TVN24 dotarła do korespondencji między polskim MSZ a Konfederacją Lewiatan w sprawie procesu przyznawania wiz pracowniczych do Polski. MSZ sam zwrócił w jednym z fragmentów pisma uwagę na to, że z USA dotarły informacje o nadużywaniu wydanych przez polskich urzędników dokumentów w Meksyku przez obywateli Gruzji. - Ta sprawa ma naprawdę charakter wyjątkowy, bo ona dotyczy samego nerwu bezpieczeństwa państwa. Czyli bezpieczeństwa każdego z nas - mówił w "Kampanii #BezKitu" Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej, komentując korespondencję. - To pokazuje, że rząd nie chciał podjąć działań bardzo długo. Być może liczył na to, że w ogóle sprawa przyschnie - stwierdził Maciej Gdula, Lewica.
Afera wizowa z urzędnikami MSZ w samym jej centrum trwa. Według Onetu wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk został wyrzucony z rządu i z list wyborczych PiS, bo pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych. Kolejne odsłony sprawy od dwóch tygodni są komentowane przez polityków, ekspertów oraz dziennikarzy, którzy docierają do informacji wskazujących na proceder handlowania polskimi wizami.
TVN24 dotarła do korespondencji Konfederacji Lewiatan z Ministerstwem Spraw Zagranicznych z lutego i marca tego roku w sprawie sposobu wydawania wiz cudzoziemcom przez polskie placówki dyplomatyczne.
W piśmie z 20 lutego 2023 roku kierowanym do szefa MSZ Zbigniewa Raua Konfederacja Lewiatan zwracała uwagę na niejasny system przyznawania wiz pracowniczych i "zmieniające się wymogi formalne" w wielu placówkach. Lewiatan pisał m.in. na wstępie, że "praktyki polskich placówek dyplomatyczno-konsularnych (...) w znaczący sposób utrudniają obywatelom państw trzecich uzyskanie dokumentów wizowych w celu wykonywania pracy na terytorium Polski".
W piśmie do ministra Raua zwrócono też m.in. uwagę, że "decyzje odmowy wydania wizy są niedostatecznie uzasadnione, powody negatywnych decyzji często są niezrozumiałe". "Przedsiębiorcy zgłaszają liczne przypadki, w których zostały dostarczone wszystkie wymagane dokumenty potwierdzające cel pobytu w Polsce, natomiast zgodnie z decyzją były one niewystarczające".
Konfederacja Lewiatan zwróciła uwagę na konkretne problemy w kolejnych krajach i placówkach.
"Turcja: w Stambule proces rezerwacji terminu spotkania może zająć od dwóch do pięciu miesięcy, podczas gdy w Ankarze trwa to nawet dłużej".
"Gruzja: Konsulat w Tbilisi jest bardzo przeciążony, dlatego uzyskanie wizy może zająć około 3 miesięcy lub dłużej".
"Pakistan, Kazachstan, Uzbekistan, Egipt, Nigeria: Niesprawny system losowania i problem z rezerwacją terminu w placówce powodują, że czas oczekiwania na termin wizyty może wynieść nawet 9-10 miesięcy. Zasady przeprowadzenia systemu losowania są nieprzejrzyste, niemożliwe jest przewidzenie czy ostatecznie dojdzie do złożenia wniosku".
Z fragmentu pisma skierowanego 3 marca 2023 roku w odpowiedzi do Konfederacji Lewiatan przez MSZ wynika, iż amerykańskie służby graniczne już we wrześniu 2022 roku informowały stronę polską, "że polskie wizy pracownicze są masowo wykorzystywane przez obywateli Gruzji do wjazdu do Meksyku" i dalej do USA oraz Kanady.
"Równie wartym odnotowania jest fakt nadużyć ze strony cudzoziemców posiadających polskie wizy, którzy nie wykorzystują ich zgodnie z deklarowanym celem. We wrześniu 2022 roku amerykańskie służby graniczne poinformowały, że polskie wizy pracownicze są masowo wykorzystywane przez obywateli Gruzji do wjazdu do Meksyku (wiza wydana przez państwo Schengen daje prawo wjazdu bez dodatkowych formalności do Meksyku) w celu dalszej migracji do Stanów Zjednoczonych i Kanady" - czytamy we fragmencie dokumentu.
MSZ zaznaczało równocześnie w odpowiedzi, że w różnych placówkach dyplomatycznych czas rozpatrywania wniosków jest różny m.in. ze względu na obsadę personalną, dodając jednak:
"Co do podniesionego problemu niedostatecznego uzasadniania powodów odmowy udzielania wizy przez konsula przede wszystkim podkreślam, że cudzoziemiec w procesie wizowym musi udowodnić cel i warunki planowanego pobytu na terytorium RP". (...) Zadaniem konsula jest przeprowadzenie procedury wizowej zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, a jego celem jest podejmowanie pozytywnych decyzji wizowych w stosunku do wiarygodnych aplikantów wizowych, a aplikacje obcokrajowców traktujących podejmowanie pracy czy studiów w Polsce jedynie jako pretekst do dalszej migracji (co pokazują informacje uzyskiwane przez konsulów z państw afrykańskich i azjatyckich), winien analizować właśnie pod tym kątem".
Do sprawy odniósł się w "Kampanii #BezKitu" Maciej Gdula, Lewica. - Moim zdaniem to pokazuje, że rząd nie chciał podjąć działań bardzo długo. Być może liczył na to, że w ogóle sprawa przyschnie. Znaczy nie wypłynie przed wyborami i może wypłynie po. I że jakoś się to uda przyklepać, właśnie w tej mętnej wodzie uda się nadal łowić ryby - mówił.
Treść korespondencji skomentował także Paweł Kowal, Koalicja Obywatelska. - Ta sprawa ma naprawdę charakter wyjątkowy, bo ona dotyczy samego nerwu bezpieczeństwa państwa, czyli bezpieczeństwa każdego z nas. Dlatego, że to jest tak, że dzisiaj na to patrzą nasi sojusznicy w Unii (Europejskiej - red.) i Amerykanie, mówią: co tu się do diaska dzieje? - stwierdził.
- Polskie MSZ pomaga w wydawaniu wiz pracowniczych. Nie wiadomo, w jakich ilościach, bez żadnego przygotowania. Ktoś bierze za to łapówki. Ktoś po naszej stronie ciśnie jakieś firmy - tu jeszcze czekajmy, co tutaj wypłynie, kto cisnął, jakie tutaj jeszcze szły być może także łapówki - i nagle się okazuje, że ci ludzie na zasadzie specjalnej umowy między strefą Schengen a Meksykiem trafiają na granicę Meksyku ze Stanami (Zjednoczonymi - red.) i cisną granicę amerykańską - dodał polityk KO.
Lewiatan pisze do MSZ-tu, MSZ odpowiada
Kowal: istnieje blokada informacyjna, niektórzy usłyszeli dziś o aferze po raz pierwszy
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki wygłosił w piątek orędzie w związku z aferą wizową w polskim resorcie dyplomacji. - To największa afera, z jaką mierzyliśmy się w XXI wieku. Korupcja na najwyższych szczeblach władzy, sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia na nas wszystkich. I to przez ludzi, którzy mają usta pełne frazesów o bezpieczeństwie - mówił.
- Zwracam się dziś do państwa jako marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w formie telewizyjnego orędzia, bo jest to jedyna forma, jedyna droga, aby ta prawda mogła dotrzeć do wszystkich. Aby musiała być wyemitowana również w telewizji publicznej, którą duża część z państwa ogląda - stwierdził Grodzki.
Orędzie skomentował Paweł Kowal. - Przyjechałem tutaj prosto ze Stalowej Woli, z Leżajska, gdzie prowadzę kampanię, z Łańcuta, dzisiaj rano, z Podkarpacia. Krótko mówiąc, potwierdza się podstawowa teza marszałka Senatu. Ona jest kluczowa dla zrozumienia tego, o co chodzi w tych wyborach. Jest blokada informacyjna - mówił.
- Ludzie, których spotyka się na ulicy, w wielu miejscach nie wiedzą o tym, co się stało. I nie wiedzą, że mamy do czynienia z czymś, co jest największym kryzysem polskiej służby zagranicznej od 1989 roku - dodał.
- Myślę, że jest wielu ludzi, którzy to usłyszeli po raz pierwszy. I chciałbym zaapelować do wszystkich tych, którzy mają swoich przyjaciół, bliskich. Mówcie, te wybory są szczególne, mówcie, zadzwońcie do rodziny. Ten każdy gest ma dzisiaj znaczenie. Bo to, o czym powiedział przed chwilą (marszałek - red.) Grodzki, to, na co zwracamy od dawna uwagę, to, co ja nazywam początkiem autorytaryzmu, blokada informacyjna - powiedział Paweł Kowal.
- Ludzie naprawdę nie wiedzą. Ludzie myślą, że to ja coś złego zrobiłem na przykład, jak do nich podchodzę. Naprawdę - kontynuował.
Gdula: PiS stara się odwrócić kota ogonem
Do sprawy odniósł się także Maciej Gdula, Lewica. - Ja dzisiaj sporo patrzyłem w media publiczne i mam wrażenie, że afera dotyczy Platformy Obywatelskiej - mówił. - Więc na pewno jest tak, że PiS stara się odwrócić kota ogonem. Stara się pokazać, że to wcale nie jest afera Wawrzyka i urzędników w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Tylko że to jest sprawa, która tak naprawdę jakoś obciąża opozycję - dodał.
- Jest to sprawa niezwykle poważna, bo urzędnicy ministerstwa, którzy mają odpowiadać za bezpieczeństwo ruchu wizowego, skorumpowali się. Oni nadużyli zaufania, które im powierzyli Polacy. To obejmuje naprawdę najwyższych urzędników. Pan minister Wawrzyk to nie jest pierwszy lepszy urzędnik. To nie jest dyrektor departamentu, to nie jest ktoś, kto przekłada papierki w konsulacie. To był wiceminister - powiedział Gdula.
Paweł Kowal domagał się odpowiedzialności w związku z aferą szefa resortu dyplomacji Zbigniewa Raua. - Niech padnie tu nazwisko. Niech padnie nazwisko Rau. Minister Rau szefuje Ministerstwu Spraw Zagranicznych. On ponosi odpowiedzialność za, i mówię to bez żadnych wątpliwości, największy kryzys polskiej służby zagranicznej i polityki zagranicznej po 1989 roku - powiedział.
- Bo dopuścił do tej afery i teraz milczy. Nawet nie potrafi honorowo się odnieść. Bo odciął możliwość głosowania wielu Polakom za granicą i Polonii. Bo rozłożył służbę zagraniczną. Nie mamy dzisiaj żadnego, ani jednego sukcesu. Nie gramy na miarę swoich możliwości - dodał.
Pytania od młodzieży
Pytania gościom "Kampanii #BezKitu" zadali także młodsi goście programu. Katarzyna Niedźwiecka z inicjatywy "Dziewczyny na wybory" oraz studentka prawa zapytała Macieja Gdulę o to, jak sprawić, by zamiast na emocjach i poczuciu zagrożenia, dyskurs publiczny opierał się na faktach.
Filip Sałacki z Młodych Nowoczesnych zapytał obu polityków, jak po wyborach wzbudzić w Polakach poczucie bezpieczeństwa. Mateusz Duch, niezależny publicysta, bloger i analityk bezpieczeństwa, poruszył kwestię modelu migracyjnego, jaki przyjąć powinna Polska po wygranych przez demokratyczną opozycję wyborach.
Igor Grochal z Młodej Lewicy pytał o to, jak odbudować zaufanie do polskich służb oraz personelu dyplomatycznego.
Źródło: TVN24