Minister Zbigniew Rau był pytany o aferę wizową w MSZ i śledztwo w tej sprawie. Szef polskiej dyplomacji zaprzeczał, by Polska wydała tysiące wiz za łapówki. Wskazywał, że "corocznie planuje się pewne limity wizowe" i zakłada przyznanie określonej puli dokumentów obywatelom poszczególnych krajów. Dodał też, że statystycznie wnioski z Pakistanu, Nigerii czy Indii rozpatrywano odpowiednio w 75, 80 i 50 procentach negatywnie.
Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau w sobotę w RMF FM został zapytany o śledztwa prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie wiz. Opozycja mówi o korupcji i twierdzi, że "podejrzenia może budzić 350 tysięcy wiz wydanych dla migrantów z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu".
Zapytany, czy "Polska wydała 350 tysięcy wiz za łapówki", minister zaprzeczył. Jak tłumaczył, "corocznie planuje się pewne limity wizowe" i zaznaczał, że przy limicie ok. 400 tysięcy wiz projektowano, że 260 tysięcy z nich zostanie przyznanych osobom z Białorusi, 80 tysięcy - z Ukrainy, a reszta "ze wszystkich pozostałych państw, bynajmniej nie muzułmańskich samych".
CZYTAJ WIĘCEJ: KO: z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia z korupcją w resorcie spraw zagranicznych
Podał też, że statystycznie wnioski z Pakistanu rozpatrywano w 75 procentach negatywnie, wnioski z Nigerii - w 80 procentach negatywnie, a wnioski z Indii - w 50 procentach negatywnie.
Minister został też zapytany, czy prawdziwe są doniesienia, że departament konsularny MSZ miał naciskać na placówki dyplomatyczne, żeby wydawały jak najwięcej wiz. - Na to pytanie nie odpowiem, bo bym ingerował w treść czynności sprawdzających służb. Nie będę tego komentował i nie mogę komentować interpretacji medialnych działania tych służb - powiedział Rau.
Afera wizowa i dymisja wiceministra Wawrzyka
Prokuratura Krajowa poinformowała w piątek, że śledztwo, które prowadzi wraz z CBA, dotyczy nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku. Zaznaczyła przy tym, że zatwierdzona została mniej niż połowa tych wniosków. Badane nieprawidłowości dotyczą polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze.
31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki odwołał wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Jak potem tłumaczył, dymisja nastąpiła w związku z trwającym postępowaniem wyjaśniającym, aby przeciąć jakiekolwiek wątpliwości. Wawrzyk zniknął też z list wyborczych PiS.
"Gazeta Wyborcza", powołując się na swojego informatora z MSZ, przekazała, że 31 sierpnia do budynku resortu dyplomacji weszli agenci służb specjalnych, prawdopodobnie CBA, przesłuchali kierownictwo departamentu konsularnego i dyrektora generalnego MSZ.
"Z nieoficjalnych informacji wyłania się obraz afery korupcyjnej, która umożliwiła napływ do Europy dziesiątków tysięcy imigrantów za pośrednictwem międzynarodowych firm rekruterskich. To one, wedle informacji 'Wyborczej', stały za projektem rozporządzenia ministra Wawrzyka. Jak się zdaje, ani premier Mateusz Morawiecki, ani prezes Jarosław Kaczyński nie mieli pojęcia o skali napływu migrantów do Polski za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. W 2022 roku było ich około 200 tysięcy, z czego przeszło 130 tysięcy pochodziło z krajów muzułmańskich" - napisała gazeta.
Źródło: PAP