdza, że dyplomaci w Mumbaju od początku mieli zastrzeżenia do większości aplikantów wizowych. Według Onetu początkowo aplikantom w Mumbaju wydano wizy jednokrotnego użytku, ale po interwencji kierownictwa Departamentu Konsularnego MSZ wydano ostatecznie wizy wielokrotne.
W połowie grudnia 2022 r. MSZ miało wysłać do placówek w Indiach kolejny mail z kolejnymi nazwiskami około stu Indusów, którzy mieli w Polsce kręcić film. Po tym mailu konsulowie mieli osobiście pojawić się na rozmowach wizowych w Ahmedabadzie. "Przeprowadza je wynajęta przez MSZ firma zewnętrzna VFS Global, która przyjmuje aplikacje wizowe" - podał portal.
Jak dodał, "okazuje się, że jeden z aktorów nie potrafi pokazać w sieci żadnego fragmentu swego filmu". "Choreograf nie umie tańczyć. Producent filmowy okazuje się rozwozicielem warzyw. Specjalistka od make-upu co prawda pracuje w zawodzie, ale nie pracuje przy filmach, lecz prowadzi punkt piękności na stacji benzynowej, które w Indiach są równocześnie centrami drobnych usług. W dodatku 'filmowcy' nie mówią w żadnym języku poza lokalnym narzeczem gudźarackim" - napisano w publikacji.
Po decyzji odmownej w sprawie wiz dla osób z grudniowej listy Edgar K. miał dzwonić do Departamentu Konsularnego i pisać do konsulatu w Mumbaju, dopominając się zmiany decyzji.
USA miały informować o nowym kanale przerzutu
Jak zaznaczono w tej samej publikacji Onetu z 14 września, "w tym samym czasie nieformalnymi kanałami polscy dyplomaci dostają od Amerykanów informację o nowym kanale przerzutu imigrantów z Indii przez Europę do USA".
"Kluczowe w siatce przerzutu opisanej w tej historii jest to, że każdy mieszkaniec Afryki czy Azji, któremu wydano wizę Schengen wielokrotnego użytku (a więc teoretycznie dobrze sprawdzony i obdarzony zaufaniem przez służby konsularne krajów UE), może na tej wizie wjechać do Meksyku, a stamtąd już dalej przez pustynię, utartym szlakiem przerzutu nielegalnych imigrantów do USA" - zwrócił uwagę portal. "Warunek użycia tej trasy jest więc jeden — nielegalni migranci muszą mieć wizę Schengen wielokrotnego wjazdu. Wielokrotnego, a nie jednorazowego, bo tylko w ten sposób wjadą do Meksyku" - podkreślono.
Polscy dyplomaci mieli poprosić stronę amerykańską o sprawdzenie 36 osób z pierwszej listy, które otrzymały wizy wielokrotne.
Na początku maja wicedyrektorka Departamentu Konsularnego Beata Brzywczy rozesłała do konsulatów pismo, które - według Onetu - ma być "dowodem paniki" Wawrzyka. "Szanowni Państwo Konsulowie, jeżeli do tej nie udało się Państwu wyznaczyć terminów na złożenie wniosków przez niżej wymienione osoby (a także osoby, o których mowa była we wcześniejszych mailach) to proszę już tych terminów nie wyznaczać (…) Pan Minister prosił o przekazanie, by od tej pory nie traktować wysłanych wcześniej za naszym pośrednictwem próśb, jako przez niego zgłaszanych" - zacytował pismo Onet.
"W tym czasie Amerykanie informują, że 21 z 36 "filmowców Wawrzyka", którzy mieli kręcić w Polsce film, znalazło się w Meksyku" - podał portal. Według niego "stawka za przerzut jednego Indusa do USA wynosić miała 25-40 tys. dol".
Najwyższa Izba Kontroli zapowiada działania
NIK poinformowała 14 września w serwisie X (dawniej Twitter): "W ciągu najbliższych kilku tygodni NIK przeprowadzi kontrolę doraźną w MSZ w sprawie informacji, jakie pojawiły się w kontekście tzw. afery wizowej".
Andrzej Duda komentuje
O sprawę afery wizowej w Krynicy-Zdroju był pytany 14 września prezydent Andrzeja Duda. - Panie prezydencie, kiedy pan dowiedział się o procederze handlowania polskimi wizami i czy na ten moment ma pan zaufanie do ministra (spraw zagranicznych Zbigniewa - red.) Raua? - zapytał reporter TVN24 Mateusz Półchłopek.
- Nie mogę ujawnić szczegółów dotyczących mojej wiedzy na temat podejrzeń takiego procederu. Mogę panu tylko powiedzieć tyle, że moje decyzje, które były podejmowane, o których informowały media nie tak dawno, dotyczące obsady polskich placówek dyplomatycznych i decyzji, które w tym zakresie mogłyby być podejmowane, nie były uwarunkowane absolutnie żadnymi moimi jakimiś osobistymi ambicjami, tylko po prostu interesami państwowymi, obiektywną wiedzą państwową, którą na etapie artykułowania moich decyzji w tym zakresie posiadałem - oświadczył prezydent.
Jak podkreślił, "odpowiednie służby prowadzą w tej chwili postępowanie". - Ja również czekam na wyniki tych postępowań, spokojnie i konsekwentnie, bo widzę, że te postępowania są prowadzone skutecznie. I myślę, że dopiero wtedy będziemy mogli mówić o podejmowaniu jakichś konkretnych decyzji, w szczególności decyzji personalnych - dodał prezydent.
PiS o aferze wizowej
W czwartek 14 września o wielowątkową aferę wizową byli pytani politycy PiS. Szef MEiN Przemysław Czarnek mówił, że "CBA działa w sprawie i ją wyjaśnia, a polskie państwo działa perfekcyjnie". Rzecznik rządu Piotr Mueller przekonywał, że w sytuacji gdy do rządu dochodzą informacje o jakichkolwiek nieprawidłowościach w instytucjach publicznych, "służby automatycznie rozpoczynają w tej sprawie działania".
Rzecznik rządu Piotr Mueller oświadczył zaś: - Nieprawidłowości, o których mowa, dotyczą kilkudziesięciu lub kilkuset wiz (...) My gorącym żelazem wypalimy każdy przykład, każdy przypadek tego typu działań. I każda osoba, która dopuściła się złamania prawa, zostanie ukarana, a w sensie politycznym doszło do dymisji wiceministra, który odpowiadał za ten obszar w MSZ. I konsekwencje polityczne zostały poniesione, i teraz konsekwencje prawne dla każdego, kto przyczynił się do tych nadużyć. Jeżeli zostaną zidentyfikowane te osoby, to zostaną ukarane.
Na pytanie, czy w tej sytuacji nie będzie komisji śledczej, która wyjaśni udział w tej aferze ministrów, w tym szefa MSZ, rzecznik rządu odpowiedział, że kończy się kadencja Sejmu, zatem decyzje w tej sprawie będą podejmowane już w kolejnej kadencji izby.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek chwalił natomiast służby, które, jak mówił, "zadziałały z wyprzedzeniem". Twierdził, że osoby, którym Polska przyznaje wizy, zostały zweryfikowane i są to "niewielkie odsetki", w większości Ukraińcy i Białorusini.
Pytania padły także do innych polityków w Sejmie. - Bez komentarzy. Nie macie innych senatorów czy posłów? - powiedział senator PiS z okręgu sieradzkiego Przemysław Błaszczyk. - Szukacie teraz sensacji przy kampanii wyborczej - dodał. Dopytywany o dymisję ministra Wawrzyka, odparł, że jest to decyzja ministra Raua.
Poseł Bartosz Kownacki mówił, że nie ma wiedzy na temat dymisji ministra Wawrzyka. - Nie byłem zwierzchnikiem pana ministra Wawrzyka i trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Wielu ministrów odchodzi ze swojej funkcji, później zajmuje inne funkcje. Różnie jest - stwierdził.
Minister Henryk Kowalczyk, były wicepremier, pytany o kwestię handlowania wizami, powiedział, że "nie wie dokładnie, o jakim procederze tu jest mowa". - Natomiast faktycznie było tak, że była dyskusja o kandydowaniu Piotra Wawrzyka do parlamentu i wtedy było powiedziane, że nie może kandydować, bo są pewne niejasne sprawy i tylko tyle, a ja o tych szczegółach nie wiedziałem - dodał.
System zdobywania wiz pracowniczych w praktyce. Afera w Ugandzie
Jak podała 14 września "Gazeta Wyborcza", w maju tego roku serwis Watchdog Uganda napisał o aferze z polskimi wizami. Podano, że do ugandyjskiego konsultanta ds. przeciwdziałania oszustwom wizowym Kwikriza Bruce (który od 10 lat mieszka w Belgii), "zgłosiło się ponad 200 osób, które straciły nawet po 4 tys. dol., ale dokumentów potrzebnych do wjazdu do naszego kraju nie dostały". Jak zauważyła "GW", nie wiadomo, ilu osobom udało się otrzymać wizę po uiszczeniu opłaty.
Ugandyjczycy mogą uzyskać wizy w najbliższej polskiej ambasadzie w kenijskim Nairobi. Domniemani poszkodowani opowiadali wiosną Bruce'owi, że "pośrednicy załatwiający dokumenty i umawiający ich na wizyty w dziale konsularnym ambasady w Nairobi żądali nawet 3,5 tys. dol. za zdobycie pozwolenia na pracę" w Polsce. Później trzeba było jeszcze zapłacić 310 dolarów za ubezpieczenie podróżne, 80 euro zwrotu za wniosek wizowy i kolejne 80 euro, gdy zachodziła potrzeba odwołania się od pierwszej, negatywnej decyzji wizowej.
Rzecznik Departamentu Stanu pytany o aferę wizową w Polsce
Rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller był pytany w czwartek 14 września przez reportera "Faktów" TVN Marcina Wronę o aferę wizową i doniesienia medialne, według których polscy dyplomaci mieli otrzymać w tej sprawie pewne informacje od swoich amerykańskich sojuszników.
- Przepraszam, żeby było jasne. Jakie jest źródło tej informacji? - dopytywał rzecznik amerykańskiego resortu. Po otrzymaniu odpowiedzi odparł, że "nie może potwierdzić tych doniesień". - Nie chciałbym zabierać głosu w sprawach dotyczących bezpośrednich rozmów miedzy naszymi rządami - zaznaczył.
15 WRZEŚNIA
Komunikat MSZ - zwolnienie Osajdy, kontrole i wypowiedzenie umów
Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało 15 września komunikat w sprawie afery wizowej, w którym napisano, że szef MSZ zdecydował się: "1. zwolnić ze stanowiska i rozwiązać umowę o pracę z dyrektorem Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ Jakubem Osajdą; 2. przeprowadzić nadzwyczajną kontrolę i audyt w Departamencie Konsularnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz wszystkich placówkach konsularnych RP; 3. wypowiedzieć umowy wszystkim firmom outsourcingowym, którym od 2011 r. powierzone zostały zadania związane z przyjmowaniem wniosków wizowych w wyniku zamknięcia 31 placówek decyzją ówczesnego szefa resortu Radosława Sikorskiego".
Piotr Wawrzyk trafił do szpitala
W nocy z czwartku na piątek do szpitala trafił Piotr Wawrzyk, były wiceminister spraw zagranicznych. Wcześniej w mieszkaniu, w którym przebywał, interweniowała policja. Nie wiadomo, czy stan, w którym znajdował się Wawrzyk, zagrażał jego zdrowiu fizycznemu lub psychicznemu.
Zawiadomienie do prokuratury w sprawie szefa MSZ
Posłowie Koalicji Obywatelskiej poinformowali 15 września, że składają zawiadomienie do prokuratury w sprawie działań szefa MSZ Zbigniewa Raua wobec afery wizowej.
Komunikat Prokuratury Krajowej w sprawie śledztwa i liczby wiz
"W śledztwie Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, dotyczącym nieprawidłowości przy wydawaniu wiz, chodzi dokładnie o 268 uwzględnionych wniosków o przyspieszenie wydania wizy" - komunikat tej treści opublikowała w piątek wieczorem w komunikatorze X (dawniej Twitter) Prokuratura Krajowa.
Wpis odnosi się też do różnych doniesień na temat liczby wiz, które miałyby być przedmiotem postępowania. "Prokuratura Krajowa apeluje o niepowielanie nieprawdziwych informacji o skali tego procederu" - napisano w mediach społecznościowych.
Wcześniej o tym, że mowa jest o kilkuset, a nie o kilkuset tysiącach wiz, informował szef MSWiA Mariusz Kamiński, odnosząc się do śledztwa w sprawie nieprawidłowości przy ich wydawaniu.
Orędzie marszałka Grodzkiego
- To największa afera, z jaką mierzyliśmy się w XXI wieku. Korupcja na najwyższych szczeblach władzy, sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia na nas wszystkich. I to przez ludzi, którzy mają usta pełne frazesów o bezpieczeństwie - powiedział w piątkowym orędziu marszałek Senatu Tomasz Grodzki, komentując aferę wizową w polskim resorcie dyplomacji.
- Transfer ludzi odbywał się praktycznie bez żadnej kontroli, co mogło spowodować wjazd na teren Unii Europejskiej setek osób uznanych za terrorystów, zagrażających naszemu bezpieczeństwu - mówił.
CZYTAJ WIĘCEJ: Orędzie marszałka Tomasza Grodzkiego >>>
Afera wizowa w korespondencji z MSZ
TVN24 dotarła do korespondencji między polskim MSZ a Konfederacją Lewiatan w sprawie procesu przyznawania wiz pracowniczych do Polski. MSZ sam zwrócił w jednym z fragmentów pisma uwagę na to, że z USA dotarły informacje o nadużywaniu wydanych przez polskich urzędników dokumentów w Meksyku przez obywateli Gruzji.
- Ta sprawa ma naprawdę charakter wyjątkowy, bo ona dotyczy samego nerwu bezpieczeństwa państwa. Czyli bezpieczeństwa każdego z nas - mówił w "Kampanii #BezKitu" Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej, komentując korespondencję. - To pokazuje, że rząd nie chciał podjąć działań bardzo długo. Być może liczył na to, że w ogóle sprawa przyschnie - stwierdził Maciej Gdula, Lewica.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co Konfederacja Lewiatan pisała do MSZ-tu w sprawie wiz >>>
16 WRZEŚNIA
Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało dane o tym, ile według resortu Polska wydała wiz pracowniczych w ostatnich 30 miesiącach (od początku 2021 roku). Miało to być niemal dwa miliony takich dokumentów.
Jarosław Kaczyński opisywane zdarzenia nazwał czymś mniej niż nawet "aferką". - To jest po prostu głupi i rzeczywiście przestępczy pomysł jakichś ludzi, z których ogromna większość nie ma nic wspólnego z aparatem władzy - powiedział.
Orędzie wygłosiła marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Mówiła, że polskie państwo i jego organy wykryły niebezpieczeństwo naruszenia procedur w sprawie wydawania wiz. Państwo zadziałało sprawnie, natomiast opozycja rozpętuje machinę kłamstwa i hejtu. W orędziu zaatakowała kilkakrotnie Donalda Tuska.
CZYTAJ WIĘCEJ: Dane MSZ. Tyle wiz wydała Polska >>>
CO JESZCZE WARTO WIEDZIEĆ:
Pozwolenia na pobyt dla cudzoziemców: Polska w czołówce UE
11 sierpnia opublikowaliśmy w Konkret24 zestawienie 15 krajów, których obywatele otrzymują najwięcej wiz pracowniczych. W Polsce dominują sąsiedzi ze Wschodu, ale wysoko są Turcja oraz kraje Azji Południowej i Środkowej.
Natomiast unijny urząd statystyczny Eurostat podał niedawno dane o liczbie zezwoleń na pierwszy pobyt dla cudzoziemców, które w 2022 roku wydały państwa Unii Europejskiej. Co ciekawe, w pierwszym raporcie z 4 sierpnia nie było danych z Polski, pojawiły się dopiero 21 sierpnia.
Pod względem liczby wydanych w 2022 roku pierwszych zezwoleń na pobyt Polska była liderem w UE. W tym okresie wydano ich łącznie w 26 krajach Unii Europejskiej 3 384 448 (brak danych dla Chorwacji), z czego na Polskę przypadała prawie jedna piąta: wydano 700 264 zezwoleń dla obywateli 148 państw świata.
Filmiki z instruktażem, jak zdobyć wizę
W internecie łatwo można znaleźć filmiki instruktażowe o tym, jak zamówić polską wizę za pieniądze między innymi ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Indii czy Bangladeszu. Proceder doczekał się nawet własnego hasztagu #workpermitpoland, co może wskazywać, że skala nieprawidłowości jest bardzo duża. Internetowe widea wprost reklamują, gdzie i za ile można kupić pozwolenie na pracę w Polsce czy wizę - i to nie tylko pracowniczą.
W afrykańskiej prasie wzmianki o korupcji pojawiały się już dwa lata temu. Teraz takie doniesienia wychodzą na światło dzienne w Polsce.
Wirtualna Polska przytoczyła w publikacji z 14 września konkretne przykłady. Napisała: "(...) firma Wizard Immigration Servies z Dubaju pomaga w zdobyciu wiz pracowniczych do Polski. Koszty są różne. Czasem jest to 8 tysięcy dirhamów Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ok. 10,6 tys. zł), a kiedy indziej 850 dinarów kuwejckich (prawie 12 tys. zł)".
Kolejki przed polską ambasadą w Nigerii
Dziennik "Fakt" pisał natomiast 14 września, że na Google Street View można znaleźć zdjęcie, na których widać kolejki przed polską ambasadą w Abudży, stolicy Nigerii. Zdjęcie ma pochodzić z października 2021 r. Wtedy - jak informowała w poprzednich dniach "Gazeta Wyborcza" - już były sygnały o nieprawidłowościach.
Rzeczywiście, na fotografiach, które portal tvn24.pl pozyskał z Google Street View i które datowane są na październik 2021 r., widać kolejki ludzi przed ambasadą w stolicy Nigerii.
Źródło: tvn24.pl, Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, PAP, Radio ZET, Konkret24, Wirtualna Polska, Fakt
Źródło zdjęcia głównego: TVN24